piątek, 20 stycznia 2017

Od Jackoba cd. Tamary

Sam nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale na pewno nie z powodu prawidłowego myślenia tylko z tego, że serce tak chciało. Nie protestowała tylko jeszcze bardziej mi się poddała, niesamowite uczucie. Nigdy nie dopuściłem żadnej kobiety tak blisko żeby się z nią teraz całować! Zacisnęła ręce na moim mundurze i przysunęła się bliżej co mnie zdziwiło. Jak to w ogóle wyglądało! Byłem od niej przecież dwa lata starszy i nadal dziwiłem się, że ona się mi poddała nawet po takiej traumie jaką przeżyła. Kiedy zabrakło mi już tlenu w płucach oderwałem się od jej ust i usiadłem na łóżku spuszczając głowę. Nawet jeśli to co działo się przed chwilą było prawdą to pewnie to wszystko działo się pod wpływem jej emocji więc i tak mnie nie kocha. Westchnąłem tylko cicho przeczesując włosy prawą ręką na co ona się do mnie przybliżyła i położyła mi rękę na udzie.
- Wiesz ja nie wiem czy ty to zrozumiesz i w ogóle zaakceptujesz no, ale ja cię kocham - jąkałem się i na ostatnie słowa aż zakryłem usta - Wiem, że dzielą nas dwa lata różnicy, lecz jak to się mówił miłość nie umie liczyć. Co ja pierdole nic z tego raczej nie będzie - westchnąłem zawiedziony i jak najszybciej opuściłem pokój zostawiając dziewczynę samą. Osiodłałem jak najszybciej potrafiłem Księcia biorąc niemal w locie snajperkę i lornetkę taktyczną. Już po chwili byłem w lesie, na niczym nie mogłem się skupić, bo myślałem ciągle o Tamarze i o tym czy dobrze zrobiłem wyznając jej swoje uczucia co do niej. Nie ufałem kobietą z jednego powodu można się w nich zakochać bez wzajemności co raczej mnie teraz czekało. Pewnie się ze mnie śmiała, że taki głupek jak ja w ogóle zna takie słowa... Zacząłem błądzić w sektorach leśnych i już prawie się pogubiłem! Postanowiłem posłuchać się instynktu i jechać tam gdzie mi nakazał. Ręce mi drżały a do oczu cisnęły mi się łzy smutku. Docierając na białą od śniegu polanę zobaczyłem właśnie ją! Patrzyliśmy na chwilę, ale ja strasznie spanikowałem i zawróciłem siwego ogiera w stronę lasu gdzie popędziłem galopem. Spadłem koło jednego z drzew uderzając o nie plecami co nie ukrywam trochę zabolało. Miałem nadzieje, że mnie nie znajdzie i da mi w spokoju tutaj umrzeć.

<Tamara? Dasz mu umrzeć? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz