sobota, 28 stycznia 2017

Od Kiary cd. Reker’a

Od tego wydarzenia minęło 9 dni. Ja powróciłam do pracy lekarza i wróciłam do pełni sił. Reker zajmował się leczeniem jako psycholog, a nasze relacje z ludźmi, którzy nas początkowo tak wystraszyli w poszukiwaniu swoich rodzin, stały się na dobrym poziomie. W końcu postanowili że zostaną w Duchach dla dobra swoich rodzin. Codziennie przychodziłam na ich oddział i sprawdzałam stał Rous oraz reszty. Stan Rous się poprawiał, lecz nadal była nieufna w stosunku do mężczyzn i nie dziwiłam jej się! Ja też kiedyś nie ufałam każdemu mężczyźnie kiedy mnie tak skrzywdzono… Minęły dwa długie lata zanim się w miarę wszystko ustabilizowało i wyszłam na prostą dzięki pomocy „nowej rodziny” która mnie wtedy zaadoptowała.
- Jak się czujesz Rous? - spytałam przyjaźnie podchodząc do niej w białym kitlu.
- Troszkę lepiej, ale nadal się wszystkich boję – powiedziała smutna.
- Nie martw się! Na to potrzeba dużo czasu… Wiem co mówię i Ty tez dobrze o tym wiesz, bo wiesz że przeszłam kiedyś to samo co Ty – powiedziałam siadając na jej łóżku. Ich rodziny gdzieś obecnie poszły, więc zostałam sama z dziewczyną, więc mogłam z nią swobodnie porozmawiać.
- Ile razy Ci to zrobiono? - spytała nagle cicho i trochę niepewnie.
- Po 23 gwałtach skończyłam liczyć… - powiedziałam smutno i mimowolnie się wzdrygnęłam na te potworne i przerażające wspomnienia – Brali mnie po kilku, czasami kilkunastu bez przerwy… - powiedziałam nieco drżącym głosem – Jednak mogło być o wiele gorzej gdybym wtedy nie została uratowana przez jednego z nich… - dodałam na końcu i ścisnęłam ją za rękę, na co się uśmiechnęła.
- Powiedz… Łatwo Ci w związku? - spytała już bardziej pewnie, patrząc na moją obrączkę na palcu.
- Są gorsze dni i chwile, ale wspieramy się wzajemnie i dzięki temu jeszcze się trzymam – powiedziałam uśmiechnięta, bo przypomniałam sobie jak nie raz Reker mnie pocieszał i tulił mnie do siebie, chcąc ochronić przed złem całego świata – Wie przez co przeszłam i nigdy na mnie nie naciska, tylko wspiera i chroni – dodałam jeszcze.
- Fajnie że udało Ci się znaleźć kogoś takiego – westchnęła.
- Uwierz mi że na początku między nami nie było tak różowo! - zaśmiałam się na wspomnienia, jak kiedyś się tłukliśmy i niemalże nienawidziliśmy – Ty też w końcu kogoś znajdziesz i to w najmniej oczekiwanym momencie – powiedziałam i wstałam z jej łóżka – W wieży jest pełno dobrych chłopaków, lecz żeby trafić na tego odpowiedniego i jedynego, trzeba troszkę czasu – dodałam i podeszłam do szafki z lekami, gdzie wyjęłam tabletki dla Rous. Podałam jej leki, które popiła wodą i westchnęła cicho.
- Boję się nawet własnego ojca – powiedziała cicho, na co znowu usiadłam na jej łóżku i posłałam jej zrozumiałe spojrzenie – Czuję się jakbym go raniła, lecz strach mi na to nie pozwala… Wtedy przypominam sobie co ze mną robili… Jak bili i się cieszyli – mówiła płacząc i drżąc, więc szybko podałam jej leki uspokajające i do siebie przytuliłam, gładząc lekko po włosach.
- Ci… Wszystko będzie dobrze Rous! Wszystko będzie dobrze… - mówiłam uspokajająco i łagodnie. Dziewczyna w końcu po 15 minutach zasnęła, więc ja delikatnie położyłam na łóżku i przykryłam kołdrą i kocem. Wstałam z łóżka i zaczęłam zapisywać wszystko w karcie dziewczyny.

< Reker? :3 będziesz rozmawiał z ojcem Rous o jej stanie? xd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz