poniedziałek, 18 czerwca 2018

Od Leona cd. Reker'a

Zdziwiłem się bardzo że przywódca tych calych Duchów nic nie zrozumiał z tych szyfrów gdyż byłem pewien że te metody szyfrujące są wszystkim bylym zawodowym żołnierzom znane ale jak widać się pomyliłem... Jak widać tylko Breyk znał te szyfry czyli inaczej ten żołnierz który mnie tego wszystkiego nauczył tyle że to był żołnierz starszej daty niż owy przywódca tego obozu. Eh... Breyk to był facet na prawdę z jajami i miał łeb na karku. To on właściwiw zwrócił na mnie większą uwagę w armii i się mną zajął. Był nie tylko przyjacielem ale i także traktowałem go jak ojca którego wtedy jeszcze nie miałem czy też nie miałem okazji poznać. Nauczył mnie rozbrajać bąby i jak wcześniej wspomniałem, rozszyfrowywać tajne wiadomości na kilka sposobów. Szkoda Breyk że Cię tu nie ma... przeszło mi smutno przez myśl gdy przywódca obozu kazał nam wyjść i iść odpocząć. Byłem zmęczony owszem ale nie chciało mi się spać. Nadal bardzo to wszystko przeżywałem w duchu i myśl że mam teraz rodzinę wydawała mi się niesamowita ale i też dziwna. Poza tym mało wiedziałem dalej o tych obozach w dzisiejszych czasach. Dodatkowo bylo mi dziwnie bo miałem wrażenie że ciągle ktoś na mnie patrzy... W ogóle ludzie dziwnie się na mnie patrzyli czego nie rozumiałem i przez myśl mi przeszło że jednak pewnie myślą o mnie że jestem ten zły i niedobry bo miałem naszyfkę Demonów przy sobie. Poza tym to ciężko mi było zaufać innym i ciągle patrzyłem czy nikt nie chce mnie zaatakować czy zabić. Nie chciałem znowu trafić tam gdzie trafiłem tutaj na początku... Ci ludzie byli tak źli że myślałem że trafiłem do piekła i że zaraz mnie tak skatują i zmaltretują o coś czego nie zrobilem i kim nie byłem że ba samą myśl przechodziłi mi ciarki po plecach. Miałem w duchu nadzieję że to z tą rodziną to nie żadne kłamstwo bo tego bym nie przeżył gdyby ktoś chciał się zabawić moim kosztem... Chciałem tylko spokojnie żyć nic wiecej... Choć słowo spokojnie w tych czasach to drobna przesada. Aż ciężko jest uwierzyć że to o czym kiedyś pisano w książkach fantasty czy grali w filmach stanie się rzeczywistością. Tia... nie ma to jak charczące zombie. Słysząc pochwałę brata zrobilo mi się cieplej na sercu no i takie mile to bylo bo nie pamiętam kiedy ostatnio bylem za coś chwalony zwłaszcza że mój brat jest bardziej doświadczony ode mnie i więcej umie niż ja choć on pewnie twierdzi co innego, wiec pochwała od niego była dla mnie czymś wyjątkowym.
- Dzięki brat - odezwałem się cicho po czym pomoglem mu iść gdyż zauważyłem jaki ma problem z nogami i iściem na przód. Na medyczny dotarliśmy nawet szybko i niestety od razu dorwali nas niezadowoleni lekarze którzy zauważyli naszą nieobecność. Od razu kazali nam leżeć i podali jakieś leki dożylnie po których zachcialo mi się spać i usnąłem szybko, co pewnie bylo wynikiem tych lekow.
~~~~~~~~~~~~~☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Minął jakiś czas i brat musiał opuścić ten obóz bo jakiś Eric go wzywał i tak zostałem sam w obcym obozie. Ojciec też musial wracać co nie ukrywam nieco mnie przerażało gdyż bałem się zostać sam w takim obozie ale nic nie mówiłem by nikomu głowy nie zawracać. Siedziałem więc sam w swoim "nowym" pokoju i rozglądałem się z łóżka po moih nowych "włościach". Bylo tu łóżko, biurko, niewielka szafka na ubrania no i niewielkie okno z zasłonką ciemną by w razie co wstajace slońce nie razilo mnie po oczach. Pewnie pojechali i o mnie zapomną... W końcu jestem tylko przybłędą w ich rodzinie a ja nikomu nie jestem potrzebny bo mam małe doświadczenie i nikt mnie nie lubi - pomyślałem smutno i nieco bardziej zakrylem się cienkim kocem. Może i na dworze był upał ale tu w środku bylo zimnawo. Wolałem nie wychodzić z pokoju i nikomu się nie pokazywać by nikogo nie złościć swoją obecnością co wiązało się z niejedzeniem przez dłuższy czas ale cóż... Wolałem to niż słuchanie przykrych słów a poza tym i tak nie wiedziałem gdzie jest ta ich stołówka i w ogóle. Tu była istna plontanina korytarzya znajac moje szczęście to zapewne od razu bym się zgubił. I tak przesiedziałem z kilka godzin aż stalem się bardziej głodny więc zacząłem rozważać czy nie wyjść jednak i czegoś nie zjeść. Moje rozmyślenia jednak przerwało ciche pukanie do drzwi co mnie zdziwiło. Niepewnie wstałem i w pierwszej chwili pomyślałem że lepiej to zignorować i udawać że mnie nie ma ale w następniej chwili pomyślalem iż to może myć mój brat więc poderwałem się na równe nogi i podeszłem do drzwi choć nieco się obawiałem. Niepewnie otworzyłem drzwi i zobaczyłem nie mojego brata tylko jakiegoś innego chłopaka więc sie speszyłem i moja pewność siebie znowu drastycznie spadła.
- O co chodzi? - spytałem cicho.
- Chodź przywódca chce z Tobą mówić - mruknął do mnie.
- Ze mną? - zdziwiłem się - Niedawno z nim rozmawiałem przecież - dodałem jeszcze co mu się nie spodobało.
- A skąd ja mam wiedzieć po co chce z Tobą rozmawiać? Przyslał mnie tu to przyszedłem po Ciebie - butknął - Leziesz czy nie? - dodal i odwróci sie do mnie plecami i zaczął iść korytarzem. Wydało mi się to dziwne lecz nie chciałem się narażać na gniew przywódcy obozu dlatego ruszylem szybko za mężczyzną który nic nie mówiąc prowadził mnie schodami w dół co mnie zdziwiło.
- A do przywódcy to czasem nie idzie się do góry? - spytałem niepewnie.
- Kiedyś się tam szło ale na razie jest remont jego gabinetu więc jest na dole przez jakiś czas - odparł sucho więc sie zamknąłem i potulnie szedłem za nim nie chcąc sprawiać problemów zwłaszcza że i tak był wystarczajaco zły iż zadaje tyle pytań. Być może wrócił z jakiejś misji czy coś i był zmęczony a jeszcze go po mnie wysłali. Szliśmy dość długi aż kazał mi wejść przez jakieś drzwi pierwszemu.
- To tutaj właź - burknął znowu wiec też tak zrobilem lecz ku mojemu zdziwieniu byl to pusty pokój a raczej chłodnia!
- Co je.... - nie dokończyłem gdyż odezwał się on za moimi plecami z resztą przez co poczułem też ciarki po plecach.
- Pozdrowienia od Duchów skurwialy Demonie - usłyszałem po czym nim zdołałem sie odezwać, dostalem czymś ciężkim w głowę po czym straciłem przytomność...
~~~~~~~~~~~☆☆☆☆☆☆☆☆☆~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziłem się ze strasznym bólem głowy i nudnościami lecz nie to bylo najgorsze gdyż czułem straszne zimno które wręcz paraliżowalo moje ciało. Otworzyłem szybko oczy i zobaczyłem że leżę w jakiejś chłodni. Dookoła było pełno lodu a para leciala mi z ust. Nie mialem na sobie swojego munduru wojskowego na klatce piersiowej więc tylko bylem w samej koszulce i strasznie marzłem. Podniosłem sie jakos z jękiem i podszedłem do drzwi i starałem się je otworzyć lecz drzwi ani drgnęły i zacząłem czuć jak amarzają mi palce i ramiona. Umrę tutaj... pomyślałem dygocząc z zimna po czym upadłem na zmarznietą podłogę. Byłem pobity i nie mialem nic przy sobie wiec to tylko kwestia aż tu zamarznę na śmierć.

< Reker? ;3 ratuj braciszka!! xddd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz