piątek, 6 stycznia 2017

Od Ashleya CD Stiles

– Chętnie – odpowiedział z uśmiechem i chwycił za sucharka oraz puszkę z mięsną papką. Nawet nie starał się ukryć, jak bardzo był głodny. – Dzięki.
– Drobiazg.
Usiedli w milczeniu przy stoliku, zabierając się za jedzenie. Żaden się nie odzywał, lecz raczej pogrążał się w myślach od czasu do czasu, patrząc przez okno na szalejącą śnieżycę. Nie minęła chwila, a Ashley pochłonął całą konserwę i bezsmakowe sucharki, które teraz smakowały jak najlepsza potrawa na świecie. Miło było zjeść coś innego niż surowe mięso ze zmutowanego jelenia.
– Dlaczego nie śpisz? Jest środek nocy, a ty masz ogromne sińce pod oczami – spytał po chwili, bezwstynie lustrując wzrokiem postać chłopaka.
– Głodny byłem – odpowiedział, a Ash podniósł brwi, wyczuwając w tym krótkim zdaniu nutkę fałszu. – A ty?
Kącik ust Kelliego podniósł się, słysząc tą nieudolną próbę odwiedzenia go od drążenia tematu. Wzruszył tylko ramionami i przechylił krzesło, tak że stało tylko na dwóch tylnych nogach.
– Chciałem poczekać, aż zaśniesz. Nie miałem ochoty w środku nocy obudzić się z nożem w brzuchu czy czymś w tym rodzaju – stwierdził niedbale, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie. Nawet nie fatygował się z kłamaniem, ani to sensu nie ma ani potrzeby.
– Aha – mruknął Stiles, biorąc duży łyk wody.
– Dobra koniec gadania. Idziemy spać. Walić BHP i te sprawy – zaśmiał się Ash, ale gospodarza domu najwyraźniej ten żart nie rozbawił. Kelly skwitował to kolejnym wzruszeniem ramion.
Oboje wstali i rozeszli się w swoje strony. Kelly patrzył jak chłopak znika na schodach, po czym odczekał kilkanaście minut. Gdy w końcu stwierdził, że minęło wystarczająco dużo czasu, ponownie ruszył do kuchni. Zaczął przeszukiwać cicho szuflady, dopóki nie znalazł noży. Chwycił jednego i schował za paskiem spodni.
Cieszył się, że został uratowany przez Stilesa i mógł przeczekać u niego burzę, ale jeszcze nie był na tyle głupi, by pozostać bezbronnym. W razie nagłego ataku ze strony chłopaka czy innych cholerstw, miał się czym bronić. Wojna trwała, a podczas niej to nigdy nic nie wiadomo.
Jak to mówią: przezorny zawsze ubezpieczony.
Wrócił do salony, gdzie ułożył się na kanapie, okrywając starym kocem, który leżał nieopodal. Dłoń w razie czego trzymał na nożu, a zanim zasnął, podziękował wszystkim Bogom za lekki sen. W takiej sytuacji mógł się czuć względnie bezpiecznie.

Od razu zerwał się, gdy usłyszał hałas. Nie potrafił określić, co to było, gdyż jego umysł nadal spowijała senna mgiełka. Szybko przetarł twarz dłonią i pobiegł w stronę źródła dźwięku. Na wszelki wypadek wyjął ostrze za pasa, gdyby miało dojść do walki czy innego cholerstwa.

<Stiles ? :D>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz