wtorek, 10 stycznia 2017

Od Marty'ego c.d. Nick'a

Zgrabnie wślizgnąłem się do środka za Nickiem. Wejście zostało zasłonięte dywanem, a my znaleźliśmy się w czymś na kształt szałasu ze wszystkiego, co można było znaleźć na wysypisku.
Leżałem przez chwilę tuż przed wejściem i gapiłem się w sufit, próbując powstrzymać wrzask bólu w nodze, jaki wywołał ten szaleńczy sprint. Dzielnie się wstrzymałem i zacząłem udawać inżyniera architekta.
- Widzę w tym kunszt architektoniczny - stwierdziłem, zaciskając zęby. - Studiowałeś architekturę?
- Nie? - odparł niepewnie Nick.
Chyba nie spodobał mu się mój uszczypliwy humor. Albo po prostu nie zrozumiał. Podniosłem się powoli i wcisnąłem głębiej w szałas. Otworzyłem usta, by podzielić się z Nickiem swoją kolejną uwagą, ale w tej właśnie sekundzie usłyszałem stukanie psich pazurów o oblodzony chodnik i momentalnie oboje znieruchomieliśmy.
Pies bez zawahania przebiegł tuż obok kryjówki i popędził dalej. Nick spojrzał na mnie z nieukrywaną dumą.
- Ładnie - przyznałem. - Naprawdę mi się tu podoba.
- Trzeba ci opatrzyć tą nogę. - Chłopak sięgnął po jakieś rzeczy stłoczone w kącie i odszukał tam artykuły pierwszej potrzeby, takie jak bandaż, waciki i wodę utlenioną. Bez słowa podwinąłem nogawkę spodni, wdzięczny, że znalazłem tak wspaniałego człowieka, który nie dość, że pomógł mi uciec przed watahą wściekłych psów, to jeszcze zaoferował pomoc medyczną.
- Masz ciekawy akcent - odezwałem się, podczas gdy Nick oczyszczał moją ranę. - Jesteś z Niemiec? Z Danii?


<Nick?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz