piątek, 26 stycznia 2018

Od Leona cd. Reker'a

Spałem dość długo ale miałem już w końcu dość spania więc zacząłem się budzić. Okazało się że wszyscy śpią, czyli musiała być noc. A to oznaczało że ten kto stróżuje na pewno doświadcza mocy duchów że tak to powiem. Zacząłem się rozglądać i zobaczyłem że pierwsza warta poszła na tego Rekera. Wiedziałem to stąd iż jego "łóżko" było puste. Wziąłem głębszy wdech nieco, choć w zasadzie nie powinienem był tego robić, gdyż zaraz dopadła mnie fala bólu. Zagryzłem zęby by nie wrzasnąć i nie pobudzić wszystkich jak jakiś idiota. Ból trwał jakby wiekami, a w głowie przetaczała się tylko jedna myśl "błagam niech przestanie boleć, błagam niech przestanie boleć". To było na prawdę straszne, ale kiedy w końcu ból puścił, poczułem niesamowitą ulgę i skarciłem si za głupotę. Kiedy jakoś wreszcie udało mi się uspokoić oddech spojrzałem słabym wzrokiem w sufit.
Stwierdziłem że jednak dalej jestem śpiący, a chwila "siły" okazała się złudzeniem własnego umysłu. Z drugiej zaś strony nie chciałem już zasypiać bo się bałem. 
Tak bałem się zasnąć jak małe dziecko... ale śniły mi się takie koszmary z czasów gdy byłem w sierocińcu i jakiś koszmary pomieszane z "fantastyką" że tak to ujmę, bo śniły mi się też rzeczy które nie miały miejsca. Każdy czegoś się boi, a ja miałem zdecydowanie zasypianie na swojej pierwszej pozycji na liście największych strachów w moim życiu. Kiedy tylko myślałem o sierocińcu, to żal ściskał mi serce, że nikt mnie nigdy nie chciał... Nie wiedziałem w czym byłem gorszy od innych dzieci. Ci co zawsze przychodzili by adoptować jakieś dziecko, nawet na mnie nie spojrzeli... Mimo że ja też stałem z początku blisko z innymi dziećmi, ale nie był mną nikt zainteresowany. 
Pamiętam ze jeden raz mężczyzna mnie odepchnął i powiedział "nie przeszkadzaj", po czym wziął na ręce jakąś dziewczynkę i wyszedł ze swoją żoną. 
To mnie wtedy bardzo zabolało... Nie byłem nachalny wtedy. Ja tylko stałem i patrzyłem, a on po prostu mnie odepchnął, a raczej popchnął tak mocno że upadłem na tyłek. Wtedy łzy napłynęły mi do oczu i zwyczajnie się podniosłem i jak zbity pies ze spuszczoną głową poszedłem do siebie popłakując niesłyszalnie. Pragnąłem tylko kochającej rodziny jak każde normalne dziecko, a mnie tak potraktowano jak przedmiot. Nikt nigdy na mnie nie spoglądał chyba że komuś przeszkadzałem w dojściu do innego dziecka. Nie to że byłem zawistny, bo cieszyłem się że inne dzieci też zdobywają rodziny o jakich marzyły, ale mną nikt nigdy się nie zainteresował... To boli... Później już się nie zbliżałem w ogóle do tych co niby chcą adoptować kogoś.
Trzymałem się z dala, a obecny byłem w takim pokoju bo wychowawcy kazali, a jak się nie chciało słuchać to w tyłek i po łbie się dostawało, a ja nie chciałem dostać. Zawsze też myślałem czemu mnie oddano do sierocińca. Niby są takie rodziny gdzie bije się dzieci i w ogóle, więc dobrze że trafiłem do sierocińca, bo gdybym był w takiej rodzinie to źle, ale z drugiej strony miałem czarne myśli że oddali mnie jacyś ludzie którzy po prostu nie chcieli mnie bo się im nie podobałem jak tym co tu do sierocińca przychodzi i patrzyli na innych i porównywali które ładniejsze dziecko. Czułem się jak kundel wśród jakiś rasowców. Później starszy rocznik mnie dorwał i przetestowali na mnie swoje nowe narkotyki. Nie wiem skąd je mieli, ale mieli.
I co z tego że zacząłem później ćpać i stałem się ćpunem? Co z tego że handlowałem też narkotykami? Sędziowie mówili że jestem gówniarzem i marginesem społecznym z którego nic nie będzie, ale "może" przydam się na coś w wojsku. Tyle że kurwa nikt nie zwrócił uwagi na to ile razy próbowałem popełnić samobójstwo! Branie dragów czy innych dziadostw było dla mnie ucieczką od bólu samotności i nie zrozumienia, lecz oni tego nie widzieli... Wiedzieli tylko to co chcieli widzieć. Widzieli okładkę, ale nie potrafili dostrzec cierpiącego serca jakie miałem, tylko woleli mnie wysłać do wojska i przetresować na posłusznego kundla. No może i to wojsko mi wyszło na plus, bo nie ćpałem już i nie musiałem siedzieć w sierocińcu, ale denerwowało mnie to że udzie mnie uważali za jakiś margines społeczny tylko dlatego że nie miałem rodziców i że wychowywał mnie sierociniec. 
Już pomijając to że trafiłem tam do sądu za ćpanie.
Teraz kiedy tak leżałem i gapiłem się w sufit porośnięty kurzem, zdałem sobie sprawę że nie chcę wracać do kraju. Nie chciałem.... Nie chciałem.... Co mnie niby tam czekało? Tylko sierociniec, a właściwie ja nie mogłem tam wrócić bo tam trzymają tylko do lat 18 i do widzenia bachorze. Już wolałem się wykrwawić na śmierć i by mnie pochowali z honorami niż bym miał tam wracać i zdechnąć gdzieś na ulicy, bo wtedy to nawet mi pogrzebu nie zrobią ani nic, tylko zostawią na pastwę losu i nawet by nikt nie odwiedzał mnie na cmentarzu. Tak, to tutaj miałem chociaż swoich z drużyny, dzięki którym wreszcie nie czułem się samotny jak tam... 
Tutaj przynajmniej miałem ich i coś znaczyłem, a tam byłem wypierdkiem mamuta. Nikt na mnie tam nie czekał, nikt nie chciał, nikt nie witał. Nie miałem do czego i do kogo wracać. Nawet nie miałem pieniędzy by wynająć coś, bo w końcu w wojsku byłem tylko dla tego że odbywałem karę, wiec kasa mi się nie należała jak innym żołnierzom. Powrót więc do "domu", a raczej do naszego kraju oznaczała dla mnie spanie pod mostem czy w jakiś ciemnych i zimnych alejkach miasta i grzebanie w śmieciach za pożywieniem jakimś, chyba że ktoś by mi dał parę dam dolarów na jedzenie ale w to wątpię. Poza tym bałem się że znowu tam wpadnę w nałóg ćpania. W wojsku czułem się potrzebny komuś, a tam byłem nikim. Zupełnie nikim.
Moją zadumę przerwał cichy hałas, więc obróciłem jakoś głowę i zobaczyłem że duchu nieźle dokuczają temu biedakowi Rekerowi. Westchnąłem na to słabo i jakoś zmusiłem się do siadu, choć nie było łatwo, bo byłem bardzo osłabiony i szczerze mówiąc to nadal się dziwiłem że ja jeszcze w ogóle żyję. Po wymianie paru zdać z chłopakiem na temat tego że nie żartuję sobie jeśli chodzi o te duchy, zapadła między nami cisza, a ja mimo swojej niedyspozycji do walki czy też chodzenia, opatrzyłem go. Co poroniły go nieco te duchy, no ale ostatnim razem Omar też dostał w łeb czymś na wzór patelni, wiec to zależ jaką duchy miały noc... Różne humorki maja te duszki, no ale jak to mówią każdy może mieć ten gorszy czas i lepszy. 
Z reguły były nie groźne i tylko zaczepiały, bo im się tu na pewno musi nudzić. uwięzienie przez tyle lat w tym samym miejscu musi być straszne. Wie się że się umarło ale nie można odejść do nieba by zaznać spokoju. Mogliśmy się tylko domyślać jakie to straszne uczucie, a na pewno te duchy miały jakieś tam rodziny. W przeciwieństwie do mnie, bo ja jestem w swojej drużynie jedyną sierotą z sierocińca, bo tak reszta to posiadała rodziny. No ale wracając do tematu, to w końcu jakoś po dziesięciu minutach opatrzyłem mu ten rozbity łeb i schowałem wszystko do apteczki, ale strasznie dużo wysiłku mi to zajęło. 
- Lepiej? - spytałem nieco słabo, opierając się znowu i ścianę budynku z lekką ulgą, ale i również miałem ochotę ja rozwalić, bo ból znowu we mnie uderzył, gdyż nacisnąłem na rany po postrzałach. 
- Tak dzięki - rzekł i też oparł się o ścianę. 
- Rutynowy patrol mieliście że na nas trafiliście, czy mieliście gdzieś dojść? - zagaiłem jakoś chcąc kontynuować jakoś rozmowę, choć nie umiałem za bardzo rozmawiać z ludźmi i przeważnie dlatego siedziałem cicho, lecz zaraz i poczułem coś jeszcze.... Wstydliwa sprawa ale zachciało mi się "lać", a ja nie mogłem się podnieść by załatwić swoje sprawy fizjologiczne. Cholera dlaczego teraz? Mój pęcherz umie sobie znaleźć odpowiednia chwilę... Jak tu się podnieść i się odlać? Rozejrzałem się czujnym wzrokiem szybko po pomieszczeniu i nadal wszyscy spali, prócz mnie i wartownika, a duchy dały nam na razie spokój. Wiedziały że jesteśmy zmęczeni i ze zrobiły źle raniąc chłopaka byłem tego absolutnie pewny. Duchy widzą i czują bowiem więcej niż my, zwykli śmiertelnicy.

< Reker? no i dalej we wspominkach jesteśmy xdd Pomożesz mu się odlać? xdd Chodzi tylko o pomoc w staniu chyba że coś innego wymyślicie xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz