czwartek, 4 stycznia 2018

Od Reker'a cd. Kiary

- Ojciec załatwię to sam - próbowałem przekonać Matta by się zbytnio nie przemęczał. Złapię gnoja, po torturuję go oraz zabiję i tyle... Jednak tata jak zwykle musiał wiedzieć swoje i zaczął upierać się jak osioł, że to on wszystko załatwi. Wiedziałem, że martwił się o mojego brata bardzo, ale to on teraz powinien przy nim być i go wspierać, bo jest w końcu jego rodzicem.
- No dobrze, ale nie pakuj się w kłopoty... Proszę... - westchnął patrząc na mnie błagalnym spojrzeniem, na które pokiwałem głową oraz przetarłem dłonią prawą skroń. Miałem na niej bliznę... Co prawda nie była ona już praktycznie widoczna, ale za każdym razem gdy miałem chwilę spokoju i o tym myślałem wspomnienia wracały na nowo.
*******
Kiedy to się stało miałem może z pięć, jak nie sześć lat. Michael wraz z Cassandrą byli na jakimś balu czy coś w tym stylu, a ja musiałem oczywiście siedzieć sam w domu. Nie ruszałem się ze swojego pokoju nawet do kuchni, gdyż wiedziałem, iż w domu mogą być kamery a jak "ojciec" zobaczy mnie na nagraniu to mogę mieć przesrane. Gdy wrócili była już późna noc... Nie potrafiłem zasnąć dlatego doskonale słyszałem jak otwierają drzwi oraz jak włażą po schodach na górę, z tego co słyszałem po ich rozmowie byli kompletnie  pijani. Oby tata o mnie zapomniał - pomyślałem próbując udać, że śpię. Ponoć pijanego człowieka da się szybko zmylić więc zawsze warto było spróbować. Słysząc coraz wyraźniejsze kroki tuż przy moich drzwiach, moje serce zabiło trzy razy szybciej. Nie mogłem dać się wykryć Michaelowi, ale coś w mojej duszy kazało być mi grzecznym przy tym facecie. Słysząc skrzyp otwieranych drzwi mimowolnie się spiąłem, ale jako iż zakryty byłem prawie cały kołdrą nie dało się tego zobaczyć.
- Gdzie jest Reekeurerear? - zapytał wypowiadając coś na wzór mojego imienia, lecz ja nie zamierzałem ruszyć się z miejsca - Kundeeeeel? - dodał prawie zabijając się o dywan leżący na ziemi. Szkoda, że nie wypieprzył... Śmierć widocznie nie planowała w tedy z nim żadnych układów. Krążył tak po moim pokoju z dobre dwadzieścia minut aż w końcu poczułem jego łapę na swoim karku. Przez chwilę myślałem, że zaraz pogłaszcze mnie po głowie jak normalny rodzic i sobie pójdzie, ale ten chwycił mnie za wspomnianą część z ciała i z ogromną brutalnością zrzucił mnie z łóżka niemal na połamanie kości - Tutaj jesteś - zaśmiał się przybierając głupią minę, ale ja nie mogłem się zaśmiać.
- P-przepraszam, s-spałem - wyjąkałem jakoś nie patrząc mu w oczy. Miałem ochotę zwiać gdzie pieprz rośnie, ale widząc, że nie mam szans postanowiłem po prostu się poddać. Może teraz kara będzie łagodniejsza? Tak... Tak... Za uciekanie pewnie urwie mi głowę albo nie będzie nigdy pozwalał mi zabrać oddechu.
- Tak się tłumacz - warknął a z ust niemal poleciała mu piana - Wiesz, że czas na karę? - dopowiedział szybko z niewinnym tonem głosu. Chciałem już coś powiedzieć, ale w tedy kopnął mnie z całej siły w głowę. Oczywiście butem... Nowym butem... Śmierdzącym stęchlizną i wszystkim co najgorsze. Potem średnio wiedziałem co się działo, upadłem na ziemię, zobaczyłem krew, a raczej dużą plamę krwi tuż koło swojej głowy. Moje ruchy były takie powolne, lecz po kilku chwilach i tak straciłem przytomność by dowiedzieć się co to ma znaczyć. Następnego dnia byłem już w szpitalu gdzie zaczęto mi wmawiać, że miałem bliskie spotkanie z blatem kuchennym. Ta... Chyba w ich snach.
*******
- Reki co tu masz? - zainteresował się od razu Matt zabierając moją rękę ze wspomnianego już miejsca - Kto ci to zrobił? - dociekał marszcząc brwi. Wiedziałem, że nie odpuści dlatego powiedziałem mu całą historyjkę jak Michael się mną ładnie zabawił. Nadal trochę mnie to dziwi, że jednak mnie uratował, bo przecież poco miał marnować pieniądze na takiego słabego szczeniaka jakim byłem? Może zrobił to bo wiedział, że dziadek i wujek Max nie odpuszczą mu tak łatwo jeśli chodzi o moją śmierć... Eh... - Gdybym tylko o tobie wiedział tobym cie mu odebrał - dodał jeszcze z żalem przez co pacnąłem go w kolano.
- Ojciec nie obwiniaj się, bo nie miałeś jak się dowiedzieć - rzekłem spokojnie powoli podnosząc się z miejsca, bo w końcu ktoś musiał znaleźć sprawdzę krzywdy Alana, który biedny jeszcze spał nie chcąc odkleić się od poduszki - Pilnuj go... Wrócimy za godzinę albo dwie - rzuciłem jeszcze łapiąc za rękę swoją narzeczoną, która klepnęła mnie lekko w plecy.
- Głupol - powiedziała gdy byliśmy już za drzwiami.
- Twój - uśmiechnąłem się delikatnie na jej słowa przeciągając się niczym tygrys.
- Jak myślisz gdzie ich znajdziemy? - zapytała spoglądając nieco przez okno. Była już noc dlatego na zewnątrz paliły się lampy, śnieżycy nie było więc tylko teraz dało się dostrzec ich jasne światło, które pomagało dostrzec odległe postacie.
- Tam gdzie szczurów najwięcej o tej porze... Magazyn, stołówka i puste pokoje - odpowiedziałem jej patrząc w głąb ciemnego korytarza. Eh... Pewnie lampy się znowu psują - pomyślałem znudzony.

<Kiara? :3> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz