niedziela, 20 listopada 2016

Od Reker'a cd. Eri

Nie widziałem sensu rozmawiania z dziewczyną, miałem tylko odebrać kopertę dla Wiliama i udać się z powrotem do wieżowca. Kiedy zaszyłem się już w uliczkę, gdzie zostawiłem konia i psa, usłyszałem strzały, idioci strzelają z broni palnej! Przecież zaraz zjawią się tu zombie... Chciałem odjechać stąd najszybciej jak można, w końcu nie wiadomo ile tego cholerstwa tu przylezie, bułana klacz zaczęła się denerwować, widocznie czuła zapach tych pokrak, chwila ciszy i usłyszeć można było kolejny wystrzał. Wsiadając na konia „uderzyło” we mnie wspomnienie sprzed ostatnich kilku chwil ta dziewczyna ciągle tam jest pomyślałem. Zmusiłem klacz do jak najszybszego wejścia w galop, szybko znalazłem się na starym placu zabaw, gdzie zobaczyłem trzech uzbrojonych mężczyzn. Nie byłem pewien kto to, ale na pewno nie Duchy a Przemytnicy raczej swoich nie atakują. Nakazałem Darkowi zaatakować z ukrycia, sam wyjąłem broń palną, skoro narobiliśmy już tyle hałasu to czemu nie? Ruszyłem na nich zabijając najwyższą postać, pozostała dwójka nie ukrywała zdziwienia, ale zachowali zimną krew i zaczęli strzelać we mnie. Bułana klacz oberwała, lecz zdążyła utrzymać równowagę, owczarek niemiecki zaatakował napastnika powalając go na ziemie i rozszarpując tętnice szyjną. Został tylko jeden, był nieco młodszy od pozostałych, chłopak ze strachu zaczął drzeć i mruczeć coś pod nosem.
- P-panie D-duchu może się dogadamy? - zaczął jąkając się.
- Gdzie kobieta? - mruknąłem przykładając mu spluwę do głowy.
- N-nie wiem.
- Gadaj zakłamana szujo! - warknąłem groźnie na co on jeszcze bardziej się przestraszył.
- Tam – wskazał palcem pierwszą uliczkę z brzegu.
- I co było tak trudno?! - powiedziałem pociągając za spust
Już po chwili martwe ciało padło mi przed nogami, nie przejmując się tym gwizdnąłem na Darka i bułaną klacz aby podążyły za mną. Szybko podbiegłem do miejsca wskazanego przez nieznajomego, dziewczyna była oparta o resztki ceglanej ściany a z jej łydki sączyła się obficie krew. Nagle usłyszałem jakiś bełkot, zombie już nadchodziły zwabione wystrzałami i zapachem zwłok cholera, nie teraz tylko to przyszło mi namyśl w takiej chwili. Wyciągnąłem z kieszeni spodni bandaż i zrobiłem szybki, ale skuteczny opatrunek, podniosłem ją i usadziłem na klaczy, na którą sam wsiadłem. Podciągnąłem też psa, który ułożył się wygodnie w jednej z sakw założonych przy siodle. Bałem się o konia czy wytrzyma taki ciężar, ale wiedziałem, że nie raz miała cięższe zadania i było wszystko dobrze więc za kłusowałem by jej zbytnio nie obciążać, a nabrać tępa. Szybko dotarliśmy do Wesołego Miasteczka, gdzie u samych bram przywitał mnie sam Angel. Koń prawie mnie zrzucił na jego widok, cóż się dziwić raz chciał na niej jechać po pijaku.
- Dajcie lekarza, jedna z was została ranna przez postrzelenie – powiedziałem nawet spokojnie
- Ja pieprze Blackfrey czy ty nie umiesz rozpoznawać swoich?! - krzyknął
- Nie przeze mnie idioto! A poza tym idą tu zombie szykuj ludzi... - odpowiedziałem pół krzykiem wjeżdżając do ich kwatery.
Stanąłem przed dwoma chłopakami, na oko mieli z szesnaście lat i wyglądali na stajennych, poleciłem by zajęli się raną zwierzęcia, a sam popędziłem z dziewczyną na rękach do najbliższego namiotu lekarskiego gdzie szybko się nią zajęto. Usiadłem przed namiotem, czemu ja się nią tak przejmuje? Sam nie wiem, przymknąłem zmęczone oczy i poczułem jak coś ociera mi się o rękę był to Dark patrzył na mnie wzrokiem mówiącym „Znowu o mnie zapomniałeś”, podrapałem go za uchem a ten zaczął ciągnąć moją rękawicę.
- Chcesz się bawić nie? - zaśmiałem się bezgłośnie na co on radośnie zaszczekał – Przynieś patyk – powiedziałem pokazując mu skąd ma go zabrać.
Pies radośnie przyniósł rzecz, którą zacząłem mu rzucać, za piątym razem jednak już nie pobiegł, położył się na ziemi i zaczął dyszeć. Patrząc na mnie błagalnym wzrokiem już starczy, za dużo wysiłku. Zamknąłem znowu oczy licząc na chwile spokoju, lecz tym razem chwile spokoju przerwał mi lekarz oświadczając, że ranna się wybudza. Doktor minął mnie w przejściu wychodząc gdzieś a ja zasiadłem na stołku przed łóżkiem, nagle dziewczyna otworzyła oczy i zaczęła rozglądać się nerwowo po pomieszczeniu zatrzymując swój wzrok na mnie, zsunąłem maskę na szyję ukazując twarz, by mogła mi się dobrze przyjrzeć.
- I jak się spało mała? - zapytałem podpierając głowę dłonią, która oparłem na kolanie.

<Eri?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz