piątek, 30 grudnia 2016

Od Reker'a cd. Kiary

I znowu ten cholerny ból spowodowany strzałką usypiającą. Upadłem na śnieg zahaczając nogą o ostry kamień, chciałem się przeczołgać chodź kawałek dalej, ale na drodze stanął mi jeden z żołnierzy a później zabrał mnie sen.
****
Gdy się obudziłem poczułem ból w prawej nodze, który szybko ustał a na niej widniał bandaż. Po niedługim czasie do namiotu zawitał jakiś mężczyzna wyglądający na dowódcę tej całej bandy. Odruchowo zakryłem Kiarę, by jak coś mu stuknęło do tego pustego  łba to mnie uderzył a nie ją. W ogóle te wszystkie zapewnienia, że nic nam nie zrobią jeszcze bardziej mnie wkurzały... Nie mam pięciu lat by wierzyć w takie rzeczy i to od obcych, których nie znam i nie mam pojęcia z jakiego są obozu. 
- Macie dobra kondycję... Nikt jeszcze nie zdołał tak daleko i długo uciekać przed moimi ludźmi - powiedział mężczyzna przyglądając nam się uważnie.
- Do wojska nie biorą od tak - warknąłem na co się zaśmiał.
- Ostra z ciebie sztuka - przyznał patrząc mi w oczy.
- Czego od nas chcecie? - zapytał nie zmieniając tonu głosu.
- Dowiesz się we właściwym czasie - odpowiedział i wyszedł.
- Już nienawidzę tego gościa - stwierdziłem próbując uwolnić się z więzów, co skończyło się tylko na bolesnych obtarciach nadgarstków. Oparłem się o ścianę namiotu i nasłuchiwałem jacyś żołnierze musieli stać niedaleko tego miejsca, bo było ich dość wyraźnie słychać. 
- Naprawdę nie daliście rady złapać takich dzieciaków? - zaśmiał się jeden.
- Tak właściwie oni są gówno warci... Po co nam kolejne gęby do wykarmienia? - zdziwił się drugi.
- Chłopie oni są z tych całych Duchów i na dodatek córeczka i synuś założyciela. Gdyby pieniądze się teraz liczyły szefo kasował, by za nich miliony - zaśmiał się inny. 
- Słyszałaś? - zapytałem odrywając się od ściany na co ona lekko się zdziwiła. Teraz miałem ochotę palnąć sobie w łeb, ale miałem związane ręce. Reker ty idioto ona nie podsłuchuje ludzi tak jak ty - warknąłem na siebie w myślach i już miałem zamiar jej wszystko wytłumaczyć, gdy do pomieszczenia wszedł jakiś żołnierz.
- Żarcie - mruknął i rzucił nam papierowe talerze, na których było coś zwane przez nich "jedzeniem".
- Jak niby to mamy zjeść? - zirytowałem się pokazując mu związane za plecami ręce.
- Hau, hau - zaśmiał się i opuścił namiot. 
- Nie będę zniżał się po raz kolejny do poziomu psa - powiedziałem wściekły oddalając butem od siebie to coś.

<Kiara? ;3>

(&*&)
Myśli Wiliama
Kiedy dzieciaki nie wracały zacząłem się martwić i słuszne. Dzisiaj wieczorem przyjechał jakiś żołnierz z listem, w którym chcą spotkania. Nie zastanawiałem się długo tylko ruszyłem ze swoimi ludźmi za nieznanym mężczyzną. Zabije skurwiela... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz