piątek, 20 stycznia 2017

Od Reker'a cd. Sary

- Cholera! - krzyknąłem widząc z góry całą sytuację zeskoczyłem na niższy dach i ile miałem sił w nogach pognałem do niej, lecz w momencie kiedy byłem już niemal na wyciągnięcie ręki spadła niżej. Spojrzałem w dół i wiedziałem, że nie mam wyjścia i muszę skoczyć licząc się, że mogę coś złamać. Co prawda nie robiłem tego pierwszy raz, ale tym razem coś mną ruszyło. No dalej Reker najwyżej się zabijesz i tak będzie dobrze - pomyślałem i skoczyłem w dół robią salto i lądując na prostych nogach przez co w prawej coś mi przeskoczyło, lecz nie przejmując się tym złapałem Sarę za rękę i w ostatnim momencie wciągnąłem ja na górę. - I jak się wisiało? - zapytałem zdyszany żartując.
- Głupek - mruknęła i chciała uderzyć mnie w twarz, ale ją powstrzymałem i zabrałem na ręce.
- Głupek, który uratował ci życie - uzupełniłem skacząc niżej o pięć metrów i tak ciągle aż nie znaleźliśmy się na placu. Skoro ryzykować już złamaniami to czemu nie... Skakało się i nawet z 62 piętra będąc dobrze uszykowanym i dało się przeżyć... Oddałem Oliverowi córkę, z którą od razu pobiegł na medyczny a Wiliam bez słowa zaprowadził mnie do swojego gabinetu i rzucił na krzesło. - I co teraz? Strzelisz do mnie? Wyrzucisz z Duchów? - zgadywałem nie przejmując się obecną sytuacją.
- Nie jeszcze tego nie planuję - mruknął zły stojąc do mnie plecami.
- Jeszcze? Ciekawe... - warknąłem zrywając się z miejsca i chcąc wyjść.
- Wracaj na miejsce, bo pożałujesz! - krzyknął na co się trochę przeraziłem, ale tym razem usiadłem dalej na kanapie a nie na krześle. - Reker krzesło - dodał trochę łagodniej na co znowu mu uległem.
- Wybacz, ale psem nie jestem żebyś mnie tresował - mruknąłem na co się odwrócił.
- Czy ty kiedykolwiek myślisz?! - zaczął uderzając rękami o biurko - Co by było gdybyś nie zdążył a Sara by spadła co? Wiesz, że Oliver by się w tedy załamał! - krzyknął wściekły. - Wiem, że to lubisz, ale Reker bez przesady to nie są małe budynki - ciągnął nie zmieniając tonu. - A co jeśli to by się jeszcze tobie przytrafiło? - zapytał nagle.
- Puściłbym się od razu żebyś wiedział! Mam was wszystkich serdecznie dosyć! Ja wiem, że w tedy powinienem umrzeć więc mogłeś mi to powiedzieć od razu a nie bawić się w dobrego opiekuna! - wrzasnąłem i wybiegłem z pomieszczenia. Do oczu cisnęły mi się łzy, czułem się jak ostatnie ścierwo... Zamknąłem się w pokoju na klucz i zasłoniłem okna siedząc w koncie. Znowu miałem ochotę zniknąć dla tego pieprzonego świata, ale po chwili się uspokoiłem i uśmiechnąłem się sam do siebie. No co beze mnie nie byłoby w wieży tak wesoło - pomyślałem i sięgnąłem do biurka po tabletki nasenne. Nie chciałem dzisiaj się zabijać tylko twardo spać więc wziąłem ich może z sześć i już po chwili zasnąłem z pudełkiem tabletek w ręce. Nie rozumiałem w tym świecie wielu rzeczy a jedną z nich była taka, że czemu zawsze musiałem obrywać zawsze za to na co nie miałem wpływu.

<Sara? :3 Nie, nie zabił się xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz