Zwrócił uwagę na pistolet, po czym wyjął z sakwy kilka kul.
- Dobrze je wokorzystaj- rzucił nimi, ale wszystkie wyłapałem.
Załadowałem je i poszeelem przodem.
- I kto tu jest panienką? - szepnął z uśmiechem. Ironicznie zaklaskałem w dłonie i kontynuowałem marsz do wyjścia. A jednak ma poczucie humoru!
Oglądnąłem się, sprawdzające czy aby na pewno jakaś cząstka krwi nie prysła prosto na mnie. Czysto.
Wyszliśmy z budynku. Zaczęło się przejaśniać, a te bezmuzgi były z dala od nas. Uszczęśliwiło mnie to jak nigdy. Takie szczęście, a do tego w świecie! Czy to już święta?
W głowie pojawił mi się wątek tego nazwiska na nożu chłopaka. Nie chciał o nim gadać, co pokazał zmieniając temat. Warto strzępić język na takie szczegóły? Nie mnie oceniać, jednak ciekawość dała górę.
- ten nóż należy do ciebie?
- Tak.. - odparł po chwili ciszy. Czy kłamie?
- Twoje nazwisko.. - Nie dane było mi dokończyć, gdyż Shadow zatrzymał się tuż przedemną, powodując lekkie zderzenie między nami.
- Nie chcę o tym gadać.- Stanowczy, zirytowany ton był mocno zaakcentowany. Według mnie, nie ma powodu do nerwów! Ale... Ja, to nie on.
Uniosłem rece w geście obronnym.
- Złość piękności szkodzi.
- Żeby ci coś zaraz nie zaszkodziło... - warknął, na co go ucieszyłem.
- Śmiało. Tylko wiedz, że mam całkiem dobrą paczkę, która z chęcią pożarła by ci mózg.- obejrzał się, widząc kilku zarażonych, płaczących się o siebie. Jeden był wyjątkowo obleśny, gdyż połowa jego twarzy spoczywała w rękach drugiego.
Odwrócił się z zamiarem wznowienia tej jakże długiej wędrówki, trwającej kilkanaście minut. Ale szedł takim tempem, że byliśmy tam w pięć minut.
~•~
- Widzieliśmy flare. Zadanie wykonane.- powiedział dowódca, chwaląc nas. Pokiwaliśmy głowami, czekając na następne zadanie.
- Coś jeszcze? - dopytał mój towarzysz. Cisza jednak odpowiedziała nam na to pytanie - jak na razie nic. Ale chęć dalszego explorowania była na tyle silna, by spytać o jeszcze jedną, najmniejszą misję. Ale i takich nie było. Więc? Reszta dnia ma minąć mi na bezczynnym siedzeniu? Nie. Czas na trening.
- Możecie iść - odparł mężczyzna. Tak też zrobiliśmy, wychodząc z pomieszczenia i lądując na korytarzu. Postać czarnowłosego była cóż... Ciekawa.
- Jak to się stało, że zostałeś duchem? Sami cię przyjęli? - spytałem, lądując na jednym z parapetów. Trening poczeka...
<Recker? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz