piątek, 12 października 2018

Od Kiasa cd. Sary

Było mi niezmiernie miło kiedy do swoich drżących rąk dostałem tak wartościowy przedmiot. W dzisiejszych czasach trudno było znaleźć dobrze naostrzone i wykonane sztylety, czy też buty, które nie miałyby prawa tworzyć na stopach żadnych otarć. Kolorowy miś nie mający żadnych wad, bardzo mnie ucieszył. Nigdy nie uważałem się za dobrego ojca, a świadomość, że moja mała może mi to kiedyś wypomnieć chyba mnie zbyt mocno przerastała.
- I jak wam się podobają? Kiasuś skarbie nie wiedziałam który wolisz kolor więc wybrałam Ci trzy kolory - odezwała się mama.
- Mama się bardzo starała i wszystko sama robiła, bo mnie odganiała - dodał rozbawiony ojciec opierając się ramieniem o podniszczoną framugę drzwi. Jego głos zawsze był taki przesadnie spokojny, dlatego ludzie uważali go za potulnego baranka. Myśleli, iż nie ma sposobu, aby go zdenerwować, lecz prawda jak zawsze była zupełnie inna. Wściekał się raz na jakiś czas, ale kiedy już to robił był jak dziki pies zerwany ze smyczy gotowy zagryźć każdą napotkaną przez siebie osobę. Obiecał mi, że nigdy mnie nie skrzywdzi, ale czy warto było temu ufać? Zawsze raczej pozostanę czujny i nikt tego nie będzie w stanie zmienić.
- Dziękuję, są bardzo ładne, a małej na pewno się spodoba - rzekłem z lekkim uśmiechem odkładając każdy przedmiot na swoje miejsce. Z pewnością po poznaniu Alice stałem się mniej bałaganiarskim człowiekiem niż kiedyś. Na samym początku mojego "drugiego" życia, w moim pokoju panował ciągle nieustanny chaos, który zażegnany przez jej osobę spowodował u mnie spore zdezorientowanie. W pierwszych tygodniach naszego wspólnego mieszkania nie wiedziałem gdzie co się znajduje, przez co musiałem strasznie hałasować, aby dostać się do odpowiedniego wieszaka wiszącego na samym "szczycie" szafy - Ale nie wiem czy na to wszystko zasługuję - westchnąłem na koniec opierając się mocniej o trzeszczące krzesło - Nie jestem idealny.
- Nikt nie jest synu - ręka blondyna zatopiła się w moich wypadających garściami włosach - Zawsze będziemy was kochać... Nie ważne jakie głupstwo popełnilibyście w życiu, możecie liczyć na nasze wsparcie - oznajmił otwarcie przypatrując się swojej najstarszej córce - A tobie jak podoba się prezent Saruś? - dorzucił po chwili z ogromnym uśmiechem, który przez całe spotkanie widniał na jego twarzy. 
- Jest świetny! Dziękuję, na pewno wszystko mi się przyda - mówiąc to przytuliła się do jego brzucha. Miałem już to jakoś skomentować, lecz wtem w pomieszczeniu zrobił się okropny raban spowodowany przybyciem Lisy, która naskoczyła na mnie jak na łóżko w oczekiwaniu, że wybije ją w stronę szarawego sufitu.
- Kias! - zawyła jak słoń nawołujący swoje stado do powrotu - W końcu przyszedłeś! Miałeś być wcześniej! - mruknęła obwiniająco wiercąc się na moich kolanach, aby znaleźć jak najlepszą pozycję, żeby móc mnie udusić. Czując jak dość delikatnie uderza mnie w klatkę piersiową, na nowo przypomniał mi się zastrzyk wymierzony prosto w moje serce. Spinając na to odruchowo wszystkie  mięśnie, ujrzałem lekkie zawahanie w oczach dorastającej dziewczynki.
- Wiem, ale miałem zbyt dużo pracy - poczochrałem ja po włosach, aby rozluźnić nieco zagęszczoną atmosferę - Obiecałem przecież, że do ciebie przyjdę... Nigdy nie próbuj uciekać rodzicom, bo dostaniesz karę - ostrzegłem ją, gestykulując przy tym palcem wskazującym, co nadało mojej wypowiedzi poważniejszego tonu. Blondynka słysząc moje ostatnie słowo, od razu zaczęła kiwać nerwowo głową mając nadzieję, że tym razem, aby na pewno niczego nie przez przypadek nie przeskrobała - A z siostrą to się już nie przywitasz? - dodałem na sam koniec wskazując ruchem głowy zamyśloną Sarę, która wręcz prosiła się o natychmiastowe przywrócenie do świata żywych.
- Sara! - przedarła się na jej kolana niczym pełzający po ziemi wąż - Tęskniłam, nie było cię tak długo... - wczepiła swoje drobne ręce w jej pogniecione ubranie. Wpatrując się w ten widok, nagle w moich uszach zaczął roznosić się okropny pisk wywołujący u mnie silny ból głowy. Nim mój rodzic zdążył na to zareagować, ja leżałem już z głową wbitą w stół. Chyba mam złamane żebro... Może dwa... Albo cztery - pomyślałem ostatkiem sił nie będąc świadom tego, co tak na prawdę się ze mną dzieje.

<Sara? :3 No to taki krwotok mały xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz