piątek, 30 grudnia 2016

Od Reker'a cd. Kiary

Ból w ręce był nie do opisania. Nie wiem czym była ta substancja, ale na pewno nie próbowała mnie zabić. Po chwili jednak straciłem przytomność zdając sobie sprawę, że były to jednak tylko leki usypiające. Podali nam je jak jakiejś dzikiej zwierzynie, bo za pomocą strzałek co mnie jeszcze bardziej wkurzyło. I jeszcze te słowa "nie ma im się stać krzywda" ta jasne kolejne wyciąganie informacji? Kim byli to nie wiedziałem, bo nie wyglądali na członków jakiś znanych nam obozów. Gdy pojawiłem się już w znajomej mi pustce od razu zerwałem się na równe nogi.
- Gdzie jesteś? - zapytałem pustkę, z której po chwili wyłonił się ojciec.
- Znowu oberwałeś? - zaśmiał się odpowiadając pytaniem na pytanie.
- Nawet nie wiem od kogo - mruknąłem stając na przeciwko niego.
- A myślisz, że ja wiem? - spojrzał na mnie jak na idiotę.
- W sumie też racja - westchnąłem. To, że już zniknął ze świata żywych nie czyniło go kimś nadzwyczajnym i nie wiedział co może stać się za kilka chwili.
- Wiem jedno, że znowu uciekniesz z Kiarą a Wiliam się wścieknie - zaśmiał się i zniknął. Powoli zaczynałem mrużyć oczy, lecz na dźwięk nieznanego mi głosu automatycznie przerwałem tą czynność i udałem nie przytomnego.
- Co z nimi? - zapytał jakiś mężczyzna.
- Powinni się niedługo obudzić, to nie rozsądne dawać im taką dawkę leku usypiającego - stwierdził chyba lekarz.
- Zapomniałem powiedzieć gońcom - westchnął nieznajomy.
- No nic co cię nie zabije to cię wzmocni - rzekł i usłyszałem, że wychodzą. Gdy już nie słyszałem najmniejszego szmeru otworzyłem oczy i rozejrzałem się szybko po miejscu, w którym się znajdowałem. Ku mojemu zdziwieniu leżałem obok Kiary na ziemi przykryty z nią kocem. Albo przyzwyczaiłem się już do spania na ziemi albo tu jest miękko - stwierdziłem podnosząc się do siadu. Namiot był dość dużych rozmiarów i co najważniejsze nie przepuszczał zimna z zewnątrz. Na przeciwko nas znajdowały się cztery stoły, na których była złożona nasza broń. Rozpoznałem w śród nich mój nóż z wyrytym na nim nazwiskiem. Rozejrzałem się jeszcze raz nerwowo po tym miejscu i doczołgałem się do broni, które jednym szybkim ruchem przeładowałem i wróciłem na miejsce. Złapałem moją Księżniczkę za ramiona i zacząłem nią potrząsać, oczywiście w normalnych warunkach zrobiłbym to delikatniej i romantyczniej, ale obecna sytuacja mało mi w tym pomogła.
- Kiara, wstawaj musimy uciekać - szeptałem na co ona zaczęła otwierać oczy.

<Kiara? ;3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz