wtorek, 24 stycznia 2017

Od Reker'a cd. Will'a

- Straciliście dużo krwi - stwierdził Wiliam. Popatrzyłem na niego zamglonym wzrokiem i pokiwałem twierdząco głową, bo i ja powoli słabłem coraz bardziej. Patrzyłem to na założyciela to na Will'a nie mogąc nigdzie zatrzymać wzroku. Głos mężczyzny co jakiś czas się urywał co nie wróżyło nic dobrego. - Reker? - zapytał nagle z troską siadając na łóżku.
- Co? - odpowiedziałem mu słabo.
- Nic tylko sprawdzałem... Zrobiłeś się blady - westchnął.
- To chyba normalne jak tyle straciłem - uśmiechnąłem się delikatnie - Co z tamtymi? - dodałem po chwili na co jego twarz przybrała poważny wyraz.
- Lepiej o tym nie mówmy, ale dostaną najgorsze kary - stwierdził na co przymknąłem oczy i po chwili odpłynąłem. Miałem nadzieję, że szybko stąd wyjdziemy i że Will nie dostał jakiegoś porządnego uszczerbku na zdrowiu. Znowu przeze mnie misja musi zostać przełożona i ktoś musi cierpieć... Po prostu świetnie! Zacząłem się budzić przed butami mojego ojca, który był zmartwiony moim stanem. Ukucnął przy mnie i pomógł mi wstać, ale przez chwilę nie mogłem ustać na nogach.
- Źle wyglądasz - rzekł z troską przeczesując mi włosy.
- Czuję się jakby uszły ze mnie 3 litry - westchnąłem opierając się o tatę.
- Trochę za dużo, ale jesteś blisko - powiedział zanim ugryzł się w język.
- O Boże na prawdę? - zapytałem lekko przerażony.
- Dobra odczepmy się od tego tematu - wystraszył się.
- Gdyby nie Will to bym chyba był martwy - stwierdziłem dotykając miejsce gdzie powinny być rany.
- Dobry z niego chłopak, poznałem już jego ojca - powiedział znowu za dużo informacji na co trochę się spiął.
- Rozluźnij się jestem twoim synem a nie mordercą - zirytowałem się.
- No tak oku snajpera nie umknie najmniejszy szczegół - zaśmiał się cicho.
- Czyli jego tata też nie żyje? - zapytałem, ale jakoś szczególnie się temu nie dziwiłem skoro nie znaleźliśmy ich wszystkich razem. Mężczyzna pokiwał tyko delikatnie twierdząco głową - Znowu musiałem zwalić z tą próbą zamordowania mnie, nie potrzebie teraz cierpi - westchnąłem spuszczając głowę.
- Wilk na wojnie nigdy nie jest głodny. Wilk wspina się się by osiągnąć swój cel nie zależnie od pogody, ale gdy ktoś z jego watahy nie daje rady potrafi zawrócić po niego. Mówili idź prosto i go zostaw, ale alfa musi być silna i musi walczyć nawet o najsłabszego członka. Tak mówił twój dziadek dlatego jesteśmy tak związani z tym zwierzęciem - mówił ojciec kładąc mi rękę na włosach.
- Nie zasługuję na bycie alfą skoro ciągnę wszystkich za sobą w dół - mruknąłem unosząc lekko głowę.
- Byłeś na tylu misjach, które zakończyły się sukcesem, uwalniałeś jeńców, pomagałeś Reker gadasz bzdury - tłumaczył mi zatroskany.
- Zawsze tak mówisz, ale ja wiem swoje - trwałem przy właściwych jak dla mnie poglądach. - Nie zasługuję na orła - dodałem cicho.
- Nawet tak nie mów! Daj już spokój i wracaj do zdrowia jak najszybciej - rzekł widząc, że następne dwie sylwetki zaczynają pojawiać się w pustce. W jednej z nich rozpoznałem Will'a drugiej natomiast nie znałem.
- Postaram się - wymamrotałem znikając, lecz widziałem, że on się z miejsca nie ruszy. Zacząłem się budzić i czuć szamotanie Darka leżącego na moich nogach co po chwilę przewracającego się z boku na bok. Cała drużyna na dodatek się zleciała i gapiła się na mnie.
- Patrzcie obudził się! - powiedział uradowany Mike.
- Nie tak głośno, głowa mi zaraz wybuchnie - jęknąłem.
- Jak się czujesz? - zszedł z tonu Jackob.
- Jakbym zaraz miał umrzeć - odpowiedziałem mu słabo.
- Straciliście dużo krwi - westchnął Derek.
- Słyszałem to już dzisiaj 3 razy - mruknąłem niezadowolony głaszcząc psa po łebku.
- Wybacz, ale taka prawda - rzekł przyjaciel.
- Mam pytanie do was wszystkich - powiedziałem nagle na co wszyscy wytężyli słuch - Czy ja nadal nadaję się na dowódce? - zapytałem a na sali zapadła grobowa cisza.

<Will? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz