- Nie możesz zostać Reker... Gdybym ci pozwolił to ja i ty mielibyśmy ogromne nieprzyjemności. Skoro baza chce nas już w Stanach to my będziemy w Stanach - westchnął zostawiając mnie daleko w tyle by pomóc reszcie przy ocalałej drużynie, którą uratowaliśmy. Wiedziałem, że muszę się już jakoś z tym pogodzić, ale nie wiedziałem jak. Nikt na mnie nie patrzył dlatego wyszedłem sobie z pomieszczenia kryjąc się gdzieś za starym budynkiem gdzie napotkałem swoją suczkę.
- Nie dam rady tam przeżyć - szepnąłem jej na ucho głaszcząc ją delikatnie po głowie - On mnie teraz już chyba zabije... Wolę tą wojnę niż tą w domu - dodałem jeszcze chcąc by zrozumiała każde moje słowo. Royal chcąc mnie pocieszyć, wlazła jakoś na moje kolana zaczynając ocierać się przyjaźnie o mój brzuch. Uśmiechnąłem się delikatnie na ten gest po czym mocno ją do siebie przytuliłem. Wiedząc, że raczej już nie mam wyboru, wstałem i wróciłem do reszty, która sprawdzała czy aby na pewno wszystko wzięliśmy.
- Wreszcie rok spokoju - rzekł Elias przeciągając się w miejscu.
- Nie mogę doczekać się aż w końcu zobaczę swoje dzieciaki... Pewnie bardzo wyrosły - dorzucił swoje Emayer spoglądając w bezchmurne niebo. Wszyscy mieli po co wracać oprócz mnie... Bardzo się cieszyli, że zobaczą rodziny, za którymi bardzo tęsknili, lecz ja, ja miałem ochotę wpaść po drodze pod samochód i zapaść w śpiączkę na siedem jak nie osiem lat. Przez całą drogę powrotną siedziałem cicho niczym mysz pod miotłom. Nikomu nie udało się wciągnąć mnie do rozmowy, na którą nie miałem żadnej ochoty. Tak jak szło się domyślić, na lotnisku nikt na mnie nie czekał. Kiedy inni ciszyli się z powrotu bohaterów, jak czmychnąłem bokiem niczym jakiś przestępca i na pieszo udałem się do swojego domu gdzie pewnie zostanę od razu na wejściu zgnojony. Byłem brudny od piasku, a ręce lepiły mi się nieco od krwi, lecz dzięki mundurowi nikt nie zwracał na to najmniejszej uwagi. W domu o dziwo nikogo nie było, wziąłem szybki prysznic, przebrałem się w cywilkę oraz zaprałem mundur by nie było na nim zbyt dużych plam. Royal Blue też wykąpałem by nikt się nie czepiał, że śmierdzi i brudzi... Nie chciałem by wylądowała na łańcuchu na zewnątrz, bo chyba nie przeżyłbym jej piszczenia i wycia na zewnątrz. Po tym wszystkim, usiadłem jedynie na kanapie zaczynając się wpatrywać w sufit. Byłem bardzo głodny, ale wiedziałem, że nie miałem prawa jeść bez pozwolenia matki czy ojca. Wreszcie w domu - przeszło mi przez myśl, na którą nie cieszyłem się w ogóle.
*********
Powoli zaczęły dochodzić do mnie różne głosy. Do końca ich jeszcze nie rozumiałem, ale część była bardzo głośna, niemal rozwalająca mi głowę, natomiast druga na tyle cicha, że aż mi ciarki przechodziły po plecach. Wszystko mnie strasznie bolało... Czułem, że jest tu bardzo gorąco co chyba było raczej złą oznaką niż dobrą... Kiedy nabrałem nieco sił, postanowiłem bardzo powoli otworzyć swoje oczy. Na początku było mi bardzo ciężko, gdyż jasność panująca w tym miejscu bardzo mnie bolała jednak z czasem wszystko się uspokoiło a ja słabym wzrokiem zacząłem rozglądać się po tym miejscu. Szybko zorientowałem się, iż jestem na medycznym u Duchów, byłem szczelnie okryty kocem, w rękę miałem wbity wenflon z kroplówką, a do nosa miałem wsadzone wąsy tlenowe więc pewnie podczas snu musiałem się bardzo dusić. Rozejrzałem się nieco po sali i zauważyłem ojca siedzącego obok tego Leona, którego głaskał po głowie i trzymał za rękę. Czułem się bardzo zagubiony w tej sytuacji, nie wiedziałem o co w niej chodzi. Co? Dlaczego? - pomyślałem widząc jego zatroskaną twarz. Zresztą czego ja się niby spodziewałem... Dzieliło nas jedno łóżko, a ja nawet teraz mówić nie mogłem. Kiedy Edward poszedł zobaczyć stan chłopaka mimowolnie zrobiło mi się przykro. Dosyć... Mam dosyć... - rzekłem sobie jeszcze w myślach, ale nikt nawet na mnie teraz nie spojrzał nie wiedząc nawet, że na nich patrzy.
<Leon? ;3 Wake up xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz