środa, 11 stycznia 2017

Od Reker'a cd. Sary

Jeden błąd i wraz z Derekiem i Lucasem wylądowaliśmy w niewoli u Trupów. Wiedziałem, że Jackob i reszta są w drodze, ale kiedy by tu dotarli mogłoby być za późno. Jak zwykle przez swój niewyparzony język nieźle oberwałem od swojego wroga, lecz nie żałowałem tego co mu powiedziałem. Kiedy żołnierze Trupów nie wracali z obejrzenia domu wiedziałem, że coś wisi w powietrzu. Próbowałem rozszarpać węzły, które były bardzo słabo zawiązane, ale musiałem być bardzo ostrożny, bo wróg mógł się zorientować i związać nas jeszcze mocniej. Kiedy powoli traciłem nadzieje jakaś dziewczyna wybiła naszych oprawców co mnie niesamowicie zdziwiło. Zamiast nawiązywać rozmowę przyjrzałem się jej uważnie. Widać było, że nie należy do żadnego z obozów i, że jest bardzo młoda. Nagle z góry budynku wybiegła inna osoba, tym razem była to może jedenastoletnia dziewczynka, która została pogoniona prze starszą. Moją uwagę zwrócił też ich stan, były nieźle wychudzone a my mogliśmy zapewnić im pomoc. Kiedy wreszcie wraz z chłopakami wydostałem się z więzów bez zbędnych pytań porwałem krótkofalówkę i pobiegłem w śnieżycę. Nie mogły się zbytnio oddalić - wmawiałem sobie w myślach. Co jakiś czas zasłaniałem oczy, żeby zimny śnieg się do nich nie dostał. Rozglądałem się czujnie dookoła, ale nic nie mogłem zobaczyć. Gdy zobaczyłem przed sobą dwa zarysy sylwetek podbiegłem do nich szybko, lecz były to tylko zombie, które zginęły z mojego ostrza. Wspiąłem się na drzewo by mieć lepszy widok, ale dalej nic...
- Reker gdzie jesteś? - odezwała się nagle krótkofalówka głosem Dereka.
- Na drzewie... - odpowiedziałem.
- Na drzewie? Co ty tam robisz? - zdziwił się.
- Opierdalam się wiesz! - powiedziałem sarkastycznie.
- No dobra, dobra bez nerwów - rzekł Lucas. - Dasz radę wrócić? - zapytał.
- Raczej nie... Będę musiał przeczekać śnieżycę i ich poszukać. Minus czterdzieści to za niska temperatura a one nie mając zbyt ciepłych ubrań - stwierdziłem skacząc na następne drzewo.
- Masz rację, ale pomyśl o sobie! Sam masz dzisiaj cieńszy mundur - mruknął Derek.
- A wal się! Do zobaczenia po śnieżycy - mruknąłem i wyłączyłem krótkofalówkę. Skakałem z drzewa na drzewo zahaczając przy tym o niższe dachy. Nauka parkuru nie poszła w las i starałem się go trenować w wolnych chwilach chodź rzadko się one zdarzały. Kiedy nie miałem już siły, źle się odbiłem i zleciałem na szczęście z niskiego drzewa. Przeturlałem się z dwa razy i jęknąłem cicho. Śnieżyca zaczęła się wzmagać więc przeczołgałem się do drzewa na przeciwko i przywarłem do niego plecami. - Dam radę - westchnąłem zaciskając palce na glocku 19.

<Sara? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz