sobota, 13 października 2018

Od Rous cd. Willa

Czas mijał mi bardzo szybko, lecz nie ukrywam, że też dosyć boleśnie. Poród zbliżał się do mnie wielkimi krokami, co nieco mnie przerażało. Starałam się zaufać Willowi, który ciągle powtarzał mi, iż wszystko będzie dobrze, ale w mojej głowie nadal pałętał się cichy głos mówiący, że nie dam sobie rady. Ostatnimi czasy mój narzeczony zaczął nawet uczyć się gotować, co było dość miłe z jego strony, ponieważ nigdy jakoś specjalnie do tego się nie garnął. Jak idzie się domyślić, to co zrobił od razu mi serwował oraz czekał na moją opinię, dotyczącą tego, czy aby na pewno niczego nie schrzanił. Przeważnie wszystko mi smakowało, ale jego wymyślanie i jęczenie, że na pewno coś popsuł nie raz wywoływało u mnie lekkie zgrzytanie zębami. Nie miałam pojęcia jak on potrafił wytrzymywać te moje humorki... Ja pewnie będąc chłopem od razu zostawiłabym taką rozkapryszoną babę i nie przyznawałabym się do dzieci... W końcu nie jeden już tak zrobił nawet w tym normalnym świecie i nikt takiej kobiety nie żałował. Pewnie gdyby uczynił to też Parker już dawno bym się zabiła, nie patrząc na smutek mojego ojca i brata. Byłam własnie w trakcie czytania swojej nowej książki, którą dostałam od Petry, gdy nagle usłyszałam dość głośne pukanie do drzwi. Zdziwiona nie wiedząc kto to może być, powiedziałam niepewnie słowo "proszę", aby udostępnić nieznajomej postaci wejście do środka. Jak się okazało był to mój brat, który po kilku miesiącach kuracji w końcu odzyskał wszystkie siły potrzebne do życia.
- Cześć mała - zaśmiał się zamykając za sobą dębowe wrota - Lenisz się co? - podszedł do mnie szybkim krokiem powstrzymując od gwałtownego poderwanie się z łóżka. Aurora czując, że Skot nie jest żadnym potworem, nawet nie podniosła się ze swojego posłania, które zważywszy na mroźne dni było usytuowane przy samym grzejniku.
- Cześć braciszku - mówiąc to przytuliłam się do niego jak najmocniej tylko umiałam - Czujesz się już lepiej? Wszystko dobrze? Jesteś głodny? Boli cię coś? - zasypałam go ogromną ilością pytań, na które ten jedynie machnął od niechcenia ręką.
- Wszystko dobrze Rousi... Nie musisz się o mnie zamartwiać - przykrył mnie bardziej ciepłym kocem uważając na mój już dość spory brzuch - Dzieciaki dają ci popalić co? Nieźle się twojemu kochasiowi utrafiło - parsknął ponownie zdrowym śmiechem, co skończyło się dla niego pacnięciem w głowę z mojej strony - No co? - zasłonił się rękami, nie mając zamiaru oberwać ode mnie kolejny raz.
- Nie nazywaj go kochasiem - burknęłam z lekkim urażeniem - Willy to Willy i nic tego nie zmieni - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, próbując prześwidrować go wzrokiem wzdłuż i wszerz. Niebieskooki mężczyzna milczał po mojej wypowiedzi przez jakiś czas, a kiedy uznał, że wystarczy już tej ciszy, westchnął głośno opadając na znajdującą się najbliżej łóżka ścianę.
- Nieźle was ten amor trafił - stwierdził z niemałą powagą - Cieszcie się, że możecie mieć dzieci - dorzucił zamykając szybko oczy. Zdziwiona jego reakcją, miałam już zapytać o co mu chodzi, lecz w tym samym momencie w pokoju pojawił się mój zadowolony z siebie ojciec. Te to dopiero miał krzepę! Przez całe czterdzieści pięć minut prowadził ze mną długą rozmowę na temat mojego samopoczucia oraz odpowiedzialności jaka na nas spadnie kiedy na świecie pojawią się nasze dwa szkraby. Kiedy zachciało mu się potrzeb fizjologicznych, postanowił udać się do toalety dając mi tym samym trochę czasu na odetchnięcie. Myślałam, że to już koniec niespodzianek, ale w tym samym czasie pojawił się mój ukochany niosący dla mnie smaczny posiłek.
- A kto to wreszcie do nas zawitał? - spytał z uśmiechem mojego brata stawiając na stolik obok łóżka miskę z kolorową zupą. Nim Skot zdążył mu odpowiedzieć, z toalety wyszedł mój pełen energii ojciec, który od góry do dołu przyjrzał się dwudziestojednolatkowi jakby chciał się upewnić, czy to aby na pewno on.
- Witaj Willu - rzekł spokojnie czochrają go po włosach - Masz pozdrowienia od swojego ojca, niedługo też cię odwiedzi - oznajmił otwarcie nie zwracając jak na razie na mnie żadnej uwagi. Myśląc chwilę nad tym jakby to było, gdybym w końcu zgubiła ten ogromny brzuch, poczułam nagle silny ból w okolicy podbrzusza. Tylko nie to. 

<Will? :3 Zaczęło się xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz