piątek, 8 września 2017

Od Rous cd. Will'a

Nie wiedziałam się z Willem przez dwa, okropne, długie tygodnie, które spędziłam u swojej przyjaciółki Jennifer... Wypłakałam jej się ze wszystkiego chociaż i tak to mi średnio pomogło. W głowie ciągle kłębiły mi się myśli, iż on po tym wszystkim mnie zostawi... Zresztą kto by chciał taką głupią szmatę jaką jestem? Jedyne do czego się na daję to bycie nic niewartą suką u nogi swojego pana... Z początku u Jen miałam spędzić tylko jedną noc by jakoś się z tym wszystkim oswoić oraz uspokoić, ale z tego wszystkiego nieco to się przedłużyło. Bardzo przez to wszystko cierpiałam i zaczynałam się solidnie zastanawiać czy czasami nie usunąć tego dziecka, bo tylko przez nie te wszystkie problemy... Gdybym bardziej uważała to pewnie nigdy by do tego nie doszło... Jestem tylko dziwką spod latarni i dobrze to wiem...
Jeśli chodzi o szkolenia to też mi coś w ogóle nie szły i Mason stał się co do mnie bardziej podejrzliwy. Zawsze świetnie sobie radziła, ale teraz to nawet nie mogłam utrzymać noża do rzucania w ręce, gdyż przez to całe rozkojarzenie albo upadał od razu na ziemię albo nawet nie trafiał w tarczę... Na dodatek znowu zaczął pałętać się przy mnie ten cholerny Ethan... Myślałam, że zaraz przy nim szału dostanę dlatego unikałam go jak ognia. Wredota się do mnie przyczepiła niczym rzep do psiego ogona! Z początku wydawał się bardzo przyjaznym i miłym chłopakiem, ale coś sobie teraz ubzdurał przez co myśli, iż będę jego co jest nie prawdą, ponieważ kocham tylko i wyłącznie Willa! No właśnie... Willa... Willa, którego nie widziałam od tak długiego czasu. Każdej nocy nie mogłam spać tylko rozmyślałam nad tym wszystkim wpatrując się w pierścionek zaręczynowy, którego nie zamierzałam nigdy ściągać.
Dzisiaj w nocy było tak samo... Cały czas wpatrywałam się w sufit oraz myślałam nerwowo nad tym co mam teraz zrobić. Zaczynał mnie nawet od tego boleć głowa co mogło wynikać z mojego niejedzenia. Straciłam praktycznie cały apetyt a na ulubione obiady czy tam kolacje patrzyłam jak na swojego, największego wroga numer jeden. Starczy... To wszystko mnie już przerasta... Mam dosyć - pomyślałam sobie kuląc się na łóżku oraz łapiąc za głowę. Czułam jak grunt ucieka mi spod nóg... Bałam się, że to wszystko zaraz się skończy... Przedtem byłam szczęśliwa a teraz co? Nie ukrywajmy jestem tylko ofiarą losu... Powinni mnie w tedy zabić albo zgwałcić na śmierć... Nie wiedząc kiedy znowu zaczęłam szlochać a poduszka wchłaniała moje łzy niczym gąbka. Jennifer spała bardzo twardo więc nie było szans, żeby usłyszała moje zawodzenie. Rous na co ty niby liczyłaś? - rzekłam w myślach schodząc jakoś z łóżka. Bez zastanowienia ubrałam się w szpiegowskie rzeczy, które były stety bądź niestety najbliżej mojego miejsca spania oraz w mgnieniu oka wsunęłam na swoje nogi buty. Umrzyj przynajmniej z myślą, że zna prawdę - westchnęłam w umyśle po czym bezszelestnie udałam się na korytarze gdzie przemieszczając się cieniami dotarłam pod mój i mojego tygryska pokój. Powiem szczerze, iż bardzo wahałam się nacisnąć tą głupią klamkę. W mojej głowie zaczęło pojawiać się milion scenariuszy jak to wszystko może się skończyć. Jeśli on nie zabije mnie teraz to z pewnością sama sobie strzelę w łeb, podetnę żyły czy połknę tabletki nasenne... Dla mnie to już bez różnicy... I tak jestem już skreślona a śmierć była mi pisana odkąd się urodziłam... Wieczne nieszczęścia powstawały tylko dzięki mnie i mojej głupocie. Świat to miejsce złudzeń i tyle...
W końcu po wielu chwilach namysłu otworzyłam drzwi, ale kiedy podniosłam głowę nieco wyżej by zobaczyć czy Willek w ogóle jest w pokoju zobaczyłam straszny widok! Blondyn siedział na łóżku oraz był blady niczym trup! W ręce trzymał pełno jakiś leków, które miał zaraz połknąć oraz popić a na policzkach doskonale dało się dostrzec zaschnięte łzy.
- Willuś co ty robisz? - zapytałam spanikowana podbiegając do niego od razu. Narzeczony spojrzał na mnie wzrokiem bez życia, a w jego oczach zobaczyłam wiele łez.
- Rous... - odpowiedział mi tylko mówiąc moje imię a ja zmusiłam go do tego by wypuścił z rąk tabletki z wodą. Kiedy wszystko już było w miarę w porządku przytuliłam się do niego mocno, uważając instynktownie na brzuch.
- Dlaczego chciałeś to zrobić? - spytałam ściszonym tonem głosu, na co moje oczy strasznie się zaszkliły.
- Nie kochasz mnie już... - westchnął - Ciągle mnie unikasz i się mnie wstydzisz - dodał przez co zakuło mnie w sercu. No tak... Przecież to moja wina... Jestem tylko kłopotem...
- To nieprawda! Bardzo cie kocham tylko ja... Ja się bałam - jęknęłam żałośnie nie chcąc się od niego oderwać. Między nami na kilka chwil zapanowała niezręczna cisza podczas, której przełknęłam szybko, ale też i głośno ślinę - Ja... Ja... Ja... - zacięłam się niczym stara płyta nie wiedząc czy to aby odpowiedni moment by mu o tym powiedzieć - Jestem z tobą w ciąży - wypaliłam wreszcie chowając twarz w dłoniach. Nie wiedziałam jak na to wszystko zareagował, gdyż w pokoju nagle znalazł się Mason, który wziął mojego narzeczonego od razu na medyczny, bo jak okazało się wykrwawiał. Jestem tępa... Mogłam to zauważyć - pomyślałam smutno, ale też strasznie się o niego zmartwiła. Kiedy jakoś pozbierałam się do kupy ruszyłam od razu na oddział Edwarda, który zajmował się szybko moim tygryskiem, z którym było bardzo źle. Nie chcąc zostawiać już chłopka samego weszłam z małym wahaniem na salę gdzie złapał mnie wujek ukochanego bym jak na razie nie podchodziła.
- Więc przez to nie mogłaś się na niczym skupić - westchnął a ja poczułam jak moje serce zaczyna znowu bić bardzo szybko  - Nie denerwuj się... Nikt ci krzywdy nie zrobi - dodał puszczając mnie więc niemal w jedną sekundę znalazłam się przy Willusiu, który wyglądał nieco lepiej oraz spał po tym co zrobił mu Edward, który wrócił do czytania swoich książek. Z tego co widziałam to podał mu jeszcze złoty pył co pewnie było bardzo słuszną decyzją. Usiadałam na jego łóżku, zaczynając go głaskać po głowie. Błagam nie zostawiaj mnie - błagałam w myślach a w moich oczach znowu zaczęły zbierać się łzy.

<Will? :3 Żyj mi tam! xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz