Zdziwiło mnie zachowanie Jackoba. Postanowiłam też sprawdzić co się dzieje, lecz tym razem ubrałam swój lekarski fartuch na swój mundur. Przyczepiłam zawieszkę lekarską, że jestem jedną z tutejszych medyków i postanowiłam sprawdzić co jest z Olivierem. Wzięłam swój sprzęt do badana i ruszyłam. Gdy dochodziłam do drzwi, gdzie był Olivier, zobaczyłam jak silnie jest strzeżony. Żołnierze zaczęli mi salutować i stać na baczność, co mnie zdziwiło, lecz nie dałam po sobie tego poznać. Żołnierze wpuścili mnie do prywatnej sali, ale tam były jeszcze jedne drzwi, których strzegł jakiś młody żołnierz.
- Nie mogę pani wpuścić – powiedział i ścisnął broń.
- Żołnierzu! - odezwałam się ostro – Masz mnie natychmiast tam wpuścić! Mam przeprowadzić badania! - odparłam twardo mierząc go wzrokiem.
- Nie dostałem takiej informacji – powiedział i odbezpieczył broń.
Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Reker z Derekiem. Żołnierz od razu się odsunął i spojrzał na nich.
- Żołnierzu! Jak śmiesz podważać rozkazy dowódcy Kiary?! - warknął na niego Derek. Ten wytrzeszczył oczy i spojrzał na mnie więc wtedy odpięłam fartuch medyczny i pokazałam mu swój mundur, na którym były odznaki na znak tego iż faktycznie jestem dowódcą. Przełknął głośno ślinę i się spiął.
- Proszę o wybaczenie – powiedział skruszony i zasalutował. Machnęłam tylko na to ręką by się nie przejmował i weszłam do środka. A gdy zobaczyłam, że jeden z lekarzy chce dożylnie podać antybiotyk Olivierowi natychmiast wrzasnęłam:
- Przecz z tym lekiem! - warknęłam na co się zdziwił.
- W jego organizmie jest stan zapalny… - próbował mi wytłumaczyć.
- Jeśli to po wirusowe zapalenie mięśnia sercowego to go tym antybiotykiem tylko zabijecie! - warknęłam stanowczo, na co się zdziwił, lecz odsunął się od łóżka chorego i zrobił mi miejsce. Wyjęłam stetoskop i zaczęłam nasłuchiwać jak bije serce Oliviera. Było słabe i gubiło siew rytmie co jakiś czas,co tylko mnie utwierdziło, że mam rację. Wyjęłam stetoskop ze swoich uszu i zawiesiłam go sobie na szyję. Dotknęłam dwoma palcami szyi Oliveira i sprawdziłam puls. Był słaby… Pokręciłam n to głową i spojrzałam na innych lekarzy wściekłym spojrzeniem.
- To po wirusowe zapalenie mięśnia sercowego! - warknęłam wściekła – Nie leczy się tego antybiotykami, bo to jeszcze bardziej dobija nadwyrężone serce! Co z was za konowały do chole*y?! Żeby tego nie wiedzieć?! - wrzasnęłam wściekła na co oni spuścili głowy.
- O mało go nie zabiliście! - warknąłem znowu – Organizm sam musi dojść do siebie a objawy się tylko łagodzi! - powiedziałam poirytowana ich bezmyślnością.
- Skąd pani wie że to ta choroba? - spytali – Przecież nie widziała pani nawet jego wyników…
- Byłam kardiologiem, zanim rozpętało się to piekło. Nie opatrywałam tylko samych ran, moim zadaniem było leczenie chorób serca, więc umiem to rozpoznać, bez żadnych wyników badań – powiedziałam i wstałam – Od teraz ja jestem głównym lekarzem pana Oliviera i nie ważcie się podawać żadnych leków bez mojej zgody, rozkazy czy niewiedzy – warknęłam na co pokiwali głowami na zgodę.
- Ale o tym może tylko decydować pierwszy – powiedział cicho jeden z młodszych lekarzy.
- Jestem jego córką i dowódcą, więc o tym wiem! - warknęłam na co się zdziwili, lecz ja podeszłam tylko do szafki z lekami i wyjęłam z jednej z szuflad fiolkę z przeźroczystym płynem. Nabrałam do strzykawki płyn i wstrzyknęłam Olivierowi do żył.
- Co to? - spytał jeden z lekarzy.
- Lek wzmacniający odporność – powiedziałam od razu – Jego organizm jest osłabiony, przez te durne antybiotyki, które mu podaliście, więc muszę mu trochę pomóc, bo inaczej już sam sobie nie poradzi! - warknęłam znowu – Idźcie odpocząć, bo zaczynacie ze zmęczenia popełniać podstawowe błędy! - rozkazałam – To nie była prośba tylko rozkaz! - dodałam na co szybko wyszli i zostałam sama z Rekerem i Derekiem.
- Co za idioci! - warknęłam jeszcze.
< Reker? :3 się troszkę wkurzyła xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz