Śnieg sypał coraz szybciej, gęściej i mocniej, przez co ciężko było już utrzymać równowagę, jednak nadal trzeba było iść do przodu, nie zważając na pogodowe okoliczności. Z jednej strony naprawdę lubiłem jakiejś wichury czy śnieżyce. Szum, który wtedy powstaje, jest tak kojący, jak nie jeden dobry pocałunek, łatwiej zebrać myśli, jednak jest to bardzo zgubne! Nie raz przez moje marzycielstwo i rozlazły umysł, oblewałem szkolenia i musiałem je powtarzać. Zwolniłem i przez chwilę z zamkniętymi oczami, pełzłem w przód.
-Ej ty!-usłyszałem czyiś, ledwo słyszalny głos i w ułamku sekundy stanąłem w pozycji bojowej, z gotowym kałasznikowem w ręku. Głos chwilowo zamarł, a ja tylko jeszcze bardziej zmarszczyłem brwi, by choć trochę wyostrzyć wzrok i przywarowałem do ziemi- Nie strzelaj!-wołał dalej ten sam głos, na co ja ani drgnąłem, mając na oku mniej więcej teren, z którego dochodzą głosy. Widoczność była tak mała, że było to praktycznie bez sensu, jednak nigdy nie zaszkodzi być przygotowanym.
W niedużej odległości dostrzegłem zbliżającą się i ciemniejącą sylwetkę.
-Stój, bo strzelam!-warknąłem głośno, by nieznajomy wiedział o zagrożeniu.
-Nie! Ja się tylko zgubiłem!-ryknął zrozpaczony i opadł na kolana, przewrócony nagłym podmuchem. Lekko się podniosłem i starałem dojrzeć czegoś więcej- Bądź, że człowiekiem!
Wstałem i podszedłem bliżej. Ostatnie słowa wypowiedziane były w jakiś dziwny sposób, co mnie mocno zaniepokoiło. Potruchtałem do leżącego już na śniegu mężczyzny i spojrzałem na jego twarz. Był jakby cały zlodowaciały, nie wróżyło to zbyt dobrze. Przykucnąłem obok, niego i zacząłem klepać go po twarzy, by nieco bardziej go pobudzić.
-Wstawaj!-rozkazałem, po czym pomogłem się mu podnieść- Taki cherlawy wychodzisz na taką pogodę? Życie ci niemiłe?-zapytałem, oceniając jego stan i przygotowanie. Nie miał zbyt dobrego ubrania, nie miał nawet rękawiczek! Nos cały biały, a ręce napuchnięte od bąbli.
-Musiałem..-mruknął tylko, po czym podpierając się o mnie, przeszliśmy spory kawałek, do pierwszego lepszego budynku, do którego nie sypał, agresywny śnieg. Nieznajomy nie raz prawie się przewrócił, ciągnąc mnie za sobą, jednak jakoś dałem radę go utrzymać i dociągnąć do schronienia.
Weszliśmy po balkonie na drugie piętro, trzeba było jakoś zabezpieczyć się przed śniegiem, może nie było tak, w miarę ciepło i sucho, jak mogłoby być w niższych sferach, typu piwnica, jednak tutaj przynajmniej nie przysypałby nas śnieg. Gdy oboje wgramoliliśmy się do mieszkania, ciężko opadliśmy na podłogę.
-Dzięki..-wychrypiał, po czym zamknął oczy. Z mojego sporego plecaka wyjąłem ciepły, duży koc i rzuciłem w niego, by się przykrył. Pomimo dobrego kontaktu, nie można tak od razu ufać obcemu. Złapałem jego nadgarstek i zawiązałem na nim najtrudniejszy supeł, jaki potrafiłem zrobić, na szczęście mężczyzna nie opierał się, chyba nawet nie czuł, gdy wiążę jego odmarzniętą dłoń do pobliskiego kaloryfera. Sam udałem się na drugi koniec i przytajając się do kąta, odpoczywałem.
***
Jak się okazało Richard, zgubił się na swojego rodzaju polowaniu. Wyszedł jak pogoda była jeszcze dość ładna, jednak nagle złapała go zamieć, a on nieprzygotowany zaczął liczyć się z okropną śmiercią, w odmętach śniegu. Miło się z nim gadało, trochę się nawet pośmialiśmy, nie przeszkadzało mu, że jestem z Rosji. Uważał, że za to wszystko odpowiadają wszystkie kraje bez wyjątku, a nie tylko biedna Rosja, na której od wybuchu wojny wieszane są psy!
~100 pkt dla ciebie ~Reker
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz