- Naprawdę chcesz o tym słuchać? - zapytałem go opierając się o ścianę obok. Na co on od razu pokiwał twierdząco głową. - Widziałeś nazwisko na nożu?
- Tak - odpowiedział bez zastanowienia.
- Moim ojcem był Michael Blackfrey, drugi założyciel. Braliśmy razem udział w tej pieprzonej wojnie, w tedy poznaliśmy Wiliama tego, który zlecił nam misję. Nie byłem w tedy jeszcze pełnoletni więc można powiedzieć, że zaciągnąłem się na czarno, ale tamtego roku liczył się każdy kto chciał nadstawić karku za swój kraj. Kiedy wybuchła bomba byłem z nim w jednym z najbliższych oddziałów znajdujących się najbliżej eksplozji, mało nie straciłem życia. Dziwne było tylko to, że nie byliśmy napromieniowani tak bardzo jak dalsze szeregi. Później wróciliśmy do rodziny, kiedy pojawiły się zombie wracaliśmy z powrotem do miasta zobaczyć co z innymi natknęliśmy się na wiele osób, z których piątka znalazła to miejsce. Trafiłem tu razem z nim, Reker Blackfrey zastępca drugiego założyciela, który ma tylko tytuł, bo nie chcą dopuścić go do planowania. Nie chciałem ci mówić o tym, bo prawie każdy się ode mnie odsuwa z obawy, że powiedzą coś nie tak i od razu pójdę z tym do przywódców, z którymi gryzę się codziennie... - wydusiłem wszystko z siebie za jednym zamachem i osunąłem się po ścianie na podłogę. - Skoro ja powiedziałem ci coś o sobie może, żeby było sprawiedliwie ty też opowiesz jak to się stało, że mam przyjemność teraz z tobą rozmawiać? - dodałem po krótkiej chwili.
<Alan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz