środa, 19 czerwca 2019

Od Fallon cd Eri

Pytanie Echo zbiło mnie nieco z tropu. Od tak dawna nikt nie pytał mnie o dom, że aż poczułam się dziwnie. Szczególnie, że musiałam wrócić do wspomnień sprzed wojny.
– Było… jak w bajce. – Westchnęłam. – Spokojne życie, bycie kapitanką drużyny, dziewczyna, kochający rodzice… stypendium i studia… wszystko miałam mniej więcej zaplanowane, ale nie bałam się zmienić planów, gdyby tak było trzeba. No i było przyjemnie chłodno, a nie w chuj chłodno. Dało się żyć. Było spokojnie. Cicho. Mało ludzi decydowało się tam mieszkać. Czasami, w zimę, odwoływali nam lekcje, bo nawaliło tyle śniegu, że nie dało się dojechać. Czasami można było spotkać dzikie zwierzęta. Czasami… czasami tęsknię bardziej niż zwykle.
– To nic dziwnego. – Dziewczyna kręciła się chwilę, aż obydwie mogłyśmy położyć się wygodnie i grzać nawzajem. – Brzmi jak fajne, poukładane, spokojne życie.
– W sumie takie było. Przynajmniej dla mnie. – Zmarszczyłam lekko brwi. – Po rozpoczęciu walk dowiedziałam się, że moi rodzice tak naprawdę byli tajnymi agentami i dlatego musieliśmy uciekać.
– W naszej armii? – Uniosła brwi dziewczyna.
– Tak. – Kiwnęłam głową. – Rosjanie zastrzelili ich, kiedy uciekaliśmy. Dwa, może trzy tygodnie po rozpoczęciu wojny. Potem trafiłam do dziadka. To moja jedyna rodzina.
– A dziewczyna? – Blondynka popatrzyła mi w oczy.
– Nie widziałam jej od wybuchu wojny. – Westchnęłam. – To długo. No i wojna. I ja, i ona na pewno się zmieniłyśmy. Nie wiem, czy będziemy w stanie dalej się dogadać. To kim stałam się w czasie wojny odbiega od tego kim byłam i kim chciałabym być.
– Bo wojna to sucz. – Dziewczyna zamknęła oczy. – To może opowiesz mi coś weselszego? Wiesz, wolę nie mieć koszmarów.
– Nie wiem czy bajki pomogą. – Skrzywiłam się lekko.
– Nie, ale lubię się oszukiwać, że tak. – Uśmiechnęła się dziewczyna.
– Pozytywnie. – Skwitowałam ze śmiechem, a potem, poprawiając kurtkę, zaczęłam opowiadać dziewczynie o przygodach rudowłosej Meridy.
***
– Wychodzi na to, że wschód jest tam! – Wskazała ręką Echo. – Brawo Fall, masz wyczucie.
– Chyba szczęście. – Westchnęłam i ruszyłam za dziewczyną. – Obydwie mamy szczęście. Może w naszym obozie zamieszkały jakieś Bożątka.
– Co to jest Bożątko? – Zdziwiła się dziewczyna.
– W mitologii słowiańskiej duch opiekuńczy domu. – Wzruszyłam ramionami. – Wiesz, dokarmiasz go resztkami ze stołu, a on chroni dom przed złem.
– Ciekawa opcja. – Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. – Chciałabym mieć takie na wyłączność.
– Spróbuj zostawić trochę jedzenia w swojej kwaterze, może masz. – Zaśmiałam się.
– Prędzej zje je ktoś, kto będzie wybitnie głodny. – Skrzywiła się dziewczyna. – Wolę zjeść całą swoją porcję.
– Więc nie narzekaj, że nie wiesz, czy masz ducha opiekuńczego. – Poklepałam ją po ramieniu. – Ruszasz gdzieś?
– Pewnie do obozu. – Westchnęła. – Nie chce mi się, ale chyba nie mam wyjścia.
– Pomyśl, że tam jest trochę bezpieczniej. – Uniosłam kącik ust. – A jak nie, to zawsze znajdziesz mnie u Aniołów.
– A podobno to ja spadłam z nieba. – Dziewczyna się roześmiała, a potem zniknęła za zakrętem prowadzącym do jej obozu.
***
– Twój dziadek wysłał mi list. – Stałam właśnie w lokum Aidena i patrzyłam na kawałek kartki, która leżała przed nim. – Nie czytałem go, ale Max jest moim przyjacielem i wolałbym, żebyś przeczytała go tu.
– Dobrze. – Kiwnęłam głową i wzięłam do ręki papier.
Szybko prześledziłam eleganckie litery, które na pewno postawił dziadek. Ich sens jeszcze nie do końca do mnie docierał, ale z każdą chwilą przebijał się do mojego umysłu.
– Co się dzieje? – Mężczyzna popatrzył na mnie zaciekawiony.
– Mój dziadek jest bezpieczny. – Złożyłam kartkę. – Tylko chce, żebym wróciła na jakiś czas do niego, bo ma wobec mnie pewne plany.
– Nie możesz się nimi podzielić. – Aiden pokiwał ze zrozumieniem głową. – No dobrze. Tylko uważaj na siebie. Na Alaskę i z powrotem to długa droga.
– Mam nadzieję, że z powrotem będzie mi towarzyszył dziadek. – Uśmiechnęłam się nikle i po krótkim skinieniu głową wyszłam z namiotu.
***
– Możesz to przekazać Echo? – Podałam kartkę Justice.
– List? Jak romantycznie. – Zironizowała. – Ale okej. Mogę jej go dać.
– Dzięki. – Uniosłam kącik ust. – I jakoś nie sądzę, żeby to było romantyczne. Znamy się tylko.
– Nie wnikam. – Ciemnowłosa znów zmieniła się w lisa. Co prawda nie napawało to już tak ogromnym niepokojem, ale wciąż było… niestandardowe.
– Do zobaczenia. – Pomachałam jej jeszcze i ruszyłam w drogę na Alaskę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz