środa, 17 stycznia 2018

Od Rous cd. Will'a

Nie lubiłam kiedy Will wyjeżdżał na misje... Zawsze nie wiedziałem czy wróci ani kiedy wróci... Bardzo się o niego martwiłam, ale wiedziałam, że już tak musi być. On jest żołnierzem, a ja szpiegiem, nasze światy zawodowe są różne i wiążą się z innymi rzeczami, które trzeba wykonywać. Jedyne co nas łączy to może to, iż musimy ruszyć się z obozu by zdobyć potrzebne informacje czy tam zabić odpowiednich ludzi, którzy zagrażają obozowi. Przez kilka minut patrzyłam jeszcze jak mój ukochany znika gdzieś w oddali za zaspami, ale kiedy już nie mogłam go ujrzeć, zrezygnowałam z obserwowania wracając do leżenia na łóżku. Miałam dosyć, miałam ochotę strzelić na niego focha i nie odzywać się przez miesiąc, ale coś wewnątrz mnie mówiło mi coś w stylu Rous ogarnij się i nie zachowuj się jak rozwydrzony bachor. Nie wiedząc co mam ze sobą zrobić, po prostu wróciłam do snu, którego bardzo teraz potrzebowałam.
*******
Obudziłam się koło piętnastej czyli w porze obiadowej, lecz jakoś nie miałam ochoty na jedzenie. Z marudzeniem przewróciłam się na drugi bok, by już po chwili wstać oraz przeciągnąć się niczym kocica. Nic mi się nie chciało dzisiaj robić... Nie miałam pojęcia kiedy Will raczy pojawić się w "domu" dlatego poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic, gdyż wydawało mi się, że capiłam i to niesamowicie. Po skończonej "rannej" toalecie miałam ochotę zjeść tonę słodyczy, których tutaj nie było. Zaczęłam się za to wściekać jak opętana na wszystkich ludzi na ziemi, ale momentalnie wszystko ustało i zajęłam się czytaniem książki. Nie wiedziałam co się ostatnio ze mną dzieje... Raz cieszę się z najmniejszej rzeczy, raz wściekam jak głupia, a innym razem jeszcze ryczę jak opętana. Jak ja siebie nie cierpię - przeszło mi przez myśl gdy zaczęłam wpatrywać się w swój nieco gruby brzuch. Powoli zaczęłam wątpić w to czy dam radę. Chciałam, żeby Will był szczęśliwy, bo zapewne chciał mieć dużą rodzinę, ale co jeśli ja się na to nie będę nadawać? Pewnie w tedy mój narzeczony zabierze nasze dzieci i zostawi mnie samą... Dobra spokój - pomyślałam sobie uciekając jakoś od tych myśli. Rzuciłam książką ścianę po czym znikając w cieniach powędrowałam na najwyższe, niezamieszkałe przez ludzi piętro ratusza. Dzięki zimie było tu wręcz lodowato, ale przynajmniej były fajne widoki. Nie zapowiadało się na śnieżycę więc mogłam tu zostać na kilka godzin by mieć święty spokój. Byłam wielkim kłębkiem nerwów dlatego już sama nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca w obozie.

<Will? :3 Gdzie się pałętasz? xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz