- Scheiße (kurwa), nie dość, że jest zimno, to jeszcze tu jebie, - mruknąłem pod nosem.
A czego mógłbym się spodziewać po miejscu pełnych psychopatów i morderców? Pociesza mnie to, że jestem jednym z nich i fakt, że po dołączeniu do Demonów mój wizerunek się troszkę ocieplił. Nie byłem już dla nich tylko ‘Nazistą', lecz byłem ‘Pierdolonym nazistą, który żyje tylko po to by nas wkurwiać’.
Taki wizerunek istniał w ich oczach i umysłach do momentu wezwania mnie przez Evansa. Początkowo myślałem, że chciał mnie zintegrować z innymi, czy może jak tu się mówi po..bratać?
Gdy czekałem przed jego gabinetem do moim nozdrzy doszedł zapach goździków, a gdy pozwolono mi wejść, moje zaszokowanie było większe nawet od mojego marzenia o odrodzeniu Wielkich Niemiec. Jego gabinet nie był duży, ale śmiało można powiedzieć, że był przestronny.
Mimo faktu, że miał w nim dużo rzeczy i mebli, to można było się w nim swobodnie poruszać. Z wrażenia prawie nie usłyszałem rozkazu Evansa:
-Usiądź. - rozkazał swoim głębokim głosem.
Otrząsnąłem się z szoku i pospiesznie zająłem miejsce naprzeciwko jego biurka.
Niepokoił mnie fakt, że siedząc miałem za sobą drzwi. To takie dziwne uczucia jakby w każdej chwili mógłby ktoś bezszelestnie wejść i mnie kropnąć. Nie wiem, czy Evans był przed wojną dekoratorem wnętrz, ale umiał zasiać niepokój.
- Siedzenie i rozmawianie jak przyjaciele jest o niebo lepsze, niż siedzenie będąc przesłuchiwanym ze związanymi rękami. Czyż nie? - spytał ironicznie.
Większa od tego człowieka była chyba tylko jego wredota.
-Może najpierw postawisz mi drinka, jeśli tak bardzo chcesz żebym był twoim przyjacielem?
Na jego twarzy zatańczył uśmiech.
-Nie zabiłem cię, to na razie wystarczy. A poza tym jestem twoim dowódcą, nie zapominaj o tym. - odpowiedział.
- Natürlich, Herr General (naturalnie, Panie Generale). Wezwałeś mnie. Zakładam, że nie po to by zintegrować mnie z resztą tej bandy.
-Dobrze zakładasz. Z taką przenikliwością póki co przeżyjesz.
Parsknął i kontynuował:
- Wezwałem cię, aby zlecić ci twoją pierwszą samobójczą misję.
- Dowódco, bitte (proszę)… islamiści przerabiali to już kilka dekad temu.
- Ale oni wiedzieli, że nie wrócą. - skorygował mnie - Ty natomiast… jeśli wykażesz się sprytem, szczęściem oraz powstrzymasz swoje jaja od robienia głupich rzeczy, to kto wie… Może wrócisz żywy.
Nie wytrzymałem już. Jeśli ma mnie coś zabić, to muszę wiedzieć co to będzie:
- Przejdźmy zatem do konkretów. Na czym polega moja misja?
- O dziwo jest bardzo prosta. Przejdziesz przez radioaktywny stan Nowy York do miejsca spotkania z naszym sojusznikiem z Trupów - wskazał mi na mapie, która leżała na jego biurku miejsce spotkania. - i otworzysz tę kopertę. - wyciągnął do mnie rękę z kopertą. - Następnie wykonasz zadanie, albo i nie. No wiesz… może jesteś bystry, ale za nazistami się nie płakało i nie będzie się płakać. Czy masz jakieś pytania?
Wziąłem kopertę i obróciłem ją w dłoniach:
- Czemu nie mogę teraz otworzyć tej koperty?
- Bo po co masz przez całą drogę znać swój wyrok? - odpowiedział pytaniem na pytanie - W takich sytuacjach człowiek za dużo myśli, a jak za dużo myśli to na pewno coś spierdoli. Może ci się nie podobać mój sposób zarządzania obozem, ale w taki sposób mamy około 4-ech tysięcy zaprawionych, gotowych na wszystko zabijaków. - zrobił pauzę i gdy coś sobie przypomniał, nagle się uśmiechnął - A pomyśl ilu się nie udało. - popatrzył na kopertę - Bo otworzyli tę jebaną kopertę przed czasem i zjadł ich strach.
Jego mina spoważniała, a ja wiedziałem, że to wzywanie. Albo mi się uda, albo będę jednym z chodzących trupów. Dobrze, że przynajmniej ten trup będzie nazi.
- Pan Dowódca, ma mnie za jakiegoś miękkiego kutasa?
Evans uśmiechnął się jak zwykle tym swoim diabelskim uśmieszkiem.
- To skoro wszystko jasne, to spieprzaj z mojego gabinetu.cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz