- Remis. Kopyta koni równo znalazły się na podłożu - stwierdził Edward.
- Na pewno? - zapytała z niedowierzaniem siostra.
- Wszyscy sądzą tak samo więc raczej to prawda - zaśmiał się Frank.
- Dzięki za jazdę mała - powiedziałem do Persefony i przytuliłem się do jej szyi podając jej smakołyk. Nagle zobaczyłem orła pocztowego z czerwoną wstęgą przy szponach. W wieży mieliśmy tylko cztery orły ocalone z zoo, ale po wytresowaniu spełniały funkcję szybkiej poczty wysyłanej do posterunków na całych terenach Duchów. Cóż świat się cofa zamiast iść do przodu... Ten, który teraz przyleciał należał do Wiliama a czerwona tasiemka oznaczało, że wiadomości są pilne.
- No to dzieciaki macie przewalone. Pierwszy wysłał za wami list gończy - powiedział Max machając listem, na którym wielkimi literami widniało nazwisko Blackfrey.
- On sobie chyba jaja robi - westchnąłem. - Lepiej już wracajmy może skróci kazanie a jak dobrze pójdzie to nawet na niego nie trafimy - stwierdziłem i z gestem pożegnania ruszyłem z siostrą w stronę wieży.
- Czyli dostaniemy karę czy coś w tym stylu? - zgadywała siostra.
- Zazwyczaj kończy się na kazaniu albo jakimś treningu, ale nigdy na karze psychicznej co jest dla mnie najważniejsze i nie chce mówić dla czego - powiedziałem na co skinęła głową, lecz widziałem, że w jej oczach jest niedosyt i pragnie się o to zapytać, lecz ja nie mam zamiaru jej o tym mówić. - Si nous rester les bras croisés monde était tenu d'engager encore plus mauvais état - dodałem na co ona wyszczerzyła oczy.
- Umiesz francuski? - zapytała z niedowierzaniem.
- Uczyłem się go w szkole, bo był wymagany - wytłumaczyłem - A teraz me dame zrobię coś głupiego - rzekłem z błyskiem w oku powiedziałem, lecz Persefona to chyba zrozumiała i mnie zwaliła. Upadłem przed nią zdziwiony na co ona na mnie parsknęła - Dzięki - powiedziałem sarkastycznie do mojej podopiecznej, która pomogła mi wstać.
- Chyba nie lubi gdy robisz głupoty - zaśmiała się siostrzyczka.
- Zależy jej żebym jutro też z nią wyjechał - westchnąłem i wskoczyłem z powrotem na jej grzbiet.
****
Dojeżdżając do wieży minęliśmy się znowu z orłem. Wiedziałem, że Wiliam pewnie już się na nas czai na placu i tak się dokładnie stało. Nie chciałem, żeby Tamara tego słuchała dlatego zeskoczyłem szybko z konia i oddałem jej wodzę Persefony.
- Ogarnij ją a pojedziemy jutro znowu za mury, ale legalnie - powiedziałem szybko i podbiegłem do mężczyzny.
- Reker a w łeb chcesz? - zapytał zły.
- Nie za bardzo, ale możesz dać - obróciłem całą sytuację w żart - Chce mieć to już za sobą - stwierdziłem ciągnąc mężczyznę w stronę jego gabinetu na co się zdziwił.
<Tamara?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz