Dziewczyna schowała zakrwawiony nóż.- Wracaj do środka.
- Czyli?- Rozglądnęła się. Wskazałam chatkę, gdzie trzymamy trochę jedzenia,wodę i tak dalej. Pokręciła głową, pytając, gdzie idę ja.
- Idę po jeszcze jedną skrzynkę antyzyny...jest bardzo blisko.- Wzruszyłam ramionami, czekając na jej ruch. Po chwili bezczynnego stania, poszła we wskazaną przeze mnie stronę. Ja upewniłam się, że mam potrzebną broń i ruszyłam. Jednak przy wyjściu, stanęłam i obejrzałam się za siebie.- Irmelin!- zawołałam ją po imieniu, a ta, niemal natychmiast się odwróciła. Westchnęłam głęboko, ostatni raz zastanawiając się nad moją decyzją. Pomoc się przyda, a skoro przez tyle czasu była sama..chyba nie boi się ciemności?
- Ym..-zaczęła, łapiąc się za rękę- okej.
- Chodź.- Ta, dosyć szybko mnie dogoniła. Razem szłyśmy przez las. Byłyśmy bardzo czujne, gdyż jeden trup może zwiastować dużą hordę, czego nie chciałybyśmy doświadczyć. - Idziemy do "domku na drzewie". A raczej..schowka na drzewie. Tam jest lek, więc będzie trzeba się wspiąć...
- To coś dla mnie- odpowiedziała szybko, unosząc głowę do góry. Uśmiechnęłam się lekko, jednak wyglądało to bardziej jak grymas. W ciszy pokonywałyśmy kolejne metry, nie bardzo mając tematu do rozmowy.
~*~
- Więc? Pokaż co potrafisz- teatralnie się ukłoniłam, przepuszczając przed siebie rudowłosą. Zlustrowała drzewo od góry do dołu, zatrzymując się na klapie w podłodze.- Kto pierwszy?
- O co?- skrzyżowała ręce. Spuściłam w zastanowieniu wzrok, po czym podałam jej rękę.
- O satysfakcję.
- Dobra. Start!- Krzyknęłam od razu, przez co zdezorientowana pognałam do góry. Dziewczyna nie wiedziała o jednej, małej rzeczy...
Oparłam się o drewniane drzwi, nie pokazując po sobie zmęczenia. Uśmiech, który przed chwilą widniał na jej twarzy, zniknął wraz z ujrzeniem mojej sylwetki.
-Pierwsza.- prychnęłam ze śmiechem. Rozwarła lekko usta, przekrzywiając głowę.- Z tej strony jest drabina.- opuściła ramiona, wzdychając z frustracją. Ostatni raz się zaśmiałam.- Ale poszło ci na prawdę nieźle...Bierzmy co trzeba i wracajmy.
Przytaknęła, otwierając drzwi. A tam-pustka. Zacisnęłam pięści. Ktoś musiał ją wziąć przed nami...ale nikt nie zgłaszał tego. Opuściłam bezsilnie ramiona, chodząc w kółko.
- Co teraz?- Padło pytanie ze strony Irmelin.
- No nic. Wracamy z pustymi rękami..-szepnęłam, wpatrując się w to puste miejsce, gdzie miała być skrzynka.
<Irmelin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz