Wyjrzałam za okno. Całe stado zombie. Przez chwilę nie wiedziałam co robić, ale już po chwili wpadłam na pomysł. Zobaczyłam kukłę w rogu zaciemnionego pokoju. Złapałam za nią i wyrzuciłam przez drugie okno, które było wybite. To choć na chwilę odwróciło uwagę zombie, które bezmyślnie pobiegły za "ofiarą". Ja w tym czasie miałam czas na ucieczkę. Miałam szczęście, że mój plan wypalił. Gdyby nie udało mi się odwrócić uwagi zombie, pewnie musiałabym z nimi walczyć, ale w pojedynkę, nie mając żadnej broni palnej przy sobie... Mogłoby być to ciężkie nawet dla kogoś takiego jak ja. Z za rogu wyszedł na mnie zombie, który nie zauważył przynęty. Bez wahania odcięłam mu głowę i pobiegłam dalej. Co chwila poślizgiwałam się na zalodzonej powierzchni, w pewnym momencie zauważyłam, że nie biegnę już po leśnej ścieżce, a po kruchym lodzie. Zamarłam na chwilę, gdy lód strzelił mi pod stopami, jednak wiedziałam, że nie mogę się teraz zatrzymać. Gdy "przedarłam" się przez rzekę(?) zwolniłam tempa. Miałam czas, żeby spokojnie pooddychać i pozbierać myśli do kupy. Gdy wyszłam z lasu, zaczęłam kierować się w stronę ratusza, którego było widać już stąd. Spojrzałam na niebo, zaczynało się robić ciemno, a chmury zbierały się na niebie. Miałam wrażenie, że za moment rozpęta się prawdziwa zamieć. Przyśpieszyłam kroku. Kiedy dotarłam do ratuszu, zwinnie minęłam się z parą zombie. Weszłam do jednego z budynków w kamienicy. Otwierając drzwi wpadłam w czyjeś objęcia, bardzo szybko uwolniłam się raniąc przeciwnika w nogę.
- Zaraz. Nie jesteś zombie... -powiedziałam przyglądając się mężczyźnie
<Jimmy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz