-Wiesz co chyba wolę zostać przy zdrowych zmysłach… nie chce…-odpowiedziałem w końcu przecząco kiwając głową, by podkreślić negatywną odpowiedź.
Mimo iż Jimmy wiedział, że cenię sobie zdrowie spojrzał na mnie jak na kosmitę i wytrzeszczył oczy.
-Ty to jednak serio jesteś dziwny…-stwierdził chowając torebkę ze straszne drogim proszkiem do kieszeni spodni.
-Twoja strata-rzucił ten drugi, powoli zaczął oddalać się i zniknął za jednym z rogów.
***
Teraz zmierzaliśmy do jakiegoś bezpiecznego miejsca, gdyż Jimmy powiedział, że po ostatnim braniu o mały włos nie wyskoczyłby przez okno. Kierowaliśmy się w stronę centrum, a bardziej na tereny mieszkalne. Szybko wyczailiśmy jakieś pasujące nam mieszkanie i weszliśmy do niego. Na szczęście w mieście nie roi się od zombie, więc spokojnie można pozwolić sobie na jakieś rozkojarzenia. Wskoczyliśmy przez wybite okno. Znajdowaliśmy się w dość małym mieszkanku usiadłem na parapecie zasłaniając okno, a Jimmy zaczął rozsypywać proszek w wąskich kolumnach na zakurzonym stole.
-Na pewno chcesz to zrobić?-zapytałem w końcu, po długiej ciszy.
Spojrzał na mnie spode łba.
-Tak-odpowiedział, po czym pochylił się nad stołem i na raz wciągnął jedną z kolumn z proszku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz