wtorek, 1 sierpnia 2017

Od Reker'a cd. Kiary

Boże Święty jak dorwali mnie lekarze to tak wszystko mnie bolało, że myślałem, iż zaraz będę kwiczeć z bólu, ale jak na żołnierza przystało, zacisnąłem zęby czego nie mogli zobaczyć i czekałem aż jakoś mnie tam opatrzą. Moja mina jak zwykle nie wyrażała ani bólu ani strachu... Na takie rzeczy mogłem sobie jedynie pozwolić gdy nikt nie patrzył oraz gdy byłem z rodziną. Cóż takie już przyzwyczajenie i nie ma co się dziwić... Przeszliśmy dużo a nawet za dużo jak na swój młody wiek, lecz czasu już się nie cofnie. Te wszystkie wydarzenia i tak w jakimś stopniu nas wzmocniły więc to też ich zasługa, że nie jesteśmy jakimiś ciapami czy coś tam.
Kiedy Ramon uśpił tego brata przywódcy, który kazał mnie swoim kumplom okaleczyć na Feniksie podjechała do mnie Kiara i nie wiadomo skąd pojawiła się też moja Persefona, która mijając ludzi jak formuła jeden od razu znalazła się też obok mnie przy czym szybko mnie obwąchała i szturchnęła łbem jakby chciała mnie pocieszyć.
- Dzięki - rzekłem a ona zarżała cicho i poszła sobie do swojego Diablo olewając mnie już po całości. Wredota jedna - pomyślałem rozbawiony i spojrzałem na swoją Kiarcię, która zeszła z Feniksa i sama zaczęła mnie oglądać jakbym miał zaraz tutaj umrzeć. Swoją drogą cieszyłem się, iż się tak o mnie martwi.
- Będzie cierpiał skurwiel - warknęła w stronę odciągniętego cielska mojego oprawcy.
- Mogłem być czujniejszy... Przepraszam... - westchnąłem opierając się plecami o ścianę.
- Rekuś to nie twoja wina kochanie - rzekła od razu przytulając mnie delikatnie a ja usadziłem ją sobie na kolanach.
- Mniejsza już tam ze mną księżniczko! A ty jak się czujesz? - zapytałem z troską, bo jeszcze nie tak dawno widziałem ją w opłakanym stanie na medycznym i aż dziw, że potrafi się po tym wszystkim dobrze poruszać.
- Już jest lepiej - odpowiedziała mi spokojnie więc obejrzałem ją jeszcze dokładnie i skinąłem głową. Potem jakoś wstałem i się przeciągnąłem. No ci co nie byli z naszego obozu czy też gangu niesamowicie się zdziwili, że to potrafię, ale dla mnie była to już norma. Obóz, który mnie porwał był w niezłym szoku a dzieciaki nie mogły uwierzyć, że w jednej chwili zjawiło się tutaj tyle żołnierzy gotowych zabić w każdej chwili.
- Zimno tu czas się zbierać - mruknąłem i od razu oberwałem peleryną od Erica.
- To się ubierz - rzekł z lekkim uśmiechem na co przewróciłem oczami i sobie ją zapiąłem.
- Persefona - mruknąłem na klacz, która nie odchodziła od swojego ogiera na krok jednak zareagowała na swoje imię i podeszła do mnie oraz parsknęła mi prosto w twarz. Poklepałem ją po szyi i bez niczyjej pomocy wskoczyłem szybko na jej grzbiet. Gdy tylko usadowiłem się w siodle poczułem się taki bezsilny. Mój oddech drastycznie przyśpieszył a świat dookoła zaczął wirować. Zanim się obejrzałem straciłem przytomność i chyba nawet zaliczyłem ziemię spadając z klaczy.

<Kiara? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz