czwartek, 29 grudnia 2016

Od Kiary cd. Reker’a

Zatraciłam się ile już dni minęło na szukaniu Rekera. Na pewno minął tydzień, a później przestałam już liczyć. Nerki z dnia na dzień bolały straszliwie! Czasami ból był tak silny, że nie potrafiłam się utrzymać na koniu. Feniks chyba wyczuwał mój ból, bo wydawał się być dal mnie delikatny i robił wszystko tak, żeby przysporzyć mi mnie bólu. Nie wierzgał i szedł spokojnie, nie tak jak zwykle. Był ranek a ja znowu wyruszyłam dalej w drogę. Im dalej jechałam, tym bardziej byłam pewna, że jestem coraz bliżej… Coś kazało mi ignorować ból i jechać dalej. Miałam jeszcze trochę prowiantu i wody, lecz zimno otoczenia mnie dobijało! Każdy szmer mnie denerwował i alarmował jednocześnie. Byłam na obcych terenach, więc musiałam bardzo uważać.
**
Była już zimna noc. Cała się trzęsłam, lecz coś kazało mi iść na przód! Coś w środku mnie mówiło „On jest blisko” Szukaj go” „ On gdzieś tu jest”. Po drodze minęłam jakiś dom i dużą stajnię, na co się zdziwiłam, lecz jechałam dalej. Feniks był zmęczony, więc zeszłam z niego i poklepałam go po szyi i dałam smakołyk w nagrodę, że jest przymnie. Pociągnęłam go za sobą i szłam w śniegu i zimnie. Myślałam o swoim ojcu, przyjaciołach i Rekerze. Tak wiele rzeczy chciałam naprawić! I gdy zaczęły mi lecieć po policzkach łzy rozpaczy,nagle zobaczyłam Persefonę!!! Od razu się ożywiłam i podbiegłam do klaczy, ze swoim koniem. Ktoś leżał na ziemi… Wzięłam na wszelki wypadek karabin i lekko szturchnęłam postać, lecz ani drgnęła. Sprawdziłam puls, który był słaby ale jeszcze w miarę wyraźny.
Przewiesiłam sobie karabin przez ramię i obróciłam z jękiem nieruchomą postać, a gdy zobaczyłam twarz tej postaci, to serce zabiło mi trzy razy szybciej! To był Reker… Znalazłam go! W tej chwili poczułam jak moje serce wszystko mu wybaczyło. Każde bolesne słowo i każdą myśl. Podniosłam go z trudem, lecz jakoś wpakowałam go na Feniksa i sama później wsiadłam na konia. Złapałam za wodze Persefony i ruszyliśmy w drogę powrotną. Trzymałam ukochanego tak mocno, jakby miał mi zaraz uciec czy rozpłynąć siew powietrzu. Czułam jego zapach, jego dotyk… Czułam że życie znowu coś dla mnie znaczy. Ogrzewałam go własnym ciałem i dodatkowo przykryłam go kocem, który wyjęłam z torby na koniu. Przyspieszyłam do kłusa i minęłam nieznajomy mi dom, który wydawał się być zamieszkany co mnie zdziwiło. Jadąc dalej, nagle usłyszałam czyjś głos za sobą.
- Nie jest rozsądne jechać dalej, gdy jest się wycieńczonym! - odezwał się jakiś męski głos. Odruchowo się sięgnęłam za karabin i wycelowałam w postać, lecz widząc ze to staruszek i jeszcze ciepło się uśmiechający, spuściłam broń, bo nie widziałam w nim zagorzenia.
- Kim pan jest? - spytałam ostrożnie.
- Już dzisiaj zadawano mi to pytanie, a był to ten młodzieniec – odparł i wskazał na nieprzytomnego Rekera. Para leciała mi z ust i ręce odmawiały posłuszeństwa, lecz kurczowo trzymałam ukochanego chcąc go chronić.
- Jestem panem tej ziemi – powiedział spokojnie – Wejdźcie! Końmi zajmą się moi synowie – odparł, odwrócił się i zaczął iść w stronę domu. Jakoś dziwnie mu zaufałam, co było do mnie niepodobne, lecz ruszyłam za nim. A gdy byliśmy już blisko domu, zsiadłam z konia, poklepałam oba konie w podzięce i wzięłam Rekera do środka.
**
Starszy pan imieniem Fred dał mi koc i ciepłą herbatę, a Rekera przykryliśmy ciepłymi kołdrami, żeby się zagrzał. Przez jakiś czas nic nie mówiłam, lecz Fred nie naciskał na mnie. Dawał mi czas, żebym ochłonęła. W końcu jednak się odezwałam.
- Ma pan piękną ziemię – stwierdziłam upijając łyk rozgrzewającej herbaty i spojrzałam ze zmartwieniem na Rekera.
- Przechodzi z pokolenia na pokolenie – odparł dumnie – A więc! Też jesteś żołnierzem? - spytał.
- Jestem – przyznałam – Choć właściwie sama nie wiem jak to się stało…
- Jesteś jego narzeczoną? - spytał wprost lecz nie miałam mu tego za złe, bo jego ciepły uśmiech nie pozwolił mi na gniewanie się.
- Tak jestem… - powiedziałam i westchnęłam – Szukałam go wiele dni – odparłam spokojnie – Dziękuję za pomoc! - powiedziałam z wdzięcznością.
Ten tylko machną ręką, a po chwili usłyszeliśmy jęknięcie. Od razu spojrzałam w stronę Rekera i podeszłam do niego. Leżał na łóżku i z lekka się wiercił, więc położyłam mu dłoń na czole, by się uspokoił. Po chwili otworzył oczy i nasze spojrzenia się spotkały.

< Reker? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz