Gdy narzeczony wybiegł, ponownie spojrzałam na kobietę. Całą się trzęsła ze strachu ale i też z zimna. W pokoju było chyba z minus 10 stopni! Para leciała nam z ust, choć jej organizm był bardzo wychłodzony, bo prawie szczekała zębami. Odeszłam na chwilę od niej i wyjrzałam przez próg drzwi. Zobaczyłam Dava, więc go zawołałam i poprosiłam go żeby przyniósł jakieś koce. Kiwnął głową i pobiegł razem ze Spike’m. Po niecałych pięciu minutach wrócili, więc wzięłam od nich koce i kazałam im zostać przy drzwiach, bo dziewczyna bała się każdego mężczyzny…. Niestety ja tez kiedyś coś takie o przeżyłam, więc dobrze ja rozumiałam.
Podeszłam do niej, nakryłam ją dwoma ciepłymi kocami, rozwiązałam ją odczepiając również od ściany i kucnęłam przy niej.
- Lepiej się czujesz? - spytałam na co kiwnę la lekko głową, owijając się mocniej kocami – Boli Cię…? - spytałam i wskazałam na jej rany – Jeśli tak, to mogę podać Ci leki przeciwbólowe… Jestem lekarzem – dodałam spokojnie i ze współczuciem.
- J-jeśli by było można… - za jąkała się, a ja wyciągnęłam strzykawkę z przeźroczystym płynem w środku. Wzdrygnęła się na ten widok, więc szybko się odezwałam.
- Spokojnie… Nie chcę Ci zrobić krzywdy – powiedziałam łagodnie – Daj rękę! - powiedziałam zachęcająco. Wahała się przez dłuższą chwilę, lecz po chili podała niepewnie rękę. Delikatnie złapałam jej lekko drżącą rękę i szybko wbiłam igłę, podając całą zawartość strzykawki. Spojrzałam na dziewczynę i widać było, że poczuła ulgę, bo ból po chwili zniknął. Wyjęłam ostrożnie igłę z jej żyły i dałam wacik, który przykleiłam taśma do jej ręki, żeby się nie odczepił. Wtedy usłyszeliśmy wszyscy przeraźliwe krzyki, na co dziewczyna drgnęła i się skuliła ze strachu.
- C-co to? - spytała przerażona, patrząc na mnie.
- Zapewne mój narzeczony skutecznie ukarał tego, kto Ci to zrobił – powiedziałam spokojnie i spojrzałam na nią – Teraz już nic Ci nie grozi! - powtórzyłam na co leciutko się uśmiechnęła i kiwnęła głową z wdzięcznością.
- Jak masz na imię? - spytałam przyjaźnie.
- Rous Douson – przedstawiał się – A Ty? - spytała dość niepewnie.
- Dowódca Kiara Amitachi – przedstawiałam się – Jak wpadłaś w ich ręce? - spytałam nieco ciszej.
- Zostałam sprzedana jak niewolnik… - powiedziała i się rozpłakała – Pewnego dnia jacyś mężczyźni włamali się do naszego domu i nas porwali! Zabrali do jakiegoś obozu, tam tłukli i to robili… - mówiła przez łzy – Później zostałam odłączona od starszego brata i trafiłam tutaj… - mówiła drżą cała.
- Gdzie był ten obóz? - spytałam – Pamiętasz coś? - dopytywałam.
- Nie… Uderzyli mnie w głowę i obudziłam się później tutaj – odpowiedziała trzęsąc się.
Zrobiło mi się żal tej dziewczyny… Nie dość ze porwali jej rodzinę z domów, to jeszcze skrzywdzili i rozdzielili jej rodzinę. Dziewczyna spuściła głowę i nakryła się mocniej kocami, więc spojrzałam za siebie, gdzie stali Spike i Dave. Mieli smutne miny, ale i też dało się dostrzec złość na tych, co jej to zrobili. Kręcili głową z niedowierzaniem, lecz nagle się odwrócili, bo ktoś zaczął się zbliżać. Jak się okazało to był Reker.
- Możemy wracać - stwierdził podchodząc do mnie, na co kobieta się przesunęła bliżej kąta pokoju. Patrzyła na niego przerażonymi oczami, kuląc się znowu.
- Spokojnie… Nikt Ci już nie zrobi krzywdy – powiedział łagodnie, co potwierdziłam ciepłym uśmiechem do dziewczyny. Była bardzo nieufna. Machnęłam ręką do narzeczonego by się troszkę odsunął, co zrobił od razu.
- Rous… - wypowiedziałam jej imię – Podam Ci teraz leki uspokajające… Możesz się czuć po nich troszkę otumaniona, ale to Ci pomoże! Dobrze? - spytałam patrząc na nią spokojnie.
- Po co chcesz mi je podać? - spytała podejrzliwie.
- Nie dasz rady iść o własnych siłach w tym stanie… - powiedziałam łagodnie – Więc jeden z chłopaków, będzie Cię musiał wziąć na ręce – odpowiedziałam jej na co się wzdrygnęła i spojrzała przerażona na chłopaków stojących w drzwiach – Rous… Zaufałaś mi już jeden raz! Zaufaj mi i tym razem… Nikt Ci już nie zrobi krzywdy! To porządne chłopaki, które brzydzą się czymś takim, co Ci zrobiono! I najchętniej by sami wszystkich takich bydlaków wytępili, gdyby mogli… - powiedziałam spokojnie, a ta spojrzała na mnie – To jak? Zaufasz mi drugi raz? - spytałam spokojnie. Patrzyła na mnie przez długi czas niepewnie, zastanawiając się, lecz w końcu kiwnęła głową na zgodę, więc ponownie wyjęłam strzykawkę i napełniłam ją lekiem uspakajającym. Wbiłam ją delikatnie w żyłę dziewczyny i podałam całą zawartość. Po chwili było widać że dziewczyna ma spowolnione reakcje i się uspokoiła. Zrobiła się z lekka senna, lecz była przytomna. Skinęłam głową na Dava, który powoli do niej podszedł, przerzucił sobie broń przez ramię i wziął dziewczynę na ręce, owijając przy tym ja mocniej ciepłymi kocami.
Wzdrygnęła się lekko w panice, przed nim i instynktownie zacisnęła ręce na jego mundurze, chowając przy tym głowę w jego klatkę piersiową.
- Cała drży – poinformował mnie ze smutkiem Dave.
- Też byś tak reagował gdybyś został wielokrotnie brutalnie zgwałcony i pobity niemalże na śmierć! Gdyby nie leki, było by o wiele gorzej… - powiedziałam ze smutkiem, patrząc na dziewczynę.
- Dobra zbierajmy się! Zimno tu jak w psiarni! A dziewczyna może się przeziębić – odezwał się Reker. Wszyscy skinęliśmy głowami i wyszliśmy powoli z budynku.
Gdy weszliśmy do naszej „kryjówki” Derek się mocno zdziwił na widok kobiety, którą trzymał chłopak. Reker wziął go na stronę i chyba mu wszystko opowiedział, bo pobladł nagle i spojrzał na dziewczynę ze współczuciem… Gdy Dave położył dziewczynę w najcieplejsze miejsce budynku, nagle odezwał się jeden z „ocalałych” przez nas ludzi.
- Rous?! - spytał z niedowierzaniem – Rous! - Krzyknął i chciał do niej podbiec, lecz nasi go zatrzymali – Przepuście mnie to moja siostra! - powiedział błagalnie. Żołnierze spojrzeli na mnie, więc kiwnęłam na to głową na znak, żeby go przepuścili. Podbiegł do swojej siostry i spojrzał na nią ze zmartwieniem. Dziewczyna od razu o poznała.
- Skot?! - spytała z niedowierzaniem. Chłopak skinął potwierdzająco głową i uścisnął siostrę, która się w niego wtuliła. Zrobiło nam się wszystkim ciepło na sercu i się uśmiechnęliśmy na tą sytuację.
< Reker? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz