piątek, 30 grudnia 2016

Od Reker'a cd. Eri

Strzały roznoszące się echem po okolicy przykuły uwagę wszystkich żołnierzy. Pośród nas nastała niepewność.
- Co się dzieje? - zapytałem strażnika wspinając się sprawnie na mur.
- Strzały ucichły... Może to tylko testowanie broni - westchnął na co pokręciłem przecząco głową.
- Testowanie broni za murami jest zabronione przez Wiliama - stwierdziłem biorąc lornetkę ze stolika. Była strasznie zimna, no ale cóż się spodziewałem podczas zimy. Budynki czyste, żadnego zombie i nagle kolejny strzał. Lornetka sama nakierowała się w odpowiednią stronę... Ktoś leżał krwawiąc na śniegu i ja już wiedziałem kto to. - Cholera! Eri! - krzyknąłem i jak najszybciej zszedłem z muru biorąc broń. Nie zważałem, że biegnę zamiast jechać konno, śnieg tryskał mi z pod butów znacząc moją obecność. Oby nie było za późno - krzyczałem niemal w myślach dobiegając do miejsca zdarzenia. Będąc przy ciele dziewczyny od razu zbadałem puls. Zero, pustka, brak oddechu ona umarła. Jedna łza spadła mi na śnieg, drżącymi rękami wziąłem ją na ręce i pozbierałem jej rzeczy. Przełożyłem przez ramie łuk i ruszyłem do Przemytników, gdzie powinna spoczywać.
****
Minęła godzina może nawet dwie a ja już dochodziłem do Wesołego Miasteczka, które już nie wydawało się być takie wesołe jak kiedyś. Przechodząc przez mury fortecy, wszyscy od razu rzucili się na mnie, lecz ja nie reagowałem. Podszedłem do Angela, który patrzył na mnie ze strachem w oczach, oddałem mu ciało i łuk.
- Nic nie mogłem zrobić... Byłem w wieży a ona sama wyszła - tłumaczyłem drżącym głosem - Nie mogłem nic zrobić - westchnąłem na co on położył mi rękę na moim ramieniu.
- Wiem to nie twoja wina - powiedział i odszedł. Patrzyłem na niego jeszcze chwilę i udałem się w własną stronę. Przez całą drogę się zadręczałem, że to wszystko przeze mnie... Teraz to stała się Echem na zawsze - stwierdziłem wchodząc przez bramy mojego domu. Trzeba żyć dalej...

<Koniec...> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz