wtorek, 29 listopada 2016

Od Nick'a cd. Reker'a

-Miło mi, jestem Nick…-powiedziałem, wyciągając rękę i uśmiechając się, wyciągnięta ręka krótko wisiała w powietrzu-Nick Walter.
Następne chwile mijały w niezręcznej ciszy, jedynie psy co jakiś czas robiły rzeczy warte minimalnej uwagi.
-A więc, co cię tu sprowadza?-zapytał nagle, wybudzając mnie z transu.
-To znaczy to dość długa historia, a z tego, co wiem, miałeś chyba się zbierać…-mruknąłem, chcąc podstępem zatrzymać przy sobie nieznajomego.
-Racja… jednak jestem ciekaw, jak tu dotarłeś i skąd!-powiedział, nakazując psu wejście do pojazdu, ja zrobiłem to samo- Mało kto przeżywa w tych czasach…
Oboje posmutnieliśmy, najwidoczniej on podobnie, jak ja stracił kogoś bliskiego, w zaistniałym konflikcie państw. Posadziłem Klifa tuż obok mnie i wtuliłem się w jego sierść.
-Jeszcze parę godzin temu, byłem w mojej przytulnej kryjówce, jak co dzień wykonując monotonne czynności, i jak co dzień przyszedł czas na cotygodniowe przeszukiwania-przerwałem głaszcząc psa, by uspokoić buzujące we mnie emocje- Jednak pewnego razu, gdy już maiłem wyjeżdżać, okazało się, że mój „dom” nawiedziły zombi, serio nie polecam nikomu tak bliskiego spotkania, tym bardziej że ja umiem posługiwać się wyłącznie nożem, gdyż broń czasem wypada mi z ręki…
Przerwał mi rozbawiony towarzysz, który cicho chichotał.
-Z czego się śmiejesz! To przez chorobę genetyczną!-warknąłem oburzony, a nieznajomy od razu spoważniał-Kończąc udało mi się przeżyć, zresztą jak sam widzisz i tak znalazłem się tutaj, a ty?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz