środa, 25 stycznia 2017

Od Reker'a cd. Tamary

- Zadowolony?! - warknął na mnie Jackob gdy ja patrzyłem na ramię, które przeszył ból. Byłem jeszcze za słaby więc nawet poleciało trochę krwi, którą szybko starłem i jakoś wszystko zakrzepło brudząc białą bluzkę. 
- Jest moją siostrą! - powiedziałem by się jakoś obronić.
- A moją dziewczyną! - podał sensowny argument. 
- Jesteś od niej dwa lata starszy - mruknąłem.
- I co z tego? Jakoś nikt problemu nie miał kiedy zakochałeś się w Kiarze - nawiązywał do mojej sytuacji sercowej. Na co ścisnąłem ręce w pięści.
- Idź do diabła! - warknąłem i wyskoczyłem przez kratkę udając się z powrotem do swojego pokoju gdzie nie było już Mika. Byłem zły więc długo się przewracałem z boku na bok zanim zasnąłem. Wiedziałem, że moja siostra jest bardzo odpowiedzialna i wie co robi, ale to już była drobna przesada jak dla mnie. Początkowy sen zmienił się w pustkę i wkurzonego ojca na co zmarszczyłem brwi - Czego znowu chcesz? - mruknąłem starając się opanować. 
- Wszystko widziałem - rzekł zirytowany i zły.
- No i? - zapytałem podnosząc się z podłogi.
- Daj im wreszcie święty spokój! - krzyknął na mnie.
- To tylko głupie zadurzenie! Pobędą chwile osobno to się odkochają - tłumaczyłem mu, ale on energicznie kiwał przecząco głową.
- Wiliam też tak mówił, gdy nie mógł zaakceptować tego, że jesteś z Kiarą - stwierdził - Daj im żyć no chyba, że jesteś... zazdrosny? - dodał nagle uśmiechając się chytrze. 
- Zazdrosny?! Niby o co! - krzyknąłem mrugając oczami z niedowierzaniem.
- Domyśl się - westchnął - A teraz sobie popatrz co zrobiłeś - mruknął i pokazał mi gdzie znajduje się moja siostrzyczka. Siedziała w tym zimnie i ściskała ostrze szkła zadręczając się tym, że to jej wina. Słyszałem niektóre z jej myśli przez co zrobiło mi się głupio. Nagle ojciec urwał "film".
- Co zrobiłeś? - zdziwiłem się lekko.
- Zatrzymałem czas - wyjaśnił na co się wzdrygnąłem, ale zostawiłem trzeźwe myślenie na swoim miejscu. - Idź tam i bądź już grzecznym dzieckiem - powiedział jeszcze i dotknął mi ramienia co spowodowało, iż zacząłem znikać.
- Nie kontaktuj już się ze mną tak będzie lepiej - westchnąłem na co się zdziwił i zaczął coś mówić, lecz tego nie usłyszałem, bo zacząłem budzić się w swoim pokoju. Od razu zerwałem się z łóżka, nie zwracałem uwagi na zawroty głowy tylko od razu wziąłem pierwszą lepszą kurtkę, broń, pamiętałem też o czymś do jedzenia i picia. Jako, iż była noc nie musiałem martwić się innymi żołnierzami łażącymi po korytarzach. Wziąłem Santa Marię i pognałem w stronę miejsca wskazanego przez ojca. Nie dopuszczałem go do siebie skutecznie blokując, że nawet nic mi nie mógł powiedzieć. To wszystko było moją winą, nie powinienem wtrącać się w ich związek. Skoro się kochają to mi nic do tego i muszę to zaakceptować. Ręce zaczęły mi marznąć co było złą oznaką, ale się nie poddawałem. W porę dotarłem do budynku, gdy Tamara mnie zobaczyła chciała opuścić to miejsce, lecz ja skutecznie usadziłem ją z powrotem na miejscu. Wyjąłem jej szkło z ręki i odrzuciłem za swoje plecy, ściągnąłem również kurtkę, którą ją okryłem i bardzo dobrze zapiąłem zakładając jej również kaptur. Strasznie dziwiła się z moich czynów, ale nie szarpała się za co byłem wdzięczny. Od razu zwróciła uwagę na innego konia i trochę krwi na bluzce, lecz nie dałem jej zacząć o tym tematu - Tak jestem złym starszym bratem i możesz mnie zlać bla, bla, bla. Nie powinienem się mieszać w twoje sprawy miłosne, ale po prostu mnie zatkało gdy się o tym dowiedziałem. Możesz być z Jackobem nie mam nic przeciwko. Tylko błagam wróć do wieży, bo załamie się psychicznie i fizycznie - powiedziałem jednym tchem - A o tym zlaniu to poważnie mówiłem - dodałem po chwili zmieniając punkt podparcia i próbując nie ukazywać zbędnych mi emocji.

<Tamara? :3 Zlejesz go? xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz