wtorek, 19 września 2017

Od Kiary cd. Erica & Reker'a

Słuchałam słów wujka bardzo uważnie. Boże traktowałam go jak własnego ojca, choć nim nie był i żałowałam że on nie może być moim prawdziwym ojcem, bo być może gdyby on nim był, to by mnie takie piekło w życiu nie spotkało, jak przez mojego „kochanego” tatuśka Williama. To on zgotował mi takie piekło i posyłał na tresury, nawet jeśli go nie poznałam. Skąd to wiem? Znalazłam niedawno jakieś dokumentacje, które to potwierdziły.
Były niby ściśle tajne, lecz teraz to nie miało żadnego znaczenia w tych czasach… Były tam moje dane oczywiście jako dziecko i było pisane co mają mi robić oraz co już zrobili. Inaczej mówią było tam na pisane jak idzie moja tresura i na jakim jest etapie. Była lista potencjalnych kupców za mnie za granicę ale i też w kraju. Do tej pory włosy mi się jeżą i mam gęsią skórkę, jak on mógł mi coś takiego zrobić! Miałam być suką na sprzedaż, zupełnie jak jakiś pies! A przecież ja miałam i mam uczucia… Myślę, czuję, wszystko!
Wiedziałam że nigdy nie wybaczę tego Williamowi, bo nie zamierzam go traktować i mówić do niego ojcze, bo na to w żadnym stopniu nie zasługuje! Z resztą matki też nigdy nie miałam i chciała mnie wytresować i sprzedać tak samo jak William…. Moją siostrę oczywiście też chciała sprzedać ale jakoś nasze drogi się wtedy rozeszły i miała nawet dobrą rodzinę, która o nią zadbała. Przynajmniej o nią. Z wujkiem Ericem to zupełnie inna historia. Był dobry i zawsze troszczył się o mnie, Rekera czy nasze dzieci oraz innych.
Owszem kiedyś byliśmy wrogami i nie wiedzieliśmy o sobie, lecz i tak nie mam mu tego za złe, bo w sumie wieża nas tak skrzywdziła i okłamywała a nie on czy też Śmierć. Byłam przy nim całkowicie spokojna, choć nie powiem… Straciłam z Rekerem zaufanie do ludzi przez to co o nas sobie pomyśleli, a u nas niestety z uwagi na to co przeszliśmy, bardzo łatwo stracić zaufanie, co pewnie dla większości jest głupotą totalną, lecz prawda jest taka iż mało kto przeżył równe piekło co my przed wojną i w trakcie niej.
Dobra, wracając jednak do tematu, to dość długo spałam na kolanach wujka, ale kiedy się obudziłam, już go nie było, więc zapewne musiał iść do Chrisa czy coś… Nie byłam na to zła, bo wiedziałam że musi się zająć swoim synem. Spojrzałam na Rekera, który jeszcze smacznie spał, przez co lekko się uśmiechnęłam.
Podniosłam się do siadu i rozejrzałam się po pokoju czujnym wzrokiem, jakby miało by się tu coś zmienić podczas mojego i ukochanego snu. Dzieciaki też jeszcze spały, więc były pewnie bardzo zmęczone tą całą podróżą powrotną do domu. Wstałam z łóżka i od razu kiedy wylazłam spod kołdry, uderzyło we mnie zimno. No tak w końcu mamy zimę – pomyślałam z westchnieniem i pokierowałam się do łazienki, gdzie jak zwykle były złożone ładnie ręczniki, jak w jakimś hotelu pięciogwiazdkowym i spojrzałam w lustro.
Miałam lekko podkrążone oczy, a włosy miałam w artystycznym nieładzie przez co się skrzywiłam lekko. Złapałam za kurek od kranu, po czym nastawiłam na letnią wodę i zaczęłam myć sobie twarz. Woda nieco mnie orzeźwiła, lecz i tak czułam się zmęczona i jakby wypompowana. Wytarłam twarz białym ręcznikiem, po czym jakoś ułożyłam włoscy z którymi nieco się pomocowałam, gdyż podczas snu narobiło mi się nieco kołtunów.
Eh… Jak ja tego nie znoszę! - mruknęłam niezadowolona w myślach na swoje włosy, jakby zrobiły mi na złość. Kiedy uznałam że jest już dużo lepiej, wyszłam z łazienki i zobaczyłam iż Reker już nie śpi a na stoliku czeka już nasze śniadanie.
- Śpiąca królewna wreszcie się obudziła? - spytałam drocząc się lekko z ukochanym. Wiedziałam że nie za bardzo to lubi, ale i też wiedziałam że się na mnie za to nie obrazi, bo przecież oboje się bardzo kochaliśmy i w sumie sama nie wiem jak kiedyś mogłam żyć bez niego.
- Ano się obudziła – odparł z uśmiechem patrząc na mnie.
- Jak spałeś? - spytałam z uśmiechem, siadając obok niego.
- Nawet dobrze – stwierdził przeciągając się lekko. Zjedliśmy szybko śniadanie, obudziliśmy dzieciaki, które też po śniadaniu pobiegły do dziadków z czego się ucieszyliśmy, a my z racji tego iż mieliśmy wolne, poszliśmy na mały spacerek. Oczywiście nie mieliśmy na sobie mundurów, bo Katrina nam je zabrała i powyrywała odznaki naszego obozu, plus tego iż byliśmy zastępcami, choć właściwie nie jestem pewna czy aby nie kazała ich spalić… Dziwna kobieta i to bardzo – stwierdziłam w myślach.
Zamiast mundurów więc założyliśmy cieplejsze rzeczy swetry i kurtki takie tam bzdety i poszliśmy się przejść po lesie niedaleko ratusza. Oczywiście broń nadal mieliśmy przy sobie, bo nigdy nie wiadomo gdzie i kiedy spotka się wroga, a poza tym teraz tylko głupi chodzi bez broni w tych czasach. Owszem niby zombie nie są w zimie tak aktywne, a z roku na rok zima była coraz gorsza, lecz bydlaki zaczęły nieco myśleć, przez co trzeba było jeszcze bardziej uważać na te chodzące, śmierdzące ścierwa jakimi byli.
Pewnie większość to przeraża że kiedyś byli to żywi ludzie, którzy mieli marzenia i chcieli żyć tak jak my, lecz cóż zrobić? Albo matka natura nas tak pokarała, albo jest to wina tych jełopów z Umbrelli. Wszystko jest możliwe jak to mówią. Szliśmy spokojnie własnymi ścieżkami i było słychać skrzypienie śniegu pod naszymi butami, kiedy tu nagle usłyszałam ciche rozmowy niezadowolenia i jakby też mieszankę bólu?
Reker też to usłyszał, więc bardziej wytężyliśmy zmysły słuchu i zaczęliśmy się skradać jak to mieliśmy w nawyku w cieniach. Po kilku minutach z krzaków zobaczyliśmy kilka młodzików, którzy nie zdali tegorocznego egzaminu i będą mieli poprawkę. Rozmawiali coś między sobą zdołowani i trzymali bronie w rękach, o czym pewnie magazynierzy nie wiedzieli… Wyglądało to na to jakby sami próbowali się uczyć, co raczej nie było dobrym pomysłem.

< Reker? Eric? ;3 pomożemy im się uczyć i w ogóle? Xdd Mogą sami sobie krzywdę zrobić xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz