wtorek, 31 stycznia 2017

Od Reker'a cd. Will'a

- Zostanę tylko już nie płacz, bo czuję się jakbym to ja zrobił ci krzywdę - westchnąłem ścierając mu rękawem munduru łzę, która zatrzymała mu się na policzku - Piter i Siergiej nie żyją już od jakiś trzech miesięcy - dodałem by jeszcze bardziej go uspokoić.
- Jak to? - zdziwił się próbując wstać, ale ja pomimo swojego osłabienia zdążyłem go przytrzymać i powstrzymać od tego głupiego pomysłu.
- Leż nie chcę żeby powstały jakieś powikłania. Zabiłem ich a raczej zabiła ich moja narzeczona kiedy mnie porwali i chcieli się zabawić ze mną od nowa - zrobiłem chwilową przerwę przypominając sobie to co ze mną zrobili na co aż przeszedł mnie dreszcz - Siergiej dostał kulkę w łeb i zginął na miejscu za to Piter sobie trochę pocierpiał i błagał o litość. Ja tylko obserwowałem, bo ona wszystkim się zajęła... sparaliżował mnie strach i myśli, że mógłby znowu mną zacząć manipulować - mówiłem, lecz plątał mi się język, ponieważ wspomnienia zostaną na zawsze. Lekko się zatrząsłem, ale postarałem się nie pokazywać emocji.
- Spokojnie nie będę dociekał - rzekł spoglądając na mnie ze smutkiem.
- A miały to być tylko zwykłe ćwiczenia - westchnąłem zamykając na chwilę oczy.
- O tu jesteś Reker - usłyszałem znajomy głos lekarza, który położył mi ręka na ramieniu dzięki czemu natychmiastowo otwarłem oczy i spojrzałem najpierw na jego twarz a potem na świstek w jego ręce.
- Coś się stało? - zapytałem nie rozumiejąc co się dzieje.
- Nigdzie nie mogę znaleźć pierwszego więc jak przyjdzie podaj mu twoje wyniki krwi i pamiętaj, że masz się nie przemęczać - powiedział wręczając mi papier a potem zniknął. Niepewnie rozwinąłem papier i spojrzałem na erytrocyty, których było za mało, hemoglobina zmniejszyła się do minimum co mnie niezmiernie zirytowało, bo akurat teraz "potrzebna" mi jest choroba. Schowałem wyniki do kieszeni i udawałem, że wszystko jest ok.
- I jak? - spytał mnie brat.
- Wszystko w normie - skłamałem, lecz mój głos był bardzo pewny więc miałem nadzieję, że jakoś uniknę nieprzyjemnego tematu.
- Na pewno? Wydawałeś się jakiś zmartwiony... - dociekał na co zdenerwowany zacząłem drapać się w prawą rękę gdzie znajdowała się bransoletka.
- To przez to, że jestem jeszcze osłabiony nie do końca kontaktuję ze światem żywych - zaśmiałem się cicho by jakoś rozluźnić atmosferę co chyba mi się udało, bo na jego twarzy pojawił się delikatny uśmieszek.
- Czemu akurat orzeł? - zapytał nagle wpatrując się w blaszkę.
- Sam nie wiem bardziej jestem związany z wilkiem, ale sądzę, że Wiliam miał jakiś powód żeby dać mi taką blaszkę a nie inną - wyjaśniłem uśmiechając się na trzy sekundy. - Zmęczyłem się - przyznałem przecierając prawe oko.
- Można było to przewidzieć - powiedział ze zrozumieniem. Oparłem na jego łóżku przedramiona, w których schowałem głowę, ale nie mogłem trwać długo w takiej pozycji, bo znowu zjawił się nasz przyszywany ojciec.
- Jak chcesz spać to idź do siebie, będzie ci wygodniej - westchnął dotykając moich pleców.
- Nie jestem zmęczony, dam radę - pisnąłem od razu sięgając do kieszeni - Wyniki krwi - dodałem po chwili podając mu kartkę. Zerwałem się z miejsca i po mimo bólu wybiegłem z oddziału. On mnie chyba zabije za takie wyniki - jęknąłem w myślach zaszywając się w zapomnianej części wieży.

<Will? :3 Reker panikuje...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz