niedziela, 20 listopada 2016

Od Eri do Reker'a

Najpierw był ból. Ból był dobry, oznaczał, że jeszcze żyje. Potem otworzyła oczy. Przez chwilę nie potrafiła określić gdzie się znajduje, ani co się z nią dzieje. Zatrzymała wzrok na mężczyźnie siedzącym przed nią, obserwując jak ten zdejmuje maskę. Był chyba trochę starszy od niej, ale dziewczyna nie potrafiła dopasować do jego twarzy żadnego imienia.
- I jak się spało mała? - spytał, opierając głowę na ręce.
Eri dopiero po kilku sekundach zrozumiała, ze pytanie było skierowane do niej.
- Bywało lepiej - odparła.
Spróbowała usiąść, ale z powodu zawrotów głowy musiała odpuścić.
- Kim jesteś? - odezwała się po chwili.
- Reker Logan Blackfrey - mężczyzna przedstawił się.
Tym razem przetworzenie nowej informacji zajęło Echo nieco więcej czasu niż zazwyczaj.
- Michael Blackfrey to twoja rodzina? - dziewczyna zadała kolejne pytanie.
- Był moim ojcem - odparł Reker.
Nie zauważyła na jego twarzy najsłabszych chociażby emocji.
Do namiotu wrócił Rick, który w obozie robił za lekarza.
- Jak się czujesz? - spytał dziewczynę.
- Nigdy nie czułam się lepiej - skłamała. - Mogę już iść?
- Przez jakiś czas nigdzie się nie wybierasz - odparł lekarz.
- Przecież mówię, że jest okej - zaprotestowała Eri, po raz kolejny próbując wstać - z identycznym skutkiem.
- Chol*ra - mruknęła pod nosem.
- Nie, Echo, nie ma mowy. Masz leżeć w łóżku.
Rick wyszedł z namiotu.
- Dzięki za uratowanie życia - Eri zwróciła się do Rekera.
- Nie ma za co - skwitował. - Powinienem już iść - dodał po chwili, po czym również opuścił namiot.
Kolejne dwa tygodnie minęły dziewczynie na "nicnierobieniu" i kolejnych próbach przekonania Ricka, żeby pozwolił jej już wyjść. Lekarz wypuścił ją jednak dopiero po ściągnięciu szwów, do tego z kategorycznym zakazem chodzenia po dachach i innych, podobnych rzeczach, który to nakaz dziewczyna złamała przy najbliższej okazji.
Po kolejnym tygodniu po raz kolejny miała przekazać wiadomość dla Duchów. Po raz kolejny czekała na dachu, aż ktoś się pojawi...

<Reker?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz