piątek, 20 stycznia 2017

Od Jackoba do Tamary

Sytuacje ostatnich dni przekraczały moje najczarniejsze scenariusze! Nie dość, że Reker przyprowadził tutaj kolejnego zdrajcę to jeszcze ze Śmierci... Merick zginął zaledwie dwa tygodnie temu i nie miałem zamiaru zaufać kolejnemu ścierwu, które będzie kłamać i żalić się jakie to ono jest nie szczęśliwe oraz mówić, że nienawidzi Helsinga. Tamten też tak mówił i co się okazało? był pieprzonym informatorem, który zabił mi brata! Napadłem na nią kiedy nie było przy niej brata, ale kiedy mój przyjaciel się dowiedział prawie mnie zabił a wiedziałem, że stać go na więcej. Nie pojawiałem się na treningach i tylko siedziałem w pokoju brata siedząc bezczynnie i rozmyślając nad "co by było gdyby..." kiedy do pomieszczeniu wszedł już łagodny przyjaciel wyrzuciłem wszystko z siebie, nie wiedziałem czy to zrozumie, ale chciałem spróbować i trochę mi przeszło. Przeprosiłem ją, ale nadal coś mnie trzymało od niej na dystans. Trening szedł jej znakomicie i nie mogłem oderwać od niej wzroku za co miałem ochotę trzasnąć się w twarz.
****
Następne dni mijały spokojnie do czasu kiedy Blackfrey'ów porwali... Cała wież była zdenerwowana i zaczynała poszukiwania. Ich stan po znalezieniu był krytyczny przez co jeszcze bardziej martwiłem się o Tamarę co mnie dziwiło więc postanowiłem trzymać się jak najdalej od medycznego. Gdy ponoć wyzdrowieli chciałem udać się jak najszybciej poza mury więc poszedłem do stajni i zacząłem siodłać siwego Księcia, który strasznie się ucieszył tym faktem i trochę zajęło mi jego uspokojenie i gdy miałem na niego wsiadać zobaczyłem przed sobą Tamarę i się trochę przestraszyłem. Serce przyśpieszyło i czułem się strasznie zakłopotany tą sytuacją.
- Em... chcesz jechać ze mną? - zapytałem niepewnie.

<Tamara? xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz