niedziela, 18 grudnia 2016

Od Kiary cd. Reker’a

Reker prowadził mnie po jakiejś nieznanej dal mnie części miasta, więc rozglądałam się zaciekawiona. Dookoła było pełno różnych sklepów, które nie miały już szyb… Choć zdarzały się też takie, które były nawet w dobrym stanie, bo miały specjalne szyby antywłamaniowe. Mój ukochany zabrał mnie na jakąś górkę z której było widać przepiękny zachód słońca w który się wpatrzyłam. Dawno takich zachodów nie widziałam! Rzadko takowe się pojawiały po wojnie. Reker spojrzał mi głęboko w oczy, czym się lekko zdziwiłam i zaczynałam się zastanawiać co panuje… I wtedy nagle ukląkł na jedno kolano i wyjął pierścionek!!! Nie mogłam w to uwierzyć!
- Kiaro, czy wyjdziesz za mnie? - spytał z nadzieja i patrzył mi w oczy.
Przez pierwsze chwile tak mnie zatkało, że nie mogłam nic z siebie wykrztusić… Jednak jakoś się w miarę ocuciłam i zrozumiałam że to nie sen, lecz rzeczywistość!
- TAK! TAK! I jeszcze raz TAK! - wykrzyczałam i rzuciłam się mu na szyje szczęśliwa. Chyba poczuł ulgę, bo nagle wypuścił powietrze z puc dość gwałtownie i nabrał szybko powietrza. Pocałowałam go a on włożył mi pierścionek na palec. Spojrzałam mu w oczy, nigdy w życiu nie byłam taka szczęśliwa! Wtuliłam siew niego, patrząc razem z nim na zachód słońca, który było jeszcze przez chwilę widać. Teraz poczułam spokój w sercu… William już miał gó*no do gadania! Co prawda wtedy też nie miał za wiele do powiedzenia, ale teraz tym bardziej!
**
Gdy wracaliśmy do wieży, mięliśmy dobry nastrój i co chwilę się śmialiśmy. Szłam blisko Rekera, trzymając go za ramię i szliśmy przez śnieg, który wesoło skrzypiał nam pod nogami. Uśmiech nie schodził z moich ust, podobnie jak u Rekera. Wspięliśmy się po murze i byliśmy już w bazie. Gdy szliśmy przez plac, spotkaliśmy niestety albo stety Williama i Oliviera, którzy od razu zobaczyli nasz dobry nastrój i jak zwykle się przyczepił William.
- A wy co w takim dobrym humorze? - spytał William, unosząc jedną brew.
- Cieszyć się już nie można? - spytał Reker na co William przewrócił oczami.
- A tak w ogóle to gdzie żeście byli bachory jedne? - spytał groźnie William.
- Daj spokój… Są młodzi! - odezwał się Olivier.
- Reker… - odezwał się znowu ten upierdliwy staruch. - Mas mi to wyjaśnić! - warknął nie przejmując się słowami Oliviera.
- Mówisz tak do mojego narzeczonego? - spytałam siego retorycznie i spojrzałam na niego. William z Olivierem wytrzeszczyli oczy jak przejechane żaby z niedowierzania, więc zdjęłam rękawiczkę i pokazałam i złoty pierścionek z brylantem na moim palcu.
- Dobrze słyszeliście! - powiedziałam triumfalnie, a uśmiech nie schodził z moich ust – A teraz wybaczcie, ale musimy iść! - powiedziałam i razem z Rekerem, zostawiliśmy wciąż w szoku założycieli na zewnątrz.

< Reker? ;3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz