środa, 30 listopada 2016

Od Recker'a cd. Nick'a

- Jakby to ująć... Mogłem smacznie spać w wierzy i odpoczywać po dwóch tygodniach spędzonych poza jej murami, ale nie Markus musiał się rozchorować, a pech chciał, że musiałem akurat tamtędy przechodzić. Przecież Blackfrey wszystko zrobi, przecież jest synem Mi... - urwałem, minęło już 7 miesięcy od śmierci taty, ale jego imię nadal ciężko przechodziło mi przez gardło. To prawda tęskniłem za nim jak diabli, ale rzadko można było to po mnie poznać tylko matka to widziała.
- Mi? - zapytał Nick w oczekiwaniu, iż dokończę wypowiedź.
- Michael tak miał na imię mój ojciec – westchnąłem cicho przymykając zmęczone oczy ile bym dał za chociaż pięć minut snu, ale teraz nie mogłem pozwolić sobie na ten błogi stan musiałem dotrzeć do ogrodu botanicznego po te głupie nasiona... Co oni wyprawiają? ogródek sobie sadzą? Na pewno jak wrócę nie odpuszczę im tych pytań.
- Muszę ruszać puki jeszcze świta... Kiepsko będzie znaleźć się nocą pośród umarlaków – rzekłem wstając. - Idziesz ze mną? Zona jest niedaleko... - dodałem z obojętnością zakładając maskę i powstrzymując Darka od ciągnięcia smyczy.

<Nick? Coś tam weszło mi do tego pustego łba xD>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz