- Reker… Mimo wszystko jego słowa cię zabolały, bo po małej części traktujesz go jak drugiego ojca – powiedziałam łagodnie. - Dlatego zabolały Cie jego słowa… Moim zdaniem źle Cię traktuje, bo ciągle cię za wszystko karci i nigdy nie jest z Ciebie zadowolony… Sam ma własne problemy i wyżywa się na Tobie – odpowiedziałam ze złością.
- Do mnie tez przyszedł i wiedział, że byłam w niewoli Trupów… - dodałam cicho na co Reker się zdziwił.
- Ja mu nic nie mówiłem… - odpowiedział zdziwionym głosem i spojrzał na mnie.
- Wiec skąd się dowiedział? - wyszeptywałam równie zaskoczona.
- Nie mam pojęcia… - odpowiedział.
- Nieważne! - odparłam nagle – Posłuchaj Reker… Co kol wiek się stanie, masz mnie! Ja cię nigdy nie opuszczę i zawsze będę cię wspierać… Moim zdaniem wszystkie decyzje podjąłeś prawidłowe, bo chciałeś wszystkich chronić! Gdyby nie ty, to pewnie już bym nie żyła, a William by się o niczym nie dowiedział i by wszystkich wybili…. - powiedziałam podnosząc kciukiem jego podbródek tak bym mogła spojrzeć mu w oczy – Twój ojciec na pewno jest z Ciebie dumny a William to dupek! Nie myśl już o tym… - powiedział mi go pocałowałam. Spojrzałam mu później w oczy, które jakby nabrały nieco blasku, lecz były zmęczone.
- Połóż się… - powiedziałam łagodnie i delikatnie zmusiłam go do położenia się, zasnął po chwili, więc musiał być bardzo zmęczony! Przykryłam go kocem a sama wyszłam z pokoju.
**
Poszłam wściekła do gabinetu Williama! Miałam go już po dziurki w nosie tego zarozumiałego starucha! Weszłam bez pukania do jego gabinetu, trzasnęłam drzwiami i wbiłam swój lodowaty wzrok w niego.
- Rodzice Cię nie nauczyli, że się puka?! - warknął zły ze swojego biurka, przy którym siedział.
- Nie nie nauczyli! - warknęłam – Przestań w końcu zachowywać się jak przemądrzały idiota! - krzyknęłam do niego.
- Licz się ze słowami gówniaro! - warknął i wstał wściekły.
- Nie boję się Ciebie! - powiedziałam odważnie, nie zmieniając swojego lodowatego wzroku.
- To zaczniesz się bać! - warknął i podszedł do mnie i zmierzył mnie wzrokiem. Nie ruszyłam się z miejsca i cały czas patrzyłam w jego gniewne oczy.
- Przestań traktować Rekera jak ścierwo! - wrzasnęłam, na co się zdziwił. - Ciągle wysyłasz go na najtrudniejsze misje i ciągle na niego narzekasz i dajesz mu do zrozumienia że jest beznadziejny, co wcale nie jest prawdą! Robi więcej dla obozu niż Ty! - krzyknęłam wściekła.
- Ja nic niby nic nie robię?! - wrzasnął.
- O wybacz… Nie wiedziałam że pierdzenie za biurkiem, to to samo, co walka na prawdziwych bitwach z wrogiem! - wrzasnęłam wściekła – Reker jest prawie za wszystko odpowiedzialny! Na jego barkach ciąży za duża odpowiedzialność!
- Jest żołnierze i dowódcą! Musi sobie radzić! - warknął.
- Jest człowiekiem! - powiedziałam nagle co go zdziwiło – Traktujesz nas wszystkich jakbyśmy byli maszynami a nie ludźmi! - wrzasnęłam na niego – Jest młody i wciąż się uczy na swoich błędach, jednak byłby lepszym przywódcą niż Ty! A wiesz czemu? - stałym się go retorycznie – Bo on, podobnie jak Olivier czy inni założyciele, spędzają z nami czas i zdają sobie sprawę, że mamy uczucia! - warknęłam ponownie co ponownie go zdziwiło – Gdyby nie Reker, to wieża już dawno by upadła! Wykonuje najcięższe misje i cały czas się poświęca! To dzięki niemu dzisiaj nie zostaliśmy zaatakowani i zniszczeni prze wroga, bo nie siedzi cały czas na czterech literach w czterech ścianach! - powiedziałam wściekła – Myślisz że jak on się czuje Ty cholerny staruchu?! Cały czas jest przez Ciebie zdołowany i o wszystko się obwinia! Tylko udaje szczęśliwego, a tak naprawdę chodzi przygnębiony! I to znowu wszystko Twoja wina! - warknęłam. - Przestań w końcu traktować nas jak przedmioty i zacznij nas w końcu wszystkich doceniać… Siedzisz całymi dniami za biurkiem i przestałeś zauważać, że ludzie cierpią… - powiedział do niego. Widziałam w jego oczach zaskoczenie, choć starał się to ukryć.
- Przestań się ciągle wściekać na to, że ktoś próbuje Ci otworzyć oczy! I przejrzyj w końcu na oczy, jak podle traktujesz ludzi! A zw łasza Rekera! - powiedziałam i zaczęłam kierować siew stronę drzwi. Jak się okazało, naszej rozmowie przyglądał się Olivier, którego wcześniej nie zauważyłam w fotelu… Był zdziwiony i patrzył na mnie. Omiotłam go szybkim i wściekłym spojrzeniem i wyszłam trzaskając drzwiami tak mocno, że aż się zatrzęsły.
Wszystko we mnie kipiało! Nienawidziłam tego starucha! Poszłam do swojego pokoju, gdzie zastałam wciąż smacznie śpiącego Rekera… Wyglądał już na spokojnego, niż wtedy jak go zostawiłam, gdy poszłam wściekła do Williama. Pogłaskałam go dłonią delikatnie po policzku i ciepło się uśmiechnęłam. Położyłam się obok niego i pocałowałam go w policzek
- Kocham cię... - wyszeptałam mu do ucha i zasnęłam przytulając się do niego.
< Reker? :3 To się na niego wydarła xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz