niedziela, 22 stycznia 2017

Od Reker'a cd. Sary

Gówniara se myśli, że od tak mi to wszystko do głowy weszło i się utrwaliło. Błąd! Spowodowało to pół roku pod twardą ręką moich prześladowców. Nigdy się z tego całkowicie nie wyleczę, ale przynajmniej w jakiejś części to zanika. Poza tym dowódca powinien być twardy i nie pokazywać co czuje, bo w tedy sypie się drużyna z powodu zbędnych uczuć, których nigdy, ale to nigdy nie powinno zadręczać się innych! W środku mojej duszy się wręcz gotowało, ale moje ciało było spokojne oprócz mojej lewej dłoni, która uporczywie ściskała skrawek kołdry. Patrzyłem się przed siebie czyli w pustkę i nie reagowałem na żadne słowo. Musiałem się wyciszyć, żeby nie stracić nad sobą panowania, bo w tedy skończyło by się to źle, bardzo źle.
- Reker popatrz na mnie - rzekł Wiliam machając mi ręką przed oczami.
- Nie, nie chcę znowu - powiedziałem niemal płaczliwym tonem, ale na niego spojrzałem za co był mi jakby wdzięczny czy coś w tym stylu.
- Czego nie chcesz znowu? - zapytał spokojnie.
- Pokazywać uczuć - odpowiedziałem mu otwarcie - Tylko tata może je widzieć - dodałem po chwili na co pokręcił przecząco głową.
- Przyjdziemy później jak się uspokoisz dobrze? - wstał i poczochrał mi włosy na co pokiwałem twierdząco głową. Opadłem bezwładnie na łóżko a Dark cicho zaskomlał wiedząc co przeżywam. Próbowałem się uśmiechnąć, lecz coś mi nie wychodziło i kilka łez spłynęło mi po policzku, ale szybko je starłem wmawiając sobie, że nie wolno mi. - Darkuś zejdziesz? - spytałem cicho psa co zrobił posłusznie i uwalił się na łóżku dziewczyny popiskiwał trochę, ale się uspokoić za co byłem z niego dumny. Leżałem tak chwilę i układałem sobie wszystko w głowie i nagle zacząłem przypominać sobie wszystko i wymazywać siebie ze statusu misji oraz sądzić, że nawet jeśliby mnie tam nie było to np. misja i tak zakończyła by się sukcesem. Tato co ja mam ze sobą zrobić? - zadałem w myślach pytanie, na które nikt nie odpowiedział. Nie mogę sobie od tak umrzeć przez leki, bo jak zawsze mnie odratują i tylko skończy się na opieprzu. Ani tu wstać ani nic... Przydałby się płatny snajper, ale gdy go potrzeba to akurat nikt mnie zabić nie chce i brak ich na stanie. Cichutko gwizdnąłem na psa, który wrócił na moje nogi, ale kazałem mu usiąść. - Nie chce z nim gadać - westchnąłem głaszcząc psa. - Przynieś mi tamtą strzykawkę - wskazałem na wybraną rzecz na co on spojrzał na mnie ja na idiotę - Nie, nie zabiję się po prostu prześpię 3-4 dni i będzie dobrze - westchnąłem na co się zgodził i już po chwili wstrzyknąłem sobie całą zawartość - Wyrzuć i połóż się na moich nogach jak nigdy nic - dodałem widząc, że ogarnia mnie sen.

<Sara? :3 Nie, nie zabił się xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz