Lepiej być nie mogło - pomyślałem wpatrując się w chłopaka, który ledwie żył. Pobicie, postrzelenie i złamana ręka... Wystawił się teraz na pewną śmierć więc pewnie gdyby nie my zombie by go już dawno pożarły. Nie zważając na słowa młodego, zabraliśmy go do jednego z opuszczonych domów oraz rozpaliliśmy jakoś ognisko byśmy wszyscy razem mogli się ogrzać. Mieliśmy przy sobie jakieś leki więc mimo, że mógł to być wróg postanowiliśmy go opatrzyć by czasami teraz się nam nie wykrwawił. Nie miał przy sobie żadnych odznaczeń obozowych więc pewnie musiał być "innym" co nieco mnie zdziwiło, gdyż "inni" przeważnie przebywają na ziemiach niczyich.
- Proszę... Nie zabijajcie - wydusił z siebie ponownie na co ja z siostrą przewróciliśmy jedynie oczami.
- Nie zabijemy cię... Gdybyśmy chcieli to dobilibyśmy już w tedy - mruknąłem cicho pod nosem by się nie przestraszył, lecz było to na tyle wyraźne by zrozumiał treść mojej wypowiedzi.
- Tamci ponoć też byli przyjaźni - jęknął łapiąc się zdrową ręką za brzuch dlatego podałem mu niewyczuwalnie przeciwbólowe. Nie lubiłem patrzeć na cierpienie ludzkie więc po co mam to robić teraz? To nie są tortury... W sumie to też nie jego wina, że go ktoś napadł i próbował pozbawić życia.
- Zrozum my jesteśmy dobrzy - westchnęła siostra, która na jego słowa pokręciła z niedowierzaniem głową - Czy złe osoby uratowałby ci dupę przed śmiercią? - dodała jeszcze rozglądając się czujnym wzorkiem dookoła siebie jakby wyczuła tutaj jakieś niebezpieczeństwo.
- Raczej nie - przyznał jej rację z czego byłem bardzo zadowolony, gdyż młody chyba zaczynał rozumieć, że my nic nie zamierzamy mu zrobić - Muszę wrócić do swojej rodziny - rzekł nagle co zbiło mnie nieco z tropu. To oznacza, że jest ich tu więcej? Aż się boję myśleć z ilu osób składa się ta jego rodzina. Może mieć namyśli jednego człowieka albo grupę dziesięciu osób, które mogą być dla nas zagrożeniem jeśli nie zrozumieją dokładnie sytuacji.
- Wrócisz tam jak nieco wydobrzejesz... Teraz musisz się nieco wygrzać, bo padniesz - stwierdziłem widząc, że śnieżyca zaczyna się wzmagać przez co myślałem, że zaraz nerwicy dostanę. Zresztą czego ja się spodziewałem? Czarne chmury w gabinecie Erica i tak zwiastowały złą pogodę więc wyruszenie tutaj było niczym złe, lecz zaplanowane zagranie.
- Będą mnie szukać... Nie chce by coś się im stało - mruknął niezadowolony patrząc w tańczący ogień ogniska, który trawił zebrane przez nas gałązki. W sumie to ja też bym się martwił o swoich najbliższych jeżeli stałoby mi się to samo co jego. Ta cała sytuacja i tak była bardzo dziwna... Tak dużo ludzi akurat na tym zadupiu i nie zauważył ich nasz patrol ani szpiedzy? Przecież oni są wszędzie! No chyba, że zimą mają lenia i nie ruszają tyłków spoza ciepłych obszarów. Oj czas opierdolić Kiasa, Leona i Masona - pomyślałem zacierając lekko ręce by je ogrzać, ponieważ żołnierz bez sprawnych rąk zginie od razu. Powinienem pomyśleć przed misją o jakiś rękawiczkach, ale nieeee! Przecież ja wiem lepiej, że mi nic nie będzie! Ta jasne... Minus czterdzieści na termometrach i mają mi łapska nie zmarznąć, ależ ja mądry.
- Nic im się nie stanie... Na pewno są teraz bezpieczni - starałem się go przekonać do swoich poglądów by zaraz mu coś nie odwaliło. Kuźwa ja ludzi nie miałem zamiar zabijać, a jego rodzina z pewnością nie jest taka głupia by wychodzić grupą na ostrą śnieżycę podczas, której można łatwo zabłądzić, a co gorsza zginąć - Czy oprócz twojej rodziny ktoś tam jeszcze jest? - zapytałem by wycisnąć z niego choć odrobinę informacji, by dowiedzieć się na jakim gruncie stoję.
- Szesnastu - rzekł z ogromną obawą patrząc na mnie jak na dziwnego stwora, który za chwile go pożre - Kilku jest ciężko rannych... W tym jeden w śpiączce - szepnął jeszcze niespodziewanie, nie wiedząc czy dobrze robi.
- Postaramy się wam jakoś pomóc - oświadczyłem przeciągając się przez co strzeliło mi w krzyżu. Cholera, starzeję się - przeszło mi przez myśl dlatego mimowolnie się skrzywiłem. Miałem mówić już coś jeszcze, ale w tym samym momencie usłyszałem czyjeś kroki. Ktoś zbliżał się tutaj szybkim biegiem więc wraz z siostrą zasłoniliśmy rannego, wyciągając z kabur glocki by w razie czego zabić nieprzyjaciela celnym strzałem w głowę.
<Tamara? :3 To jego siostra xdd Znajdziemy wiesz kogo? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz