-Muszę jechać do biblioteki, nie wziąłem jednej książki-wypaliłem nagle, a dziewczyna wyrwana z zamyśleń przytaknęła.
-Jadę z tobą. Nie mam co robić, może się przydam-powiedziała, jednak ja nie byłem pewien czy to na pewno taki dobry pomysł. Co jak co, ale jednak jeszcze przed chwilą Blanca chciała mnie zabić, a teraz mielibyśmy razem szwendać się po mieście? Chyba nie.. Rozumiem sytuacje w warsztacie, jednak to już było dla mnie trochę niejasne.
-W takim razie pojedziemy samochodem, będzie bezpieczniej-stwierdziłem, a Blanca tylko poparła mnie skinieniem głowy, po czym ubrała się, wzięła tobołki i siadła za kierownicą, co nie ukrywając, nie spodobało mi się. Jednak nie chciałem narzekać i robić niepotrzebnych problemów, więc tylko wpuściłem Klifa na tylne siedzenie, a sam usiadłem z przodu.
Nie jechaliśmy długo, samochód znacznie szybciej uporał się z ciężką drogą do warsztatu. Przez cały czas panowała cisza, jednak dało mi to czas na przypomnienie sobie, gdzie zostawiałem tę przeklętą książkę.
Gdy byliśmy już w mieście, zaatakowało nas paru zombie. Nie zwracaliśmy na to uwagi, jednak z każdą chwilą było ich coraz więcej. Po niedługim czasie byliśmy już otoczeni. Dosłownie z każdej strony nacierały na nas dziesiątki zombie. Przez chwilę wzięło mnie na przerażenie, jednak zaraz potem opanowałem się i ponownie trzeźwym okiem patrzyłem na całą sytuację. Z początku nie widziałem żadnego dobrego wyjścia, jednak z czasem dostrzegłem, że gdybyśmy podjechali nieco do przodu, to przez dach można byłoby wskoczyć przez nisko położone okno do bezpiecznego budynku.
-Tak!-krzyknąłem-Patrz tam! Można się tam dostać z dachu!-wskazałem palcem, po czym powiedziałem, jak miałoby to wyglądać. Na nasze szczęście samochód zaopatrzony był w mały otwór w dachu, który z łatwością wybiliśmy. Teraz trzeba było jedynie podjechać pod wybrane okno i koniec.
Zdawałoby się to łatwe, lecz w rzeczywistości takie nie było. Jednak gdy już byliśmy praktycznie przy celu i braliśmy się za wychodzenie na dach, doszło jeszcze więcej zombie i nas wóz pod ich naporem zaczął nieco jechać naprzód. Szybko wygrzebaliśmy się na dach i zwinnie skoczyliśmy przez okno do środka budynku. Oboje bezpieczni uśmiechnęliśmy się do siebie. Jednak gdzie był Klif? Gdy tylko zauważyłem, że nie ma go u mojego boku, spojrzałem na dziurę w dachu samochodu, jednak widziałem tylko jego czubek łba. Nie mogłem go tak zostawić.
-Biedny, nie chciałabym tak umrzeć..-powiedziała Blanca, a ja tylko zmierzyłem ją wzrokiem. Samochód właśnie zrównał się z oknem i przyśpieszył, najwidoczniej były tu jakieś pochyłości, jednak pojazd kierował się idealnie na stromą drogę, na której końcu jest ściana.
W ułamku sekundy, gdy tylko zauważyłem, że samochód omija okno, skoczyłem w jego stronę i z powrotem byłem w samochodzie, jednak zanim otrząsłem się i zasiadłem za kierownicą, było już za późno na hamowanie. Wokół nie było już zombie, a sam samochód pędził wprost na ścianę, dzieliło nas jeszcze dobrych 20 metrów, jednak tak stroma droga, jakby co sekundę dodała nam z 10 km/h. Przerażenie przez chwilę wzięło górę i sparaliżowany strachem nie mogłem nic zrobić, jednak gdy odzyskałem panowanie nad sobą, musiałem podejmować szybkie decyzje, gdyż z wielką prędkością jechałem na ścianę, która raczej nie usunęłaby się. Szybko i z całej siły skręciłem kierownicą. Milimetry dzieliły mnie od tragedii. Jednak na tym się nie skoczyło, nadal rozpędzony musiałem zapanować nad kierownicą i odkręcić ją w drugą stronę. Niestety tu już nie poszło tak dobrze i impetem uderzyłem w ścianę. Zobaczyłem tylko zbliżające się mroczki i straciłem przytomność.
<Blanca?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz