- Sara! Jak się czujesz? - spytał przejęty.
Pokazałam mu dłoń i jakbym trzymała długopis, zaczęłam pisać na ręce palcami, co szybko zrozumiał, że chcę coś napisać. Podał mi kartkę i długopis, więc wzięłam to od niego i zaczęłam pisać.
„Byle jak, bo wszystko mnie boli. Możecie ściągnąć ze mnie, albo wyjąć to ustrojstwo? Zaczynam się dusić…” Gdy skończyłam, podałam kartkę ojcu i wskazałam na aparaturę wspomagającą oddech, ze mi przeszkadza i jej nie potrzebuję. Ojciec zrozumiał, więc pobiegł po lekarza, który zaraz przyszedł i zaczął mnie badać.
- Temperatura w normie – oznajmił i wyciągnął mi rurkę, którą miałam w tchawicy. Nie było to przyjemne kiedy to robił, lecz w końcu mogłam normalnie oddychać! Wzięłam samodzielnie głęboki wdech i wydech i poczułam się lepiej. Później zobaczyłam że chłopak się przebudził, a nieznany mi mężczyzna gdzieś poszedł.
- Kto to?- spytałam ledwie na co się zdziwił.
- To pierwszy założyciel obozu,ja jestem trzecim… Jednak później Ci wszystko wytłumaczę! - powiedział spokojnie - Muszę iść porozmawiać z pierwszym odpoczywaj - powiedział jeszcze, na co się zgodziłam i wyszedł. Chwilę „porozmawiałam” z Rekerem, lecz wtedy napisał mi coś po francusku na kartce. Znałam język francuski, lecz się zdziwiłam, że on go zna! Przeczytałam kartkę, spojrzałam na niego i się odezwałam w tym języku.
- Nous pouvons, si vous voulez – powiedziałam po francusku na co się zdziwił. Pewnie nie był pewny czy znam ten język. Powiedziałam mu „Możemy jeśli chcesz”. Po chwili pokiwał głową na znak że chce. Ucieszyłam się że ktoś chce się ze mną zaprzyjaźnić, bo nigdy nie miałam żadnych przyjaciół…
**
Siedzenie na medycznym nie było zbyt przyjemne, lecz rozmawiałam z chłopakiem, co umilało nam czas. Później spaliśmy takie tam. Pewnego dnia przyszedł lekarz i spojrzał na mnie dziwnie co mi się nie spodobało. Usiadł na krześle i wiedziałam że chce o coś spytać. - Saro… Możesz mi pokazać swoja lewą rękę? - spytał, na co od razu pokiwałam przecząco głową. Wiedziałam o co mu chodzi i nie byłam zadowolona z tego powodu! Nie chciałam o tym z nikim rozmawiać!
- Saro… Muszę to zobaczyć czy nie wdała się infekcja – powiedział spokojnie. Przez chwilę się wahałam, lecz w końcu się odważyłam pokazałam mu lewą rękę, na której były blizny po ranach ciętych.
- Te rany nie powstały tam prawda? - spytał na co kiwnęłam tylko głowa, lecz nie patrzyłam na niego – Chcesz o tym porozmawiać? - spytał.
- N-nie… - za jąkałam się na co kiwnął głową że rozumie i wyszedł.
Spojrzałam na chłopaka niepewnie. Widział moje rany na rękach i patrzyła na mnie wzrokiem, którego nie potrafiłam określić. Wstałam zmieszana z łóżka i poszłam do toalety. Zamknęłam na sobą drzwi i siedziałam tam przez chwilę, by pobyć sama. Zaczęłam się ciąć gdy zaczęli się znęcać nade mną okrutnie rówieśnicy… Mama nic o tym nie wiedziała, bo zawsze miałam długie bluzy, które zakrywały mi ręce. Tata tez nic, bo jak miał wiedzieć skoro nigdy go w domu nie było! Nie radziłam sobie z tym, więc zaczęłam się od tamtej chwili ciąć. Przynosiło mi to ulgę… Teraz pewnie myślą ze jestem jakąś wariatką!
< Reker? Da, da, da, dam! xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz