niedziela, 20 listopada 2016

Od Eri do Rekera

Echo leżała nad krawędzią dachu czegoś, co kiedyś było chyba osiedlowym sklepikiem, i z uwagą obserwowała całkowicie opustoszały plac zabaw. Zamknęła na zniszczony, męski zegarek, który "odziedziczyła" po przyjacielu. Miała spotkać się z kimś z obozu Duchów i przekazać kopertę z wiadomością dla założycieli Duchów. Czas mijał, ale w polu widzenia nikt się nie pojawiał, jednak do dziewczyny dotarł odgłos pazurów przesuwających się po chodniku. Eri zdziwiło to, że po przesyłkę przysłano kogoś innego niż zwykle. Dziewczyna bezszelestnie wycofała się i zeskoczyła z dachu od strony zaplecza. Zsunęła z głowy głęboki kaptur czarnej bluzy, odsłaniając tym samym jasne włosy związane w wysoki kucyk, po czym wyjęła z kieszeni bojówek kopertę. Po raz kolejny spojrzała na zegarek. Spotkanie miało się odbyć 3 minuty temu. Spokojnym krokiem zaczęła iść w stronę placu zabaw. Zatrzymała się na chwilę dopiero, gdy doszła do huśtawki. Była teraz doskonale widoczna z niemalże każdego punktu w okolicy, i chociaż Echo doskonale wiedziała, że musi się pokazać aby Duch się ujawnił, to szczerze nienawidziła tego uczucia, kiedy to ktoś inny obserwował ją. Minęło kilka sekund, zanim z jakiegoś ciemnego zaułku wyłonił się jakiś mężczyzna, szybkim krokiem zbliżając się do dziewczyny. Jedyne, co rzuciło jej się w oczy, to jego jasna maska. Nieznajomy zabrał kopertę, trzymaną przez Echo, i zniknął gdzieś po przeciwnej stronie, ona zaś jeszcze przez chwilę stała w miejscu. To był błąd, bo w jednej z bocznych uliczek pojawiły się trzy sylwetki. Szczęk przeładowywanej broni nie zwiastował niczego dobrego. Echo zaczęła biec na ułamek sekundy przed tym, jak padł pierwszy strzał. Dziewczyna odnalazła najbliższe miejsce, które mogło ją ochronić przed kulami i tam właśnie zaczęła się kierować. Była już praktycznie na miejscu, kiedy poczuła palący ból w prawej łydce. Upadła na ziemię, na własne szczęście będąc już ukryta za rogiem bloku. Zaczęła zęby, by nie zacząć krzyczeć, ale w jej głowie kolejne myśli pojawiały się tak szybko, że niektórych nie była w stanie wyłapać. Przyciągnęła do siebie ranną nogę, przyglądając się jej. Ciemność i krew, która wydostawała się z rany skutecznie to utrudniały, ale Eri udało się stwierdzić, że pocisk w całości wydostał się z jej łydki, nie uszkadzając przy tym największych naczyń krwionośnych. Udało jej się zatamować krwawienie, robiąc prowizoryczny opatrunek z pociętej koszulki. Właściwie dopiero wtedy zaczęła się przejmować swoją sytuacją. Musiała jeszcze wrócić do wesołego miasteczka, a co gorsze w oddali słychać było kroki. Dziewczyna z dużym trudem wstała i zaczęła iść w stronę obozu, ale nie zrobiła nawet czterech kroków zanim upadła. Tuż zanim odpłynęła, zobaczyła jeszcze jak ktoś idzie w jej stronę. A może tylko jej się wydawało?

<Reker?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz