****
Obudziłem się koło południa co wybiło mnie trochę z rytmu dziennego. Niemal od razu kiedy otworzyłem oczy się szarpnąłem by opaść na łóżko w utwierdzeniu siebie, że znowu mnie związali. Popatrzyłem w prawo i zobaczyłem zadowolonego pierwszego, Sarę, która nie była już związana i Olivera.
- Czego się cieszysz?! - warknąłem zły.
- Już mi nie uciekniesz - odpowiedział mi łagodnie.
- Przecież nie uciekłem - mruknąłem patrząc się na niego mrożącym krew spojrzeniem, ale na niego to w ogóle nie działało.
- Opuściłeś medyczny bez pozwolenia i rozciąłeś pasy to jest ucieczka mój drogi - stwierdził Oliver popierając Wiliama.
- Nie masz prawa zabraniać mi robienia tego co lubię - burknąłem zły.
- Rek to co robisz jest niebezpieczne - westchnął zielonooki.
- Tata zawsze się zgadzał i gdyby jeszcze żył to pewnie też by się zgodził - trwałem przy swoim wymawiając to zdanie nieco ciszej. Odwróciłem po chwili głowę i zamknąłem oczy próbując od tego wszystkiego uciec w diabli. Jestem pełnoletni i chyba mogę decydować sam o swoim życiu... Nagle jak na zawołanie ojciec zabrał mnie do "swojego" świata. Natychmiast zerwałem się na równe nogi i stanąłem na przeciwko niego - Weź mu coś powiedz! - krzyknąłem na całe gardło.
- On się tylko o ciebie martwi, zresztą ja też - westchnął tata na co spuściłem głowę.
- Ale to przecież nic strasznego - rzekłem smutny.
- Wiem, ale nie łaź tak wysoko, bo zawału dostaną zważywszy na to, że wykonujesz jeszcze te wszystkie akrobacje - wytłumaczył.
- Postaram się, ale mają mnie rozwiązać! - zażądałem i się do niego przytuliłem znikając z powrotem do siebie. Oczywiście znowu się szarpnąłem i tym razem tak mocno, że polało się troszkę krwi.
- No i co zrobiłeś? - zapytał trochę zirytowany Wiliam.
- Rozwiąż mnie nie będę już się tak wysoko wspinał - westchnąłem odchylając głowę.
- Nie mam mowy wiem, że i tak to będziesz robił znam cię na wylot - zaśmiał się na co tylko prychnąłem i wzruszyłem ramionami.
- Nie to nie łaski bez tylko się nie zdziw jak mnie stąd wypiszą, że nie będzie mnie w pokoju - uśmiechnąłem się chytrze.
<Sara? xd>
- On się tylko o ciebie martwi, zresztą ja też - westchnął tata na co spuściłem głowę.
- Ale to przecież nic strasznego - rzekłem smutny.
- Wiem, ale nie łaź tak wysoko, bo zawału dostaną zważywszy na to, że wykonujesz jeszcze te wszystkie akrobacje - wytłumaczył.
- Postaram się, ale mają mnie rozwiązać! - zażądałem i się do niego przytuliłem znikając z powrotem do siebie. Oczywiście znowu się szarpnąłem i tym razem tak mocno, że polało się troszkę krwi.
- No i co zrobiłeś? - zapytał trochę zirytowany Wiliam.
- Rozwiąż mnie nie będę już się tak wysoko wspinał - westchnąłem odchylając głowę.
- Nie mam mowy wiem, że i tak to będziesz robił znam cię na wylot - zaśmiał się na co tylko prychnąłem i wzruszyłem ramionami.
- Nie to nie łaski bez tylko się nie zdziw jak mnie stąd wypiszą, że nie będzie mnie w pokoju - uśmiechnąłem się chytrze.
<Sara? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz