środa, 12 lipca 2017

od Nick'a cd. Reker'a

Chyba już setny raz uśmiechnąłem się po słowach przyjaciela. Byłem wręcz ucieszony jego słowami, widać więzi nie da się tak łatwo przerwać.
-I to nawet nie wiesz jak?! Muszę się wyszaleć za te wszystkie godziny leżenia i rehabilitacji..- powiedziałem i spojrzałem na Rekera, już któryś raz z rzędu-Tak w ogóle to dzięki, że proponujesz.. serio tak dawno nie miałem z nikim kontaktu- mruknąłem nieśmiało i uśmiechnąłem się do niego.
Reker odwzajemnił uśmiech.
-A możesz mi jeszcze wyjaśnić, tak trochę bardziej szczegółowo co tu się ogólnie dzieje?- poprosiłem, po czym zaczęła się naprawdę długa, ciekawa i zażarta rozmowa.

Po dość długim czasie zakończyliśmy rozmowę i wiedziałem już wszystko. No trochę się tego nazbierało kiedy mnie nie było, aż ciężko uwierzyć, że tyle rzeczy może stać się w tak krótkim czasie. Reker oprócz polityki i innych powiązanych sprawach opowiedział mi również o swojej rodzinie. Temat bardzo ciekawy, chociaż ja nie wiem czy kiedykolwiek dojrzeje do jej założenia. Dziewczyna, narzeczona, żona? Jasne, ale żadnych dzieci! Nie to, że nie lubię dzieci, bo naprawdę kocham spędzać z nimi czas, bawić się z nimi, patrzeć jak dorastają itd. jednak nie wyobrażam sobie siebie w roli ojca. Jestem chyba zbyt nieodpowiedzialny, by przyjąć na siebie takie brzemię, zresztą nie wiadomo czy nie było by chore, czy nie zmarło by parę dni po narodzinach, czy udało by mi się uchronić je przed zombie… jest tyle zagrożeń w naszym świecie, i jestem pełen podziwu dla Rekera, że ma ich aż trójkę!
Reker radzi sobie wręcz świetnie, zresztą nie dziwię się, zawsze był taki spokojny i zrównoważony.

Umówiliśmy się na pojutrze, tak by móc się porządnie przygotować, w sumie nie wiedziałem na ile jedziemy, więc wziąłem dość duży zapas wody, koc, jakieś jedzenie, mój nowy pistolet, no i oczywiście apteczkę. Pomimo, iż wziąłem dość sporo rzeczy to plecak nie był jakoś super ciężki, był wręcz lekki, co bardzo mnie zdziwiło. Trzeba było przygotować też ciało, więc przez te dwie noce kładłem się spać o 2 godziny wcześniej. Z Klifem było najprościej. On nie ma za dużych wymagań wystarczy mu mały kawałek jedzenia i trochę wody, tyle.
Gdy rano budziłem się w dzień, w którym mieliśmy wyjeżdżać byłem jakoś dziwnie, szczęśliwy. Pewnie dlatego, że wreszcie wyrywam się z tego przepychu i nareszcie wyruszę na jakąś przygodę w spokojnym otoczeniu i towarzystwie. Naprawdę gdziekolwiek byśmy nie pojechali i tak będę szczęśliwy.
-Klif, idziemy- Powiedziałem i zarzuciłem plecak na ramię.
Pies przepchał się przede mną w drzwiach, bo przecież on zawsze musi wychodzić pierwszy.
Na miejscu spotkania, znowu chwilę przed czasem przybyłem jako drugi, Reker opierał się o tę samą barierkę co przedwczoraj i czekał z plecakiem obok nóg.
-Gotowy na podróż?- zapytał gdy tylko mnie dostrzegł.
-Jak nigdy przedtem!- Odpowiedziałem z pobudzeniem. To naprawdę dziwne, gdy aż tak rozpiera mnie energia.

<Reker?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz