Wchodząc do swojego pokoju, trzasnęłam drzwiami mocno i zabrałam ze sobą swój karabin, oraz zapasowe magazynki. Sprawdziłam wszystko i wyszłam szybko oknem, gdzie zeskoczyłam na biały puch, który zamortyzował upadek i udałam się czym prędzej do stajni. Szybko osiodłałam Desperada, wsiadłam na jego grzbiet i ruszyłam czym prędzej w las, zupełnie znikając wszystkim z pola widzenia.
Koń biegł bardzo szybko, dzięki czemu szybko oddaliliśmy się od obozu. Miałam ochotę dzisiaj zbić parę ścierw! I mówię tutaj o trupach, demonach i innych chodzących pokrakach, zatruwających tylko ten świat. Kiedy dojechałam do pierwszych budynków, wstrzymałam konia i kazałam mu się ukryć w krzakach, a sama poszłam na mały rekonesans.
Wszystko standardowo czyli puste budynki, cisza, zadupia, zambiak, budynek, znowu cisza i tak ciągle. Nudziłam się w cholerę ale z ciekawości weszłam do jednego z budynków i zaczęłam się rozglądać. W pewnym momencie zobaczyłam zombie, przechodzące blisko okna na zewnątrz, co mnie zaniepokoiło.
Przeszedł dziwnie wolno iii.... Cicho... Nie charczał! O co tu chodzi? On mnie obserwował? - pomyślałam sobie zdziwiona i instynktownie ścisnęłam bardziej broń w rękach - Ale przecież one nie myślą... Tamara zdawało ci się... Na pewno Ci się zdawało! To pewnie ze zmęczenia... - próbowałam sama siebie przekonać, lecz ułam ciągle dziwny niepokój w ciele, który wręcz kazał mi uciekać! Nagle za sobą usłyszałam hałas, który mi się w żadnym stopniu nie spodobał i szybko zrobiłam unik. Jak się okazało, w samą porę, gdyż za mną stało pięć zombie!!!
Szybko je ustrzeliłam, lecz pojawiały się kolejne i kolejne! Co jest grane?! - krzyczałam wręcz w myślach i zaczęłam uciekać po schodach, bo nagle się ich pełno wyroiło, nie wiadomo kuźwa skąd!!! Wbiegłam szybko po schodach na górę ale o dziwo te cholery za mną biegły! Tak dobrze słyszycie, one za mną biegły!
Nie jest dobrze.... - pomyślałam i uciekałam najszybciej jak tylko mogę przed siebie. Miałam kłopot bo bydlaki się nie męczyły gdyż nie żyły, a ja zaczynałam być powoli wyczerpana, zwłaszcza gdy musiałam biec tak szybko, po takiej ilości schodów! Wbiegłam na dach, gdzie zamknęłam szybko drzwi, lecz wiedziałam że na długo ich to nie zatrzyma.... Zaczęłam się nerwowo rozglądać i zobaczyłam że na drugim dachu te cholery też już są i czekają!
Cholera co robić? Co robić? Skąd ich tu nagle aż tyle do cholery?! - myślałam nerwowo się rozglądając w poszukiwaniu czegoś co mogło by mi pomóc. Niestety nic nie znalazłam, a więc jedyną moją szansą było zejście jakoś parkurem po oblodzonym budynku... Bałam się i to bardzo, lecz kiedy usłyszałam jak te bydlaki z ogromną siłą uderzają w drzwi. Nie chcąc zostać pożartą, jakoś zaczęłam schodzić, trzymając się to nieco okien, a przynajmniej tego co z nich zostało, bo w nich już dawno nie ma szyb i można było się nieźle pokaleczyć. Zwłaszcza że w większości wystawały kawałki ostrych kawałków szklanych.
Powoli schodziłam, ale niestety i tak się pokaleczyłam. Wiatr zaczął się wzmagać, a co za tym idzie było bardziej zimno i łatwiej można było mnie zdmuchnąć że tak to ujmę... W pewnym momencie źle stanęłam nogą, co skutkowało że moje nogi straciły oparcie, a wystające kawałki szkła pocięły mi skórę jak masło!
W końcu, kiedy byłam jakieś dwa metry nad ziemią, złapałam się ledwie kolejnego okna, lecz chyba byłam zbyt głośno, bo nagle w nim znalazł się zombiak!!! Chciał mnie ugryźć w rękę, którą chciał złapać, lecz na szczęście zdołałam się puścić.... No właśnie... Czy ja powiedziałam puścić?! O cholera.... - pomyślałam i zaczęłam spadać w dół.
Leciałam przez chwilę i uderzyłam plecami o coś twardego i to moi kochani nie był śnieg na pewno. Poczułam rozrywający ból i nie mogłam przez chwilę oddychać lecz jakoś zdołałam uderzyć się w klatkę piersiową, co skutkowało przesunięcie się że tak powiem płuc na swoje miejsce i mogłam oddychać, choć czułam nadal ból.
Podniosłam się jakoś, choć pocięte i poranione dłonie dość mocno krwawiły, zostawiając dość duże ślady na rękach. Cholera mama nadzieję że nie będę musiała używać dzisiaj snajperki - pomyślałam i wtedy usłyszałam jakby trzask, a w następnej huk. Spojrzałam na dwa budynki, które zaczęły się walić! Zaczęłam uciekać, lecz niestety ostatni strop uderzył we mnie, przygniatając mnie. Niektóre z metalowych prętów wbiły mi się w skórę, robiąc kolejne rany.
Prawie wrzasnęłam z bólu, lecz jakoś, dzięki zahartowaniu z przeszłości, zdołałam się wyczołgać. Krwawiłam dość mocno i nie miałam zbytnio jak się ruszać. Kurwa gdybym była jak brat, to bym mogła się ruszać... Dalej Tamara! Rusz dupę! - pomyślałam i zmusiłam się do wstania na chwiejnych nogach. Wtedy pojawił się mój koń Desperado, którego zapałam za wodze i gdy już chciałam wkładać nogę w strzemię, usłyszałam świst powietrza i coś wkłuło mi się w kark! Zabolało... Wtedy poczułam jak nogi zaczynają mi się uginać i zrobiłam się senna.
Leki usypiające - stwierdziłam i gdy ostatkiem sił trzymałam się jeszcze siodła swojego wierzchowca zdołałam wypowiedzieć dwa słowa.
- Sprowadź pomoc - rzekłam ledwie do niego, po czym upadłam tracąc przytomność.
*******
Nie wiedziałam co się ze mną dzieje... Nie wiedziałam dlaczego ktoś mnie uśpił. Znowu ktoś chciał mnie porwać? Boże tym ludziom się nie nudzi?! Eh... W pewnym momencie znalazłam się w pustce, lecz w dziwny sposób zaczęłam widzieć oczami swojego konia, które patrzył na moje ciało, a w następnej chwili patrzył na trzech mężczyzn i to z Trupów! - Świetnie Stiw! Mamy ją! - powiedział uradowany pierwszy z mężczyzn.
- Niby tak, ale po co nam aż tak ranna? - spytał podnosząc się ten co strzelał.
- Opatrzy się ją jakoś i będzie git! - stwierdził i zaczął powoli podchodzić - Jest młoda i silna, wiec się nada - stwierdził.
- Mamy też jej konia - dodał ten co we mnie strzelił, lecz wtedy Desperado się zerwał i zaczął im uciekać, wbiegając do gęstego lasu, by nie mogli go trafić strzałkami. Czułam jak jego mięśnie się naprężają by szybciej biec, mimo iż grunt pod jego kopytami był śliski. Biegł bardzo szybko i przeskakiwał przeszkody biegnąc na skróty.
Dobiegnięcie do naszego obozu zajęło mu jakieś dwadzieścia minut gwałtownego i morderczego biegu. Wbiegł na plac, uderzając silnie kopytami o ziemię i zaczął przeraźliwie rżeć. Kręcił się wokoło własnej osi co jakiś czas, bijąc silnie kopytem, a w pewnej chwili zobaczyłam krew na siodle. To była moja krew... Dalej nie widziałam co się stało, gdyż przeniosłam się znowu do mojego ciała.
*******
Kiedy zaczynałam się budzić, zobaczyłam że jestem w jakimś dziwnym miejscu i w dodatku byłam związana jak jakaś szynka! Byłam w jakimś lochu, lecz kiedy usłyszałam kroki, szybko zamknęłam oczy i udałam że śpię.- Jeszcze się nie obudziła? - warknął jakiś obcy mi głos.
- Jeszcze nie... - stwierdził spokojniej nieco już znajomy mi facet, który gratulował wcześniej temu co mnie ustrzelił że tak to ujmę.
- Może daliście jej za dużo środków nasennych? - spytał oskarżycielsko jego towarzysz.
- Nie.... Daliśmy standardową dawkę jak zawsze, ale może jest zbyt osłabiona.
- Lepiej żeby się niedługo obudziła! Jak mówiłeś jest młoda, więc będzie świetnie się nadawała do naszego planu! - warknął groźnie.
- Spokojnie! Niedługo przyjdzie Leonis więc nawet jak nie odzyska przytomności, to zostanie zapłodniona - fuknął na niego, a mi serce zaczynało szybciej bić!
- Oby.... Kurwa ma rodzić tak jak inne! Jeśli ta metoda niby in vitro się nie sprawdzi, to chłopcy się mają nią zabawić - powiedział lodowato - Tak jak w przypadku tych co wcześniej... Do niektórych kurw trzeba więcej siły - dodał.
- Jeśli będziesz każdą kazał gwałcić, to nic z tego nie wyjdzie bo uszkodzisz im drogi rodne idioto! - warknął - Lepiej ty się bronią zajmuj, bo do tego ty się nie nadajesz - stwierdził.
- Nie nadaję powiadasz? A co tu trzeba umieć przy wkładaniu suce jakiejś pipety do cipki by ja zapłodnić? Równie dobrze to mógłbyś tym im łapę wsadzać by sprawdzić czy nie są dziewnicami - odparł uderzając w coś chyba ręką, a mnie ta sytuacja coraz bardziej się nie podobała i to bardzo nie podobała!!!
- Wyobraź sobie że Leonis właśnie grzebie im w cipkach by to sprawdzać bo dziewice inaczej się pokrywa - odparł z irytacją do swojego towarzysza.
- Ja bym się tam z nimi nie patyczkował i tyle! Niech robi swoje! - warknął i gdzieś odszedł, lecz zaraz przyszedł kolejny facet i rozmawiał z tym co mnie ustrzelił i tak "pięknie" załatwił.
- Markus się jak zwykle pluje? - spytał spokojnie.
- Tia... To idiota czemuż się tu dziwić? - stwierdził - Badałeś już ją? - spytał.
- Tak... Nie jest dziewicą, więc można ją normalnie zapłodnić. Jej drogi rodne są idealne, nie podniszczone jak u większość samic - odparł, a mnie zrobiło się niedobrze!
- A co z tą niunią? Zbadałeś ją też? Tą co tu leży nieprzytomna - spytał jakby od niechcenia.
- Tak też ją zbadałem, jak ją tu przynieśliście. Też dobra i nawet lepsza od tej co teraz badałem... Będą z niej dobrzy ludzi i niewolnicy - stwierdził.
- Dobra podciągajmy ja na tych szelkach dziwnych waszych - stwierdził i nagle zaczęli za coś ciągnąć, przez co poczułam się zaczynałam się unosić! Starałam się zachować spokój, ale to nie było proste... Serce waliło jak oszalałe, a ja miałam ochotę szarpać się jak szalona! Po około dwóch minutach, czułam jak moje ciało wisiało nad ziemią i nie wiedziałam co teraz ze mną zrobią, ale czułam ze ręce mam związane z tyłu. Nie miałam jak się bronić wiec sytuacja nie była za ciekawa...
- Kiedy to z nią zrobisz? - spytał znowu ten skurwiel.
- Pewnie za jakieś półtorej godziny, bo muszę zająć się innymi kobietami - powiedział spokojnie - Muszę iść... Na razie! Pilnuj ich i nie zapomnij zamknąć celi dla każdej - dodał i zniknęli, a ja otworzyłam wtedy oczy.
Byłam w cholernie dziwnej pozycji! Nie mogłam się ruszać, nie mówiąc o tym że tyłek miałam unisony tak by im było łatwiej.... Boże oni zwariowali... - stwierdziłam spanikowana i nieco zaczęłam się szarpać, próbując się jakoś uwolnić, lecz to szło na nic i tylko nieco hałasowałam więc się poddałam, bo to było bez sensu.
- Nie szarp się bo to Ci nic nie da - usłyszałam nagle, wiec spojrzałam zdziwiona w lewo i zobaczyłam tego co mnie upolował. Stał podpierając się barkiem, ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej przed celą i mi się przypatrywał.
- Ni ujdzie wam to na suko! - syknęłam wściekle na niego, lecz to na nim nie zrobiło wrażenia.
- Inaczej będziesz śpiewać gdy się do Ciebie dobierzemy - stwierdził spokojnie - Każda na początku jest agresywna, lecz później łagodniejecie w mig - dodał z uśmieszkiem - Szykuj się, bo niedługo Ciebie spotka to samo co inne - stwierdził i odszedł śmiejąc się cicho, zostawiając mnie znowu samą.
< Reker? ;3 Zdjęcie z horroru: "Nie oddychaj" xdd >

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz