niedziela, 17 grudnia 2017

Od Eri cd Reker'a

Gdy otworzyłam oczy zrozumiałam, że znalazłam się w tym samym cholernym pokoju. Znowu. W duchu wysłałam Rekera przed oblicze samego Lucyfera.
Sądząc po słońcu, musiałam być nieprzytomna przez dobre kilka godzin. Usiadłam na łóżku, rozglądając się dookoła. Nic się nie zmieniło odkąd ostatnim razem tu byłam. Może poza jedną małą karteczką leżącą na stoliku. Ciebie tutaj nie było pomyślałam, podnosząc ją. Była zapełniona odręcznym pismem. I podpisana przez Rekera. Nie czytając wiadomości, zgniotłam kartkę w kulkę i z wściekłością rzuciłam przez pokój. Dopiero wtedy zauważyłam zdjęcie, które leżało pod liścikiem. Przedstawiało Rekera, młodszego o rok czy dwa, w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Była niewysoka, miała blond włosy, a na rękach trzymała dużego, czarno-białego kota.
Podeszłam do okna. Było zakratowane, ale przynajmniej można było je otworzyć. Uczyniłam to, siadając na parapecie i starając się przypomnieć sobie czy znam miejsce, prawdopodobnie jakąś bibliotekę lub coś w tym stylu, w którym zostało zrobione zdjęcie. Pustka. Wyjrzałam przez okno. Na dachu najbliższego budynku leżał idealnie gładki śnieg…
Z zamyślenia wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi. Zeskakując z okna odrzuciłam zdjęcie tak, że wylądowało na blacie stolika i spojrzałam w stronę wejścia w samą porę by zobaczyć stojącego tam Rekera.
- Czego chcesz? – syknęłam.
- Tylko porozmawiać.
Mężczyzna spokojnym krokiem wszedł do środka.
- Lepiej idź się leczyć –rzuciłam, uważnie obserwując każdy jego ruch.
Teraz to on spoglądał na stare zdjęcie.
- Słuchaj, nie mam pojęcia co się stało z twoją koleżanką, ale jeśli naprawdę umarła, to nie mogła ożyć. Nie jestem nią.
Przez okno wpadł podmuch zimnego wiatru, rozwiewając moje włosy i przypominając, że powinnam być po drugiej stronie tych krat. Mój wzrok podążył za spojrzeniem Rekera. Ten kot, którego trzymała dziewczyna, nie dawał mi spokoju.
Ardis.
Nie wiem czy to była tylko myśl, która przemknęła przez mój mózg, czy wyszeptałam to pod nosem. Odpowiedzią było nieco zdziwione spojrzenie Rekera.
- Na pewno nic sobie nie przypominasz? – spytał po raz chyba milionowy.
Westchnęłam zrezygnowana.
- Okej, powiedź co miałabym sobie przypomnieć – powiedziałam bez większego przekonania.

Rekuś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz